3. Telltale Games
Najbardziej klasyczny z możliwych przykładów zachłyśnięcia się własnym sukcesem. Telltale Games wypływając na szerokie wody wielkich pieniędzy łudką zwaną The Walking Dead, ściągnęło na siebie kłopoty. Forma epizodycznej przygodówki, z kolejnymi jej fragmentami zaciąganymi przez Internet była powiewem świeżości w swoich czasach. The Walking Dead urealniło wizję ciągle rozwijających się gier fabularnych, gier-seriali. Specyfika gamedevu rozbiła jednak to romantyczne marzenie, gdy okazało się, że każdy kolejny epizod się opóźnia, a gra nie działa ani nie wygląda coraz lepiej. Uwikłanie się w kolejne licencje, jak Batman, Gra o Tron czy Fables (z których wyszło The Wolf Among Us) bez dopracowania procesu produkcyjnego i na tym samym, niewyrabiającym silniku wywołało u graczy zawód. Szybko wyszło też na jaw, że nie opłaca się kupować tych gier w czasie premiery i lepiej czekać na przeceny gdy już wyjdą ich pełne “sezony”. Telltale Games dało nam masę emocji, ale finalnie byliśmy świadkami króciutkiego rozbłysku na niebie, a nie pojawienia się na nim nowej gwiazdy.
2. Black Isle
W czasach, w których gry na PC i konsolach mocno się od siebie różniły, było kilka firm, które doskonale się w nich wyspecjalizowały. Studio Black Isle to przykład najbardziej pecetowego z pecetowych podejść do kwestii RPG. Żyjemy jednak w okrutnym świecie, którym kręci kasa: do tego stopnia, że twórcy Fallouta, Planescape: Torment i Icewind Dale zbankrutowali. Drzwi do studia zamknięto po raz ostatni w 2003 roku, a magia tych marek i talenty, które za nimi stały rozpierzchły się po świecie i zostały naturalnie wchłonięte przez branżę. Bo niby nowe Fallouty wciąż powstają pod egidą Bethesdy, ale to przecież zupełnie inne gry (i na innym poziomie). W zniknięciu Black Isle pomogło oczywiście to, że kilka niewydanych nigdy projektów ciągnęło się latami (słynne MMO - Project V13) i mnożyło koszta, które nigdy się nie zwróciły. Jak zwykle w przypadku takich historii, zawiodło zarządzanie kryzysem i udawanie, że go nie ma, choć był widoczny z Księżyca.
1. LucasArts
Kiedy w 2013 roku Disney zamykał LucasArts była to już zupełnie inna firma niż w latach swej świetności, więc mało kto za nią płakał. Zanim jednak LucasArts rozmieniło się na drobne, było prawdziwym diamentem unikalnych przygód i przeżyć, a ich przygodówki do dziś stanowią wzór dla całego gatunku. Zaczynając od staruszka Maniac Mansion, przez Monkey Island, Indiana Jones czy Full Throttle, po wspaniałe zręcznościówki z logo Gwiezdnych Wojen - LucasArts było godnym swego miana growym odpowiednikiem wytwórni LucasFilm. Niestety tak jak magia George Lucasa w końcu została pokonana przez czas i zjedli go nowi młodzi gniewni, tak i gry LucasArts przestały być atrakcyjne dla większości odbiorców. Nawet zajęcie się przede wszystkim licencjonowaniem produktów z cyklu Star Wars było na tyle nieudolne, że bez żalu zabito studio-widmo, które u swych początków pełniło rolę fabryki snów. Śpij wygodnie staruszku. Niech moc będzie z tobą i kursor cię prowadzi.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Top 10 studiów, których już nie ma