Test płyty GIGABYTE TRX40 AORUS MASTER: budowa
Płyta główna GIGABYTE TRX40 AORUS MASTER została wykonana w standardzie E-ATX, zatem przed zakupem upewnijcie się, że będziecie ją w stanie zamontować w posiadanej obudowie (lub ją zmieńcie). Chłodzenie sekcji zasilania jest porządne - producent zamontował połączone ciepłowodem radiatory z prawdziwymi aluminiowymi finami, zamiast powszechnie stosowanych jednolitych bloków. Nieco inaczej sprawa wygląda dla chipsetu, gdzie analogiczny element swoje niewielkie rozmiary i prostą budowę nadrabia za pomocą wentylatora o średnicy 50 mm. Niestety, jest to cecha wspólna niemal wszystkich płyt głównych opartych o nowy mostek TRX40. Niemniej potrafi on pracować półpasywnie, a do dyspozycji użytkownika przygotowano trzy profile pracy: Silent, Balance oraz Performance. Aktywacja tego pierwszego ogranicza dolegliwości z nim związane do minimum. Z kolei 30 mm wentylator wspomagający chłodzenie VRM domyślnie pracuje w trybie ciągłym, ale nie jest głośny i w razie czego również można sprawić, by przy odpowiednio niskim temperaturach nie pracował wcale.
Dodatkowe wentylatory można podłączać do ośmiu, poprawnie rozmieszczonych, 4-pinowych złączy. Niewielkie zastrzeżenie można mieć jedynie do umiejscowienia tego, które wylądowało koło sekcji zasilania, gdzie dostęp po złożeniu zestawu może być problematyczny. Wszak jest to róg obudowy, a rozbudowane zestawy chłodzenia procesora, które z dużym prawdopodobieństwem będą łączone z testowaną płytą, nie ułatwią sprawy. Wszystkie gniazda wentylatorów mogą pracować w trybie napięciowym oraz PWM, toteż nie ma problemów z trybem półpasywnym. Kolorystyka płyty jest mocno stonowana, co może się podobać. Laminat jest bezsprzecznie czarny, zaś wstawki w odcieniach szarości nadają konstrukcji pewnego powiewu majestatyczności. Moim zdaniem taki projekt jest zdecydowanie ciekawszy od krzykliwego zestawienia kolorów, ale to już kwestia indywidualna. Diod LED z pełnym RGB nie ma tu zbyt wiele, bowiem ich obecność ogranicza się do małego paska na osłonie panelu I/O. Zachowanie oraz kolor podświetlenia są oczywiście modyfikowalne, za pomocą dostarczonego przez Gigabyte oprogramowania o nazwie RGB Fusion 2.0.
Wszystkie radiatory zostały przymocowane z wykorzystaniem śrubek, co jest dobrym posunięciem. Poza większą trwałością materiału, taki sposób instalacji to także szybszy i zdecydowanie łatwiejszy demontaż, co zaoszczędzi nerwów potencjalnemu nabywcy. Pod tym względem plus dla inżynierów Gigabyte, aczkolwiek nie da się ukryć, że w tej półce cenowej właśnie tego powinniśmy oczekiwać od sprzętu. Warto podkreślić również obecność płytki usztywniającej (ang. backplate), której zadaniem jest przede wszystkim ochrona elementów elektronicznych zamontowanych na rewersie laminatu.
Zastosowana sekcja zasilania składa się z szesnastu faz, zaś jej sercem jest kontroler PWM XDPE132G5C, który potrafi w takiej konfiguracji pracować natywnie, bez użycia podwajaczy (ang. doubler). Na każdą fazę przypada pojedynczy tranzystor TDA21472, ergo mamy do czynienia z rozwiązaniem zintegrowanym, tj. dwoma MOSFET-ami oraz sterownikiem w pojedynczej obudowie. Układy te mogą dostarczyć prąd o natężeniu dochodzącym w trybie ciągłym do 70 A, aczkolwiek trzeba dodać, że producent nie wspomina, w jakich warunkach przytoczona wartość jest możliwa do osiągnięcia, zatem najrozsądniej będzie zakładać temperaturę obudowy na poziomie 25 °C. Natomiast dla SOC przewidziano trzy fazy, wykorzystujące te same tranzystory, ale inny kontroler PWM - tym razem IR35204.
Kości pamięci instalujemy w ośmiu bankach, obsługujących moduły o pojemności dochodzącej do 32 GB (na slot) i maksymalnym taktowaniu wynoszącym 4400 MHz. W tej części laminatu znajdziemy również 24-pinowe gniazdo ATX, pojedyncze złącze USB 3.1 Type-C, wyświetlacz kodów POST (niżej są też diody diagnostyczne), przyciski Power/Reset, przełącznik kości BIOS-u, których mamy dwie, punkty pomiarowe napięć oraz piny dla pasków diod LED ("D_LED2" i "LED_C2"). Z kolei po prawej stronie, w okolicach sekcji zasilania, umiejscowiono dwie 8-pinowe wtyczki EPS.
Wśród złączy kart rozszerzeń mogę wymienić cztery sloty PCI-Express x16 (elektrycznie x16/x8/x16/x8) oraz pojedynczy PCI-Express x1. Wszystkie, podobnie jak M.2, są oczywiście zgodne ze specyfikacją PCI-Express 4.0, co w linii prostej wynika z tego, jakie procesory są obsługiwane i jaki chipset zamontowano. Jest to informacja istotna przede wszystkim dla posiadaczy kart graficznych z rodziny Navi, które - jako jedyne na rynku - są kompatybilne z tą wersją standardu. Pozostałe akceleratory zostaną po prostu zdegradowane do starszej 3.0. Odnośnie gniazd M.2, pierwsze dwa są podłączone bezpośrednio do CPU, a ostatnie do mostka południowego. Z ich użytkowaniem nie wiążą się żadne obostrzenia i wszystkie wspierają zarówno nośniki pracujące w trybie SATA, jak i PCI-Express.
Poniżej uplasowano złącze HD Audio, cztery wyprowadzenia USB (po dwa dla wersji 2.0/3.0) i punkty podłączenia termopar ("EC_TEMP1" oraz "EC_TEMP2"). Po prawej stronie odnajdziecie z kolei osiem portów SATA. Wszystkie zamontowane są kątowo, co ułatwia prowadzenie kabli i utrzymanie porządku oraz prawidłowej cyrkulacji powietrza w obudowie. Tak jak pisałem wcześniej, kości BIOS-u mamy dwie, a to eliminuje ryzyko związane z nieudanym flashowaniem firmware, wskutek chociażby zaniku zasilania. Co więcej, nie jesteśmy zdani na łaskę automatycznego wyboru, lecz sami wskazujemy, którą z nich chcemy mieć aktywną. Z kolei złącza podpisane "LED_C1" oraz "D_LED1" służą do podłączenia kolejnych pasków diod LED.
Jeśli chodzi o zintegrowaną kartę dźwiękową, mamy do czynienia z interesującym rozwiązaniem. Bardzo dobrze wszystkim znane będą kondensatory firmy WIMA, a także kodek Realtek ALC1220, od dłuższego czasu masowo montowany we wszystkich płytach ze średniej i wyższej półki. Nowością jest natomiast DAC od ESS, a konkretniej ES9218P SABRE, który może się pochwalić stosunkiem sygnału do szumu (SNR, ang. signal-to-noise ratio) na poziomie 130 dB. Jak takie połączenie spisuje się w praktyce? Po prostu bardzo dobrze, to ścisła czołówka wśród dotychczas testowanych konstrukcji. Ponadto jako ciekawostkę można wskazać obecność dwóch układów Realtek ALC4050H, po sztuce dla ALC1220 i dodatkowego DAC. Platforma sTRX4, najpewniej z uwagi na swój serwerowy rodowód, nie wspiera standardu HD Audio, stąd konieczność montażu owych scalaków. Dokumentacja ALC4050H co prawda jest niejawna, ale wygląda na to, że pełni on rolę mostka między USB a I²S.
Tylny panel jest chroniony przez plastikową osłonę i posiada zintegrowaną maskownicę. Znajdziecie tam przycisk służący do resetowania ustawień BIOS-u, a także drugi, aktywujący Q-Flash Plus (flashowanie firmware z pamięci USB, bez potrzeby montowania procesora i/lub RAM), oraz następujące złącza:
- dwa USB 2.0, oraz sześć 3.1 (w tym jedno Type-C), kontrolowane przez chipset AMD TRX40 oraz procesor Ryzen Threadripper,
- dwa RJ-45, realizowane przez zintegrowane karty sieciowe Aquantia AQC108 oraz Intel I211-AT,
- dwa SMA, służące do podłączenia dołączonej anteny Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac/ax,
- wejścia i wyjścia zintegrowanej karty dźwiękowej wraz z cyfrowym S/PDIF.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test płyty głównej GIGABYTE TRX40 AORUS MASTER. Nieco tańsza odmiana sTRX4