Assassin's Creed Origins: The Hidden Ones - recenzja dodatku DLC

Assassin's Creed Origins: The Hidden Ones - recenzja dodatku DLC

Po niewątpliwie świetnym rynkowym sukcesie Assassin's Creed: Origins, Ubisoft postanowił nie zatrzymywać całej machiny hype’u, regularnie wydając do niego nową zawartość. Pierwszy fabularny dodatek, przenosi nas w zupełnie nowe regiony Egiptu i pozwala przeżyć kolejną przygodę założyciela bractwa Bayeka.

Akcja The Hidden Ones rozgrywa się około cztery lata po wydarzeniach przedstawionych w podstawowej wersji gry. Tym razem główny bohater, korzystając z zaproszenia jednej z członkiń zakonu ukrytych, trafia na Półwysep Synaj, by rozwiązać problem z rzymskimi wojskami okupującymi tamtejsze rejony. Zaserwowana historia należy do jednego z niewielu elementów omawianej produkcji, które można bezsprzecznie pochwalić. Poznajemy nie tylko kolejny rozdział z początków istnienia Assasynów, ale także pakujemy się w równie ciekawą intrygę.

Opowieść stanowi nieliczny element, który możemy tutaj pochwalić. Bayek kontynuuje w niej rozwój bractwa Assasynów, a my jako gracz poznajemy ich dalsze losy

 

Z kolei cała reszta, w tym nakreślone sylwetki kluczowych dla dodatku postaci, wypadają bardzo mizernie. Nadmienię, że choć wybór głównego złego okazał się dla mnie zaskakujący, tak finalny pojedynek wypadł cienko i zbyt łatwo. Podobnie sytuacja ma się z czasem potrzebnym na ukończenie całości, który przy dobrych wiatrach oraz zachowaniu ciągłości grania powinien wynieść nie więcej niż 6 godzin (do pokonania pierwszego z dwóch bossów dochodzimy w trakcie wykonywania mniej więcej 3 misji). Dla mnie to zdecydowanie za mało nawet jak na dzisiejsze standardy. Kluczowym powodem takiej sytuacji jest malutka ilość nowej zawartości.

Liczbę zadań zarówno podstawowych, jak i pobocznych idzie policzyć dosłownie na palcach jednej ręki, co w praktyce oznacza, że nim przygoda zacznie się na dobre, to już nie ma nic do roboty. Dodatkowo Ubisoft nie wyciągnął lekcji z bolesnej historii, oferując praktycznie te same, nudne, powtarzalne zadania działające na zasadzie „idź-zabij-wróć”. Opatrzone tradycyjnie scenkami w większości zrobionymi bezpośrednio na silniku gry. Wszystko kłóci się niejako także z podniesionym poziomem trudności. Dokładnie jak w podstawce w wypadku podjęcia się jakiegoś zlecenia należy posiadać odpowiedni level. Wielka szkoda, że w nowej lokacji nie mamy za bardzo, na czym go wbijać, przez co musimy cofać się do centrum Egiptu.

Obserwuj nas w Google News

Tagi

GamingGry

Pokaż / Dodaj komentarze do: Assassin's Creed Origins: The Hidden Ones - recenzja dodatku DLC

 0