Lockdown w internecie
Gracze kupują coraz więcej i coraz taniej. Obawa przed tym, że ceny wyskoczą w przestworza, okazała się słuszna tylko w przypadku sprzętu. Same gry są nam wręcz wpychane do gardła. Darmowe tygodnie i weekendy, wieczne wyprzedaże, wietrzenia magazynów - kurierzy mają teraz całoroczny grudzień. Pudełkowe przeboje są dostępne za naprawdę niewielkie pieniądze i nawet młodzi gracze mogą sobie pozwolić na wiele. Przy skromnym kieszonkowym da się już skompletować potężną kolekcję tytułów nie tylko na PC, ale i na konsolach. Od lat można było obserwować trend rosnącej przystępności cen gier (o ile nie chce się mieć wszystkiego w dniu premiery), także przez akcje w stylu rozdawania dużych tytułów za darmo na Epic Games Store. Każda firma, żeby przeżyć i budować konkretne plany na przyszłość, po prostu musi powiększać zasięgi. Jak wiadomo - cena czyni cuda, tu nie ma czarów, nawet w krajach „bogatych” chętniej kupuje się na dużej przecenie. A lepszej ceny niż „za darmo” jeszcze nikt nie wymyślił.
Sprzęt to już zupełnie inna kwestia. Tu chętnych też jest więcej i… dlatego jest drożej. Osoby mające spore oszczędności, lub dobrą, niezagrożoną pandemią pracę w jednym momencie zechcieli zmienić hardware do grania uznając lockdown za świetną okazję do wydania kilku tysi. Zbiegło się to z wypuszczeniem przez NVIDIA fantastycznej serii kart 3000, których produkcja wciąż pozostaje w tyle względem zapotrzebowania. Konkurencja w zdobyciu kart graficznych jest dodatkowo podbijana przez kopaczy kryptowalut, którzy wykupują już nawet laptopy gamingowe w poszukiwaniu bitcoinów. Ceny rosną, a ludzie wciąż kupują jakby miało nie być jutra - naprawdę niezwykły krajobraz… Tym bardziej że sami developerzy raczej nie biorą pod uwagę robienia gier specjalnie pod tak wysokie specyfikacje.
Bez precedensu jest też to, że w czasie kryzysu wypuszczono na rynek konsole nowej generacji. I choć ogólnie jest to dobry zabieg, zabieg, który dostarczył nam w płonącym świecie odrobinę normalności, to będziemy go pamiętać przede wszystkim z tego, że sprzętów tych ciągle brakowało. PlayStation 5 nie dość, że momentalnie znikało z półek sklepowych, to jeszcze utknęło w piekle bundli. Duże sieci szybko wywęszyły interes i zamiast sprzedać nam konsolę za 2500 PLN, dokładali do niej, drugiego pada i parę gier, akurat za tysiaczka więcej. Niby zebrali za to już wystarczająco dużo krytyki, by zaprzestać takich praktyk, ale wciąż próbują… wracając do tego, o czym wspominałem na początku - i tak nie ma gier. Ok, Sony dostarczyło chociaż remake Demon’s Souls, a teraz wychodzi Returnal, ale Microsoft nie ma nic. Wszystko, co jest na Series X można odpalić na Xboksie One z 2013 roku, (do kupienia obecnie za około 400 PLN). Marazm ten jest przesłonięty innymi problemami, ale nie oznacza to, że nie warto go podkreślać.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Jak Covid zmienił granie