Usługa samodzielnej naprawy iPhone'a to nieśmieszy i drogi żart

Usługa samodzielnej naprawy iPhone'a to nieśmieszy i drogi żart

Choć Apple wprowadziło możliwość naprawy iPhone'ów poza autoryzowanymi serwisami, to stara się to maksymalnie utrudnić. W efekcie większość i tak wybierze serwis, który w dodatku wyjdzie taniej.  

Apple szumnie zapowiadało, że zacznie przychylać się do żądań osób popierających prawo do naprawy. Firma w tym celu wprowadziła usługę umożliwiającą samodzielną naprawę, jednak w rzeczywistości jest to wynajem ważących 35 kg narzędzi oraz instrukcji, które mają sens jedynie z wykorzystaniem wspomnianych przed chwilą narzędzi. Co więcej, wypożyczenie jest drogie, tak drogie, że bardziej opłaca się oddać iPhone'a do serwisu, niż bawić samemu. Apple spełniło żądania aktywistów, ale zrobiło to po swojemu, osiągając zamierzony efekt - wszyscy i tak będą naprawiać w serwisach.

Apple pozwala od niedawna samemu naprawiać iPhone'y, ale konieczne jest korzystanie z ich zestawu. Części są droższe niż w serwisie, wypożyczenie sporo kosztuje, a kaucja za narzędzia to 1200 USD. Instrukcje są niejasne, a na koniec trzeba się kontaktować z Apple i przekazać zdalny dostęp, żeby wymieniony element w ogóle zadziałał.

Sean Hollister z serwisu The Verge przetestował usługę i stwierdził, że jest to jeden wielki koszmar. Najgorsze z tego wszystkiego są ceny - za nową baterię do iPhone'a Mini zapłacił 69 dolarów, czyli tyle samo, ile w Apple Store kosztuje bateria i jej instalacja, a za wypożyczenie certyfikowanego przez Apple zestawu narzędzi na siedem dni - 49 dolarów. Firma Apple wymaga także zablokowania środków na karcie kredytowej na kwotę 1200 USD za zestaw narzędzi. Kwota ta przepada, jeśli zestaw nie zostanie zwrócony w ciągu siedmiu dni. Jeśli podzespoły dotrą później niż narzędzia, to czas na naprawę znacznie się skraca. Tak właśnie było podczas testów. Nic dziwnego, że Apple ostrzega przed próbami samodzielnych napraw, nawet z wykorzystaniem oficjalnego zestawu i wymaga potwierdzenia przeczytania instrukcji, która nie pozwala na stosowanie własnych narzędzi, a nawet wymaga posiadania słoika z piaskiem, na wypadek zapalenia akumulatora - choć to akurat punkt dla Apple. Piasku jednak brak w zestawie.

Sean Hollister opisuje piętrzące się problemy, które czekają na śmiałków chcących podjąć ryzyko. Niejednoznaczne instrukcje i kłopotliwe narzędzia to dopiero początek. Wisienką na torcie jest konieczność kontaktu z Apple i przekazanie zdalnej kontroli, aby wymienione części zostały zatwierdzone. Inaczej nie zostaną rozpoznane przez iPhone'a. Dla przeciętnego klienta proces ten będzie jeśli nie zbyt skomplikowany, to nieopłacalny - i właśnie o to chodziło Apple. 

Zobacz także:

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Usługa samodzielnej naprawy iPhone'a to nieśmieszy i drogi żart

 0