GTA - zrozumieć fenomen

GTA - zrozumieć fenomen

GTA i era dosłowności

GTA 3 rozsypało zabawki w piaskownicy, kolejne części zaczęły zmieniać je w prawdziwe narzędzia. Seria po udowodnieniu tego, że jej szalony zamysł przeniesienia żywego miasta w 3D i bycia w nim bandziorem, działa zaczęła dorastać. GTA po roku 2001 zaczęło przybierać konkretne konwencje, komentować świat, tworzyć trendy i przede wszystkim zyskiwać bohaterów. GTA: Vice City początkowo wyglądało jak skórka do podstawowej gry, jednak wyrosła na coś o wiele większego. Genialna ścieżka muzyczna, brutalne misje, wzięcie na warsztat filmów, na których wyrastały pokolenia (Miami Vice, Scarface itd.) potwierdziły moc, jaką chwycił w swe ręce Rockstar. I mimo iż w międzyczasie PS2 zaczęło pokazywać, że więcej obiektów już nie wyświetli i lepszych animacji nie przetworzy, nie było to ważne. Właśnie wtedy wylądowało na tej platformie gargantuiczne San Andreas. Tu już mieliśmy prawdziwe życie gangstera z dzielnic LA opanowanych przez czarnoskórych dilerów, bandytów i cwaniaczków. 

CJ stał się pierwszym bohaterem serii z prawdziwego zdarzenia, z własną angażująca historią, która ciągnęła się przez kolejne miasta. Były tu pociągi, samoloty, helikoptery, odżywianie, siłownia, Low Ridery, włamania, tuning, przejmowanie dzielnic, quady, lasy, pustynie, spadochrony, sklepy z ciuchami, fryzjerzy… trudno wszystko wymienić, a przecież to wszystko nie miało prawa działać na tej platformie. Tego rozmachu nie można było przez lata z niczym porównać. 

W GTA IV wróciliśmy do Nowego Jorku, któremu w GTA 3 nie można było oddać aż takiej sprawiedliwości. Teraz był cudowny, na nowej generacji (PS360) zyskał też grafikę HD, strzelanie z chowaniem się za osłonami, bohater miał telefon, a fantastyczna fizyka ciskała przedmiotami z jakością, której nie sposób było wymagać do tej pory od tytułów sandboksowych. A jednak to wszystko dowieziono, opowiadając historię ludzi, którzy szukając lepszego życia w Ameryce, muszą zejść na drogę przemocy, generując zbrodnię w ikonicznym otoczeniu stolicy świata. Dodatki fabularne rozbudowały ten tytuł o wyjątkową prezentację życia członków gangu motocyklowego i epopeję kręcącą się dookoła geja-gangstera, okraszoną pierwszym w pełni widocznym w grach AAA penisem świecącym nam z ekranu. Kto inny mógł go dowieźć?

 

W GTA V też wykonaliśmy powrót, tym razem do San Andreas. Pięć lat po GTA IV znów przekroczono wszelkie techniczne oczekiwania, osiągając przy okazji kosmiczny poziom grafiki i przywiązania do detalu. Przełączanie się w locie między trzema postaciami, żyjącymi swoim życiem w pełnym cyfrowego blichtru i brudu Mieście Aniołów szokowało tym, że taka produkcja może mieć jeszcze więcej mechanik i wątków. Gra zbudowana dookoła typowego filmu o napadach, była napędzana dążeniem do wielkiego bogactwa, przez trzech zupełnie różnych mężczyzn. Wspomagani byli oni szalonymi postaciami, które mogłyby grać w podkręconej, słonecznej wersji Rodziny Soprano. Tu wszystko szokowało poziomem wykonania. Fenomen GTA został dobitnie potwierdzony i nie było już jak z nim walczyć. Tak wykonanej gry, tak wyglądającej, tak wyprodukowanej nie mógł zrobić nikt inny. A dzika rozwałka generowana przez nas w centrum amerykańskiego show-biznesu, kina i obłudy uderza pomysłowością, na dosłownie każdą misję. Definicję piaskownicy pogłębiło GTA Online pokazujące, że istnieje drugie życie w grach online, albo konkretniej - w jednej grze - właśne w tej. Dzięki niej każdy może stworzyć swojego wirtualnego bandziora skupującego nieruchomości i wspaniałe samochody. Ale nie byłoby to tak angażujące gdyby nie to, że GTA Online to powrót do radości z odkrywania i chłonięcia swobody, jakie przyniosło światu pierwsze GTA. Dzięki niemu znowu mogliśmy usiąść w piaskownicy.

Fenomen GTA to stałe działanie poza schematem i podkręcanie własnych standardów i mechanik. To wspaniała seria, która od samego początku potrafi zgrywać się z intuicją gracza. Bawimy się w niej swobodą i odkrywaniem tego ile założeń z naszej codzienności w niej działa. Poza tym nie da się przecenić tego, że tak naprawdę w 2021 podstawy GTA niewiele się różnią od tych z 1997. Technologia zaliczyła w tym czasie skok w gwiazdy, a stanięcie się na środku ulicy, zatrzymanie samochodu, wyrzucenie z niego kierowcy i pojechanie w dowolnym kierunku wciąż nas bawi. Właśnie w tym tkwi sekret Grand Theft Auto - w ciągłym podnoszeniu poziomu kreacji świata, bez poświęcania i bezsensownego przebudowywania elementów, które ludzie kochają i które działają. Ze szczytu spadły już dziesiątki, jeżeli nie setki ekip, Rockstar zbudował sobie na nim willę i nie ma zamiaru się nigdzie ruszać. 

 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: GTA - zrozumieć fenomen

 0