Znajdujesz się w sekcji Blogosfera. Zamieszczone tutaj materiały zostały opracowane przez użytkowników serwisu, bądź są owocem samodzielnej pracy redaktorów. Redakcja ITHardware nie ponosi odpowiedzialności za treść poniższej publikacji.

O tym, dlaczego AMD Ryzen jest fajny

O tym, dlaczego AMD Ryzen jest fajny

Pamiętacie jeszcze nastroje panujące przed marcową premierą pierwszych procesorów Ryzen? Cóż, były mieszane. Producent z oczywistych przyczyn mocno pompował bańkę, co duża część osób przyjęła jako prawdę objawioną, ale z drugiej strony - wielu pamiętało sytuację sprzed premiery owianych złą sławą FX-ów (Bulldozer), które buńczucznych zapowiedzi, delikatnie mówiąc, nie spełniły. Sam, muszę przyznać, skłaniałem się raczej ku wersji pesymistycznej. Przez lata PR AMD przy dosłownie każdej premierze obiecywał przysłowiowe gruszki na wierzbie, tylko po to, by w dniu wypuszczenia produktu paść pod ogniem pierwszych testów. I nawet jeśli ktoś już przyjął taki stan rzeczy za regułę, Ryzen okazał się być przyjemnym wyjątkiem od tejże. I nie, nie nazwę go architekturą genialną, ale przełomową już tak. Przełomową z punktu widzenia przeciętnego zjadacza chleba, który chce sobie skompletować domowy zestaw komputerowy. Dlaczego tak? Śpieszę z wyjaśnieniami.

Intel? Nie ciągnijmy tego dłużej

To może wydać się cokolwiek absurdalnym, ale przez lata hegemonii Intela na rynku konsumenckich CPU nietrudno było popaść w swego rodzaju znużenie. Wydajna platforma do gier i rozrywki mimowolnie kojarzyła się z 4-rdzeniowym i 8-wątkowym Core i7 lub ewentualnie jego pozbawionym wielowątkowości współbieżnej pobratymcem, Core i5. Oczywiście, były (i są) również rozwiązania z segmentu HEDT, jednakowoż ich cena, szczególnie po uwzględnieniu płyty głównej, przyprawia o drgawki. Co zatem robiliśmy my, konsumenci? Ano, wybieraliśmy jedną z w/w jednostek. I wiedział o tym doskonale również zarząd Intela, który - nie da się ukryć - mocno dawkował jakikolwiek postęp. Widać to doskonale na przykładzie dwóch ostatnich generacji układów obliczeniowych od Niebieskich, Skylake oraz Kaby Lake. To cały czas konstrukcje o jednej mikroarchitekturze, tyle tylko, że różniące się bramką tranzystora. Wzrostu wydajności zegar w zegar nie uświadczono, obniżki cen tym bardziej. Totalny marazm, chciałoby się rzec.

Mało tego, w sektorze ekonomicznym było nawet gorzej. Nie mając w kieszeni przynajmniej 700 złotych na podstawowy model Core i5, przez długi czas trzeba było zadowolić się 2-rdzeniowym i 4-wątkowym Core i3, płacąc za niego totalnie nieadekwatne pieniądze, około 500 złotych. Poniżej tego progu znajdowały się zaś już jedynie układy 2-rdzeniowe i 2-wątkowe, niezdolne do uruchomienia części najnowszych gier, np. Far Cry Primal, które mają narzucone ograniczenie na jednostki tego typu. Wprawdzie wraz z nadejściem 7. generacji, tj. Kaby Lake, sytuacja uległa poprawie dzięki Pentium G4560, będącemu właściwie Core i3 z wyciętymi instrukcjami AVX oraz FMA3, zrzuconym do niższej rangi i sprzedawanym za przystępną cenę 330 złotych, aczkolwiek dalej można było czuć pewien niedosyt. Brakowało poważnego tąpnięcia. Ruchu, który sprawiłby, że sytuacja na rynku konsumenckich procesorów faktycznie pójdzie do przodu, a nie będzie tylko kręcić się wokół ustalonych lata temu kanonów. Fakt faktem 4-rdzeniowiec z HT jest symbolem hi-endu jakoś od 2009 roku. W tej branży to wieczność.

Oczywiście każda kolejna generacja dawała lekki wzrost IPC, który systematycznie zdążył urosnąć do rangi całkiem imponującego. Ot, porównajmy sobie takiego Core i7-920 ze współczesnym Core i7-7700K. Ale przyznajcie, każdy liczył na coś więcej. Tym bardziej, że kamienie milowe u szczytu stawki przeważnie przekładają się też na niższe modele, chętniej wybierane z racji ceny. 

Rycerz na białym czerwonym koniu

I wtem, po latach posuchy, pojawił się Ryzen. Dla jasności, nie uważam najnowszej platformy AMD za idealną. Jej wady (i oczywiście zalety) idealnie przedstawił Tomek w swoim teście. Myk jest taki, że Intel po raz pierwszy od wielu lat poczuł oddech konkurencji na plecach, bo czego by o Ryzenach nie mówić, są one produktami konkurencyjnymi wobec reprezentantów linii Core. Słabszy pojedynczy wątek rekompensowany jest większą liczbą rdzeni, co przy obecnych trendach w programowaniu wreszcie zaczęło mieć sens. Co więcej, AMD w bardzo rozsądny sposób podeszło do organizacji platformy, rezygnując ze sztucznych ograniczeń. I tak każdego Ryzena możemy podkręcić już na ekonomicznym układzie logiki B350, który to znajdziemy na płytach głównych za 300 - 400 złotych. Oczywiście sam potencjał OC jaki jest, każdy powinien wiedzieć - ale to nie zmienia faktu, że producent tegoż potencjału nie ogranicza w żadnym stopniu. Ponownie mówimy o zaprzeczeniu czemuś, co konkurencja praktykuje od wielu lat.

Niemałe znaczenie mają ponadto ceny samych procesorów. Dla przykładu, wyposażony w 6 rdzeni i 12 wątków Ryzen 5 1600 kosztuje obecnie 900 złotych, co ustawia go nieco poniżej najpopularniejszego procesora Intela do gier, Core i5-7600K z 4 fizycznymi rdzeniami. Ten drugi, zwłaszcza po overclockingu i w grach, będzie szybszy - ale przekrojowo nie wypada to już tak jednoznacznie, a na dodatek konstrukcja Niebieskich wymaga droższej płyty głównej do podkręcenia, wyłącznie z chipsetem Z170 lub Z270. Ciężko też pominąć aspekt psychologiczny. Tyle wątków w platformie konsumenckiej za akceptowalną cenę - temu trzeba dać szansę. Potwierdzają to opublikowane ostatnimi czasy wyniki sprzedaży z niemieckiej sieci MindFactory, gdzie wspomniany Ryzen 5 1600 wręcz zdominował bezpośredniego rywala. Summa summarum, Ryzen jest spełnieniem marzeń wszystkich tych, którzy pragnęli, aby w sektorze konsumenckich procesorów zaczęło się coś dziać. To takie metaforyczne uderzenie w stół, negacja obowiązujących od lat zasad. Dlatego też Ryzen jest fajny.

Kontrofensywa "Coffee Lake"

Na stosowną reakcję Intela nie musieliśmy długo czekać. Już w przyszłym miesiącu zadebiutują pierwsze układy z linii Coffee Lake, będącej zerwaniem z dotychczasową polityką firmy. Po raz pierwszy w historii konsumencki Core i7 otrzyma 6 rdzeni z HT. Idąc dalej, na pokład Core i5 trafi taka sama konfiguracja, tyle, że bez wielowątkowości współbieżnej, natomiast Core i3 wreszcie dostanie 4 fizyczne rdzenie. Co oczywiste, podwyżki cen w obrębie segmentów są nieuniknione, ale patrząc szerzej, otrzymamy mimo wszystko bardziej opłacalne jednostki. Weźmy na wokandę takiego Core i3-8350K, który według przecieków jest układem 4-rdzeniowym i 4-wątkowym z odblokowanym mnożnikiem, niczym obecny Core i5-7600K. Jego przewidywana cena to 189 EUR, a więc około 800 złotych. Intel niestety nie oparł się pokusie i pomimo utrzymania podstawki wprowadzi nowe, obligatoryjne układy logiki, niemniej jednak wreszcie możemy mówić o postępie wykraczającym ponad skromny przyrost IPC.

Ostatecznie, na rynku procesorów z pewnością zacznie wrzeć. Wywiąże się też ciekawa rywalizacja. Intel będzie mieć relatywnie drogie 6-rdzeniowce o mocnym pojedynczym wątku, bo już wiadomo, iż Coffee Lake stanowi w tej kwestii ekwiwalent Kaby Lake, a AMD będzie kontrować większą liczbą słabszych rdzeni bądź ceną - w zależności od scenariusza. Tak, po raz pierwszy od 2009 roku możemy mówić o prawdziwych zmianach. I ciężko się oprzeć wrażeniu, że wiele z nich, jeśli nie wszystkie, zawdzięczamy właśnie procesorom konkurencji z serii Ryzen. A kto wie co przyniesie Ryzen 2 i obiecywany wzrost taktowań? Przekonamy się w przyszłości. Dat żadnych nie podano, ale będące na fali AMD łatwo skóry sprzedać nie powinno. Osobiście jestem również niezmiernie ciekaw, czy pojawienie się Coffee Lake wpłynie w jakimś stopniu na ceny innych układów. Gdyby AMD zechciało utrzymać obecne relacje i zaoferować Ryzena 5 1600 za niecałe 800 złotych (w odniesieniu do ceny Core i3-8350K jako odpowiednika Core i5-7600K), mogłoby się zrobić już naprawdę przyjemnie ;)

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: O tym, dlaczego AMD Ryzen jest fajny

 0