Top 10 studiów, których już nie ma

Top 10 studiów, których już nie ma

7. Visceral Games

Studio, które początkowo nazywało się EA Redwood Shores od zawsze wydawało się mieć nad swoją głową topór. Początkowo ekipa była skupiona na robieniu tytułów na licencji, o raczej średniej jakości. Po przemianowaniu na Visceral Games wyskoczyli jednak z wielkim przebojem - inspirowanym filmem Obcy i mechanikami Resident Evil 4, napędzany mocą nowej generacji - chodzi o Dead Space, które stało się wielkim hitem. Produkowane w szybkim tempie kolejne dwie części i Dante’s Inferno nie wzbudzały już takich emocji, co doprowadziło studio do skraju opłacalności. Ostatnia szansa na odbudowę, czyli przejęcie licencji Battlefield w Battlefield: Hardline, niestety nie zadziałała. Electronic Arts zdecydowało się zamknąć studio po braku sukcesu tej gry. Do dziś wypada żałować, że nie dostali więcej swobody i czasu, bo gdyby nie byli zmuszani do kolejnych sequeli to, pewnie znakomicie radziliby sobie do dzisiaj.

 

6. Lionhead

Legendarne angielskie Lionhead… co można o nich napisać. Zaczęli swój żywot jako część Bullfrog, a skończyli w rękach Microsoftu. I niekoniecznie musiało się to wszystko tak źle potoczyć. Ich Black & White, słusznie jest wspominanym do dziś bardzo grywalnym i oryginalnym symulatorem boga. Seria Fable pięknie się rozwijała, do momentu zmiany warty w kierownictwie giganta z Redmond. Trudno było przewidzieć przy jej trzeciej części, że zniknie z naszych oczu na długie lata, a wraz z nią Lionhead. Niestety przeskok na Xboksa One i problemy developerskie Fable Legends, poparte coraz gorszym zarządzaniem sprawiły, że Lionhead już nie ma. To ogromna strata, bo mieli w rękach najprzyjemniejszego RPG-a akcji, jaki powstał poza Japonią. Postać Petera Molyneux także została źle zapamiętana, a to przecież wizjoner, który ma na koncie wiele sukcesów.

 

5. Neversoft

Charakterystyczna gałka oczna przebita sztyletem - już logo mówiło, że Neversoft to ekstremalna ekipa. Uderzyli nagle tytułem, który ukształtował całe pokolenie: Tony Hawk’s Pro Skater, a następnie popisali się świetną wizją Spider-Mana. Jako część Activision musieli jednak pompować swój sukces i dość szybko zaczęli masowo produkować kolejne gry o jeździe na deskorolce, na które był coraz mniejszy popyt. Po tym jak Acti przejęło prawa do serii Guitar Hero oddelegowano do kolejnych produkcji z cyklu właśnie Neversoft. Szał na muzyczne tytuły oparte o plastikowe instrument-kontrolery skończył się jednak po paru latach i wspaniali twórcy THPS byli już praktycznie innym studiem. Wygaszanie ich indywidualizmu zakończyło oddelegowaniem do pomocy przy Call of Duty i finalne wchłonięcie pracowników przez Infinity Ward. To smutne, że tak skończyli.

 

4. THQ

THQ rozrosło się do ogromnych rozmiarów i przez lata było wielką siłą w branży. Czy wydawali lepsze, czy gorsze gry - zawsze można się było spodziewać po nich pewnych zaskoczeń i oryginalności. Niestety to nie wystarczyło, by przetrwać rywalizację z umacniającymi się na swych pozycjach innymi gigantami, którym transformacja w erę konsol HD poszła dużo sprawniej. Darksiders, Destroy All Humans, Red Faction i Saints Row to świetne przykłady gier dobrych i dużych, ale takich, które nie potrafią podbijać serc milionów i bić sprzedażowych rekordów. Zawsze w tym czasie konkurencja miała coś głośniejszego, lub zwyczajnie lepszego. Łącząc to z licencyjnymi zawiłościami i inwestycją w zbyt dużo nierentownych przedsięwzięć THQ musiało wystawić się na sprzedaż. Na szczęście za przejęcie firmy wzięło się Nordic Games, które postanowiło skorzystać z mocy brandu i przemianować się na THQ Nordic. Pod nowym szyldem czuć, że projekty zarządzane są z głową i zaczynają uwalniać swój potencjał. I mimo iż THQ nie kojarzymy z jedną przełomową grą, to tworzyło przez długi czas bardzo wyraźny kontrapunkt dla Activision, EA czy Ubisoftu. Dziś takiego kontrapunktu bardzo brakuje branży.

 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Top 10 studiów, których już nie ma

 0