Recenzja dodatku Spider-Man: The Heist – poczuj kocie ruchy

To warto czy nie warto?

Czy za te trzy godzinki zabawy warto zapłacić 33 złote (obecna cena na PlayStation Network)? Jeżeli pełna wersja gry zrobiła na Was tak duże wrażenie jak na mnie, to zdecydowanie tak. Nawet jeśli czuje się ogromny niedosyt, gdy na ekranie pojawia się napis oznajmiający, że to już koniec The Heist. Warto jednak pamiętać, że pakiet wszystkich trzech DLC składających się na historię The City that Never Sleeps to już tylko 84 PLN i wszystko wskazuje na to, że kolejne dwa epizody tej opowieści będą tylko ciekawsze. Ci, którzy nie czują się na siłach, by spożyć jeszcze więcej Spider-Mana, nie mają tu jednak czego szukać, bo wszystkie wykonywane w dodatku czynności były już obecne w podstawowej wersji gry – tu są po prostu ubrane w nową historię.

Wszystko wskazuje na to, że kolejne dwa epizody tej opowieści będą tylko ciekawsze.

Wypada jednak uwypuklić to, że ta historia jest jak żywy komiks. Podkreśla wszystkie zalety dzieła Insomniac, czyli bezbłędne uchwycenie idei bycia Spider-Manem. A że zawartości chciałoby się mieć tylko więcej i więcej? To chyba też dobrze świadczy o tym tytule... chociaż zdecydowanie bardziej chciałbym poznać finał tej opowieści dzisiaj niż w grudniu. Jest to w dużej mierze zasługa Black Cat, idealnie grającej na emocjach Petera. Mimo jej całej wredności (nie da się inaczej tego nazwać) bardzo trudno jej nie polubić. Popkultura uwielbia zresztą tworzyć negatywne postaci tak, by były czarujące i tu się to totalnie udało. Kontynuujcie tę przygodę – poczujecie się w niej jak w domu. Tym bardziej, że dla wytrwałych pojawia się opcja śrubowania wyników w nowych wyzwaniach i odkrycie kolejnych trzech kostiumów Spider-Mana. The Heist jako pierwszy dodatek i wprowadzenie do The City that Never Sleeps sprawdza się bardzo dobrze. Oczywiście nie będę wystawiać takiemu niewielkiemu DLC oceny, to zostawię sobie na zakończenie trylogii. Już teraz napiszę jednak wyraźnie, że warto za się to zabrać. Na pewno spędzicie wtedy bardzo udane popołudnie lub wieczór, bujając się między wieżowcami Nowego Jorku.