Audictus Voyager - Testy
Przejdźmy zatem do najważniejszego elementu, czyli jakości dźwięku. Słuchawki Audictus Voyager to zamknięta konstrukcja, którą wyposażono w naprawdę duże, bo 50 mm przetworniki. Jako że jest to typowy model wyposażony w standardowe złącze minijack, w trakcie testów posłużyliśmy się zarówno smartfonem Redmi Note 8 Pro, jak i zewnętrzną kartą dźwiękową PC ASUS Xonar DG, a dodatkowo muzyka odsłuchiwana była prosto z płyt na odtwarzaczu Denon DCD 1510 AE. Wybrane utwory z listy odtwarzania to:
- Mike Oldfield – „Altered State”
- Nick Cave – „Into my Arms”
- Bat For Lashes – „Sleep Alone”
- Avenged Sevenfold - “Hail to the King”
- Five Finger Death Punch - “ I Apologize”
- Pharrell Williams - “Happy”
- Michael Jackson - “Thriller”
- Metallica - “Enter Sandman”
Biorąc pod uwagę testy Leadera, który zapewne korzysta z tych samych 50 mm przetworników, mieliśmy spore nadzieje związane z Voyagerem, dlatego też ochoczo zabraliśmy się za odsłuchy, które tradycyjnie poprzedzone zostały kilkudziesięciogodzinnym wygrzewaniem słuchawek. Już pierwsze utwory pozwalają potwierdzić, że mamy do czynienia z bardzo podobnym, choć nie takim samym strojeniem. Wciąż nie jest to bowiem w pełni zrównoważone brzmienie, gdyż producent postawił na rozrywkową charakterystykę z lekko wysuniętym basem i sopranem oraz wycofaną średnicą. W tym przypadku można jednak mówić o planie litery U, ponieważ przejścia tonalne są łagodniejsze i płynniejsze. Detaliczność oraz oddawanie niuansów zdecydowanie nie odgrywały istotnej roli w trakcie projektowania tych słuchawek, czego wcale nie trzeba uznawać za wadę, ponieważ ciepłe i przyciemnione granie tych słuchawek powinno trafić w gusta mainstreamowego odbiorcy, poszukującego muzykalnego brzmienia, a niekoniecznie przejrzystości i najwyższej selektywności.
Voyagery pochwalić mogą się nieco podbitym basem, który ociepla i wypełnia ich brzmienie. Ten nie jest jednak zbytnio natarczywy i nie przesadza ze swoją nadmierną obecnością, dając pole do popisu przede wszystkim sopranom. Trochę brakuje mu głębi i szczegółowości, ale jest za to dość dynamiczny i nie tworzy efektu dudnienia, chociaż osobom przyzwyczajonym do mocnego basu brakować będzie w nim kopnięcia. Średnica jest minimalnie wycofana i przydałoby się jej nieco więcej przejrzystości, bo dochodzi do nas jakby zza cienkiej kotary, a wokale są nieco oddalone, przez co trudniej uzyskać efekt intymności w spokojniejszych utworach. Soprany są obecne i co istotne wysokie tony nie mają tendencji do nadmiernej metaliczności, nie kłują w uszy i nie generują sybilantów. Pasma te mogłyby wybrzmiewać nieco dłużej, a tyczy się to przede wszystkim talerzy perkusyjnych. Scena jest natomiast odpowiednio napowietrzona i rozchodzi się raczej wszerz niż w głąb. Całość przekłada się na spójne rozrywkowe brzmienie, które przede wszystkim sprawiać ma przyjemność i sprawdzać się w trakcie aktywnego użytkowania, choć potrafi usatysfakcjonować również w domowych zaciszu. Sprzęt sprawdza się także bardzo dobrze w przypadku mobilnych urządzeń, gdzie potrafi zaskoczyć głośnością.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Audictus Voyager - recenzja słuchawek klasy DJ Monitor