Cyberpunk 2077 = cyberhype. Czy nie oczekujemy za dużo?

Cyberpunk 2077 = cyberhype. Czy nie oczekujemy za dużo?

Czas na Cyberpunk

Wszyscy wierzymy w to, że przygoda z cyfrowym Keanu Reevesem wcielającym się w Johny'ego Silverhanda będzie wielka. Będzie to, jednak zwycięstwo skali, zawartości i tego ile tysięcy roboczogodzin poszło na poprawę każdej linijki kodu od kiedy tylko postawiono pierwszą z nich. Cyberpunk nadrobi swym klimatem, postaciami i dialogami wszystkie chrupnięcia, przenikania tekstur i momenty gdy wymiana ciosów w FPP będzie tylko kolejnym, co najwyżej poprawnym doświadczeniem. Pamiętajmy, że to tytuł, o którym usłyszeliśmy w 2013 roku i musi działać na poprzedniej generacji konsol tak jak i na nowych (to akurat załatwia sprzętowe wsparcie wstecznej kompatybilności), oraz na pecetach. To gra, która jest tworzona według dzisiejszych standardów i wymagań, a musi mieścić się w ograniczeniach pierwszej wersji Xboksa One. Tej, która ma procesor graficzny od AMD, o wydajności 1,23 TFLOPSów. Z takimi granicami trudno zmieścić te wszystkie ambicje w zadowalającej nas jakości.

Cyberpunk 2077 jest efektem niepoliczalnej liczby kompromisów, rozmów i testów

Dlatego proponuję trzymać hype na wodzy. 10 grudnia 2020 ukaże się na rynku gra pozwalająca na stworzenie swojej własnej postaci przemierzającej cyberpunkowe megalopolis i okolice, tworząc własną legendę. Oczekujmy od CD Projekt RED, że to w fabule i możliwościach będzie na nas czekać najwięcej dobra. To jak się jeździ, strzela, jak pewne rzeczy się zacinają, nie dogrywają, bugują, jak się skacze i biega, raczej będzie na poziomie zadowalającym. Nic więcej, nic mniej – a spodziewam się, że to właśnie o to wystarczające doświadczenie była cała walka ostatnich miesięcy. Ten crunch i masowe nadgodziny. Przypomnijmy sobie drogę od GTA III do San Andreas, od San Andreas do GTA IV i V. Tam też nie było gameplayowych cudów – zostaliśmy zdobyci przede wszystkim możliwościami, jakie mamy, nie tym jak się z nich korzystało. Ewolucję całej tej serii CD Projekt RED chce załatwić za jednym zamachem. I wiem, że w pewnych miejscach im się to uda, a w innych nie. Dlatego polecam kibiciować studiu z Warszawy i świadomie dobrać oczekiwania do tego co trafi na sklepowe półki. Bo czy będzie się tam levelować lepiej, czy gorzej, czy strzelanie będzie ciekawsze, czy nie, to otrzymamy tytuł wielkiej skali. Cyberpunk 2077 jest efektem niepoliczalnej liczby kompromisów, rozmów i testów. Doceńmy go za to czym będzie naprawdę, a nie narzekajmy na to, że nie spełni pewnych oczekiwań. I że nie będzie wyglądał jak na ostatnich trailerach, bo te – przyznać trzeba – są wymuskane i wycackane do granic możliwości. Cieszmy się grą.

 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Cyberpunk 2077 = cyberhype. Czy nie oczekujemy za dużo?

 0