Dlaczego to dobrze, że Nintendo nie chce być jak Sony i Microsoft?

Dlaczego to dobrze, że Nintendo nie chce być jak Sony i Microsoft?
  • Bo rynek nie ma miejsca na kolejną konsolę typu "ja też"

W kręgach graczy, na forach internetowych poświęconych elektronicznej rozrywce często pojawia się pojęcie "me too console" - czyli kolejna konsola oferująca z grubsza podobną funkcjonalność i zapewniająca podobne doznania co konkurencyjne sprzęty. Ignorując pewne niuanse, takie z grubsza są wobec siebie PS4 i Xbox One.

Różnica w sprzedaży PS4 i Xbox One nie wynikła co prawda bezpośrednio z faktu, że obydwie konsole oferują podobne doznania. Jednak Microsoftowi trudno jest odwrócić losy generacyjnej wojny na sprzedaż właśnie dlatego, że Xbox One oferuje z grubsza to samo, co PS4. Tylko gorzej -  większość gier multiplatformowych na X1 ma lekko obniżoną rozdzielczość. Z racji tego, że to one stanowią ponad 95% biblioteki danej konsoli, nietrudno zrozumieć dlaczego jeden sprzęt sprzedaje się lepiej niż drugi. Ponadto, w kwestii sprzedaży PS4, wykształcił się efekt "kuli śnieżnej". Ludzie kupowali masowo właśnie tę konsolę m.in. dlatego, że to na niej grali jej znajomi. Z kolei odwrócenie tej tendencji nie jest takie proste. Pomimo, że w niedługiej przyszłości, to Project Scorpio Microsoftu będzie najpotężniejszą konsolą na rynku, to sam fakt większej mocy i ładniej wyglądających gier multiplatformowych może nie wystarczyć, by odmienić status quo. Tak więc, gdyby Nintendo spróbowało upodobnić się do swoich dwóch rywali, rynek nie miałby dla nich w takiej formie miejsca.

PS4, z wyjątkiem zrywów w USA, krajów anglosaskich i Ameryki Łacińskiej, sprzedawało się do tej pory znacznie lepiej od Xboksa One - nawet w czasie gdy Sony w ogóle się nie stara, ani nie wypuszcza ekskluzywnych gier (trzeci rok z rzędu PS4 praktycznie nie wydaje większych tytułów na wyłączność w ostatnim kwartale roku). W zupełności wystarcza im marketing na gry pokroju Call of Duty czy Destiny oraz pierwszeństwo w dodatkach do tychże gier. Microsoft, nawet gdy dwoi się i troi, wydając sporo własnych tytułów, to nadal nie jest w stanie dostatecznie mocno spenetrować rynku. Dlaczego kolejna konsola podobna do PS4 i Xbox One miałaby tu cokolwiek odmienić, skoro ewidentnie ciężko jest rywalizować jednej konsoli z drugą - choćby poprzez bardzo silne przywiązanie do jednej marki?

  • Bo nadmierna saturacja rynku już raz doprowadziła do krachu rynku gier video

Bezpośrednim następstwem "tegosamizmu" byłaby sytuacja podobna do tej z lat 80., kiedy to nastąpiła wielka zapaść rynku gier video. Na fali popularności Atari 2600, pojawiło się zbyt wiele różnych konsol z grubsza mających identyczne biblioteki gier. Każdy chciał uszczknąć kawałek tortu od Atari i przez taką ślepą pogoń bez większego ładu i składu - żądzę szybkiego "nabicia kabzy" - rynek popadł w tarapaty. Z racji tego, że koszty developerskie były znikome, nastąpił istny potop niechcianego software'u.  Firmy przestały przykładać się do jakości i przeliczały się w szacowaniu ilości potencjalnie sprzedanych kopii. Stąd takie koszmarki jak ET czy arcade'owa konwersja Pacmana - pomimo teoretycznie sporej sprzedaży były to jednak ogromne klapy finansowe.

 


Reklama gry Q-Bert, która ukazała się w 1983 roku na konsolach, pokazująca sedno problemu Wielkiej Zapaści Gier Wideo.

Pluralizm jest niewątpliwie cechą pożądaną w życiu, ale są też jakieś limity - ile można oferować konsol do gier z podobną biblioteką gier? Tylko w dwóch generacjach: 16-bitowej z Nintendo SNES i Segą Megadrive oraz w zeszłej - z Xboksem 360 i PS3 doszło do wyrównanej rywalizacji sprzętów, które współdzieliły wiele tytułów multiplatformowych.

Jakkolwiek można krytykować poprzednie niekonsekwencje i kuriozalne decyzje Nintendo, to moim zdaniem trudno sobie wyobrażać by japońską firmę interesowała ślepa pogoń za mocą obliczeniową teraflopsami i dostarczaniem tych samych gier co konkurencja ale z wyższą rozdzielczością. Microsoft I Sony tworzą sobie pole minowe, które może im dać wiele korzyści, ale nieuniknione też jest ryzyko I straty dla obydwu firm - szczególnie gdy Sony pragnie także uderzyć w rynek Wirtualnej Rzeczywistości dedykowanym zestawem PS VR, a Microsoft otwiera sobie tam furtkę poprzez Scorpio.

  • Bo to nie gry third-party zapewniają sprzedaż Nintendo

Jeśli popatrzymy na ostatnią konsolę Nintendo, WiiU, to początkowo doczekała się ona pewnej liczby portów gier multiplatformowych. Niektóre o gorszej, niektóre o lepszej, niż ich odpowiedniki na X360 i PS3, jakości (przeważnie ten pierwszy wariant). Miały za to one wszystkie jedną cechę wspólną - sprzedawały się bardzo miernie. Po części taki stan rzeczy spowodowany był wprowadzeniem konsoli gdzie za połową tamtej generacji - a tak też byłoby tym razem gdyby Nintendo chciało wprowadzić bardziej konwencjonalną konsolę. I skończyłoby się to podobnie.


Gdy weźmiemy pozycje będące w "międzygeneracyjnym rozkroku" ta dysproporcja jest jeszcze bardziej miażdżąca:

Wniosek jest jeden: nie dla tych gier ludzie kupowali WiiU. Oczywiście aby porównanie to było do końca fair, należy wziąć pod uwagę proporcje ilości sprzedanych Xboksów 360 i PS3 oraz WiiU - ale tak czy inaczej, statystyka jest bardzo wymowna. Z jednej strony, do takiej sytuacji na pewno by nie doszło, gdyby timing premiery WiiU byłby odpowiedniejszy - z drugiej Nintendo NX wychodzi także już w momencie gdy obecna generacja jest już dość ugruntowana, a konwencjonalna rywalizacja z Sony i Microsoftu byłaby powtórką z rozrywki z WiiU. Dlatego też ewidentnie potrzebna jest nowa nisza.

Multiplatformowe porty WiiU nie tylko musiały cierpieć z powodu kiepskiej sprzedaży, ale także wynikłego z tego tytułu braku wsparcia. I tak, na przykład Black Ops 2 ledwie pół roku po premierze odłączono serwery. Dla gier Warner Bros, np. Injustice czy wszelakich LEGO nie kompletnie żadnego DLC. Najgorzej jednak wyszedł przy tym wszystkim Batman: Arkham City Armored Edition. Gra miała zapowiedziane DLC - nawet wypuszczono na sprzedaż Season Pass, lecz później wszelkie dodatki odwołano a klienci otrzymali zwrot pieniędzy. Innym przykładem niefortunnego losu multiplatformy na WiiU jest Project Cars, które początkowo było zapowiedziane, lecz gdy twórcy z ledwością potrafili zapewnić grze 30 klatek animacji na sekundę, przy potrzebnych 60 fpsach - odpuścili sobie.

Gry to wielkie inwestycje, wykastrowane porty WiiU pokazują tylko jak wchodząca wtedy platforma była traktowana - jako czynnik ryzyka. Dodanie dodatkowej platformy to ogromne koszty - które nie wiadomo czy się zwrócą.

Wsparcie zewnętrzne może się przydać, ale musi ono się pokrywać z unikatowym, hybrydowym charakterem konsoli. Jedynie absolutne system-sellery mające sens na NX powinny się ukazywać na tej konsoli i widziałbym tam jedynie jakieś większe JRPG (domyślam się, że to oksymoron bo niewiele takowych się ostało) lub gry, które pasowałyby także pod tryb handheldowy, np. gry niezależne. Gdy popatrzymy na best-sellery na 3DSa, to raczej są to gry unikatowo stworzone pod tę konsolę. Tradycyjne gry, choćby nie wiem jak popularne na poletku konsol stacjonarnych, jak np. FIFA, nie sprzedają się na handhelda Nintendo zbyt dobrze.

W kwestii NX po prostu nie wyobrażam sobie by ktoś kupował tę konsolę dla kolejnego Assassin's Creed czy Call of Duty. Zresztą, z wyjątkiem paru tytułów na Nintendo 64, to japoński gigant nigdy przez ostatnich 20 lat w kwestii konsol stacjonarnych nie polegał na sprzedaży gier multiplatformowych od developerów zewnętrznych.

Poza tym, zewnętrzni developerzy mogliby także albo portować popularne gry komórkowe (jednak na miejscu Nintendo nie akceptowałbym wszystkiego jak leci) lub jeśli NX okaże się hitem sprzedażowym, mogliby ryzykować wypuszczanie gier ekskluzywnych na tę konsolę, które robią użytek z dwufunkcyjności konsoli.

  • Bo to w first party Nintendo tkwi ich siła

Attach rate to angielski termin używany w biznesie który niestety nie doczekał się polskiego odpowiednika. W tym kontekście oznacza on proporcję liczby zakupionych gier na jednej platformie do globalnego wyniku sprzedaży tej samej konsoli.

Nawet w przypadku tak kiepsko sprzedającego się WiiU (od listopada 2012 roku nabyło go zaledwie 12.8 miliona osób) gdy weźmiemy pod uwagę proporcję wszystkich posiadaczy konsol i sprzedanych gier, to właśnie WiiU mogłoby się szczycić najlepszymi bestsellerami. Ba, jakby tego było mało, niektóre z nich na sucho biją w sprzedaży konkurencję z Xbox One i PS4, bez uwzględniania attach rate.

Dla przykładu, przy 43.5m sprzedanych sztuk PS4, Uncharted 4 nabyło 3.97m osób - co oznacza, że po przygody Nathana Drake'a sięgnęło jedynie 9.12% posiadaczy konsoli Sony. Jeśli chodzi o Xbox One, to najlepiej sprzedającym się tytułem ekskluzywnym jest Halo 5: Guardians, ze sprzedażą na poziomie 4.15m przy około 20-23m sprzedanych sztuk Xbox One. Daje to nam attach rate na poziomie 18.04% (przy założeniu sprzedanych 23m sztuk Xbox One).

Niestety źródłem, do którego użycia byłem zmuszony w przypadku tych dwóch gier jest nie do końca wiarygodne VGChartz a jedyną oficjalną informacją jest sprzedaż 5 milionów kopii Halo 5 w 3 pierwsze miesiące podana przez Franka O'Connora na NeoGAF - z racji tego, że na pewno wynik ten uwzględnia kopie cyfrowe a VGChartz podaje statystyki fizycznej sprzedaży, postanowiłem użyć pomniejszonej liczby aby nie pokrzywdzić Uncharted 4

Sporo lepiej, ale nawet tak mizernie sprzedające się WiiU ma przynajmniej PIĘĆ gier, które sprzedały się lepiej, a co najmniej 10, które mają wyższy attach rate od samego Uncharted 4 - na czele z Mario Kart 8, którego posiada 60.93% użytkowników WiiU.

Przyjrzyjmy się top 10 najlepiej sprzedającym się grom na Nintendo Wii U (źródło - Gamespot; kwiecień 2016):

Top 10 najlepiej sprzedających się gier na Nintendo WiiU
Pozycja Tytuł Sprzedaż
1 Mario Kart 8 7.2m
2 New Super Mario Bros U 5.1m
3 Nintendo Land 5m
4 Super Mario 3D World 4.6m
5 Super Smash Bros 4.6m
6 Splatoon 4m
7 Super Mario Maker 3.3m
8 New Super Luigi 2.4m
9 The Legend of Zelda: The Wind Waker HD 1.7m
10 Mario Party 10 1.65m

Z kolei na PS4, najlepiej sprzedającej się konsoli tej generacji i jednej z najlepiej sprzedających się konsol wszech czasów analogiczna lista exclusive'ów - przy sprzedanych 43.5m sztuk PS4 - wyglądałaby tak:

  1. Uncharted 4 - 3.97m
  2. Killzone Shadow Fall - 2.1m
  3. Driveclub - 2m
  4. Bloodborne - 2m
  5. Infamous Second Son - 1m
  6. The Last of Us Remastered - 1m
    Źródło: PlayStation Blog, Joystiq, IGN, PlayStation Lifestyle

A dalej brakowałoby gier żeby top 10 skompletować w ogóle...

Co te statystyki pokazują to pomimo małej liczby WiiU na świecie, współczynnik wszystkich posiadaczy konsoli i zakupionych na nią gier jest w przypadku tytułów 1st party bardzo wysoki. Co więcej, ani Sony ani Microsoft nie mogą się poszczycić taką ilością bestsellerów wydawanych przez nich samych - nawet na sucho, a co dopiero przy uwzględnieniu attach rate.

Sami widzicie, że co by nie mówić o porażce WiiU, to jednak sprzedaż gier 1st party nie przysparza powodów do narzekań. Nie znaczy to jednak, że należy na tym polu Nintendo gloryfikować, gdyż…

…IP (intellectual property - własność intelektualna) należy traktować z szacunkiem, a to nie zawsze ostatnio udaje się "Big N". Czołowym tego dowodem jest Metroid: Federation Force na 3DS - gra, która jeszcze w trakcie jej tworzenia doczekała się petycji w sprawie jej odwołania. Gdy ukazał się pierwszy trailer, zyskał aż 88,793 "łapek w dół" na YouTube przy zaledwie 10,378 lajków. Kolejne zwiastuny miały już wyłączone statystyki polubień. Czarę goryczy dopełniło przyjęcie gry przez krytyków - średnia ocen stoi na poziomie 64/100 przy 51 profesjonalnych recenzjach i jest to najgorzej oceniany Metroid w historii serii. Dla odniesienia, pierwszy Metroid Prime legitymuje się średnią Metacritic 97/100. Podobny spadek formy, choć nieco mniej drastyczny, nastąpił w przypadku Star Fox Zero (Metascore - 69/100). Nie, żeby Metacritic był jakąś wyrocznią, bo ten agregator ocen stał się niezwykle ubranżowionym narzędziem promocji i reklamy - ale pokazuje to niemniej jednak, że pewne legendarne serie straciły już swoją uniwersalną adorację wśród krytyków.

  • Bo Nintendo jak mało kto potrafi spenetrować rynek mobilny

Z racji tego, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że NX będzie hybrydą konsoli stacjonarnej i przenośnej, nie wolno zapominać o ogromnej mocy oddziaływania, którą ma marka Pokemon. Nintendo jest wydawcą gier z tego uniwersum na swojej przenośnej konsolce Nintendo 3DS oraz posiada 32% udziałów w The Pokemon Company. Sam sukces Pokemon GO, z którym Nintendo nie ma de facto nic wspólnego*  przyczynił się w lipcu 2016 do wzrostu sprzedaży 3DS (oraz 3DS XL i 2DS) o 80% w porównaniu do roku poprzedniego. Taki sam skok sprzedaży nastąpił też w przypadku software'u. W sierpniu z kolei to Nintendo 3DS było najlepiej sprzedającą się konsolą w Stanach Zjednoczonych, bijąc nawet swoich stacjonarnych kuzynów (coś co poza Japonią jest absolutną rzadkością). Nawet wydane w październiku 2013 Pokemon X i Y, pomimo swoich odległych już premier, odnotowały wzrost sprzedaży o zawrotne 200%! W listopadzie, nadal jadąc na tej fali hajpu, na 3DS ukażą się Pokemon Sun i Moon.

* o czym boleśnie przekonali się inwestorzy, którzy myśleli, że tak jest i napompowali przez jakiś czas wartość rynkową japońskiej korporacji

Jeżeli na NX w niedługim czasie po premierze ukaże się jakakolwiek wersja Pokemonów, niezależnie czy wznowiona czy zupełnie nowa, w obliczu stale podtrzymywanego fenomenu jest niemal zagwarantowane, że sprzeda się w wielomilionowym nakładzie.


Demonstracja Super Mario Run na konferencji Apple 7 września, gdzie pojawił się sam Shigeru Miyamoto.

Sama zapowiedź gry Super Mario Run na iPhone (ukaże się także na Androidzie) wystrzeliła akcje Nintendo w górę o 29%. Takie plany były wszak już wcześniej - na razie na rynek smartfonowy zapowiedziano gry z serii Animal Crossing i Fire Emblem, ale to flagowa maskotka Japończyków stała się prawdziwym katalizatorem zainteresowania. Jeśli firma z Kyoto w inteligentny sposób "zinfiltruje" przestrzeń mobilną, będzie w stanie zapewnić sobie pomost między światem telefonów komórkowych, handheldów, jak i konsol stacjonarnych - ale o tym szerzej w kolejnej części tego tekstu.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Dlaczego to dobrze, że Nintendo nie chce być jak Sony i Microsoft?

 0
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł
Kolejny proponowany artykuł