Ace Combat 7: Skies Unknown – recenzja wielkiego przelotu

Ace Combat 7: Skies Unknown – recenzja wielkiego przelotu

Z głową w chmurach – grafika i muzyka

Twórcy Ace Combat 7: Skies Unknown muszą być maniakami militariów, nie widzę innej możliwości. Wzlatując w powietrze czujemy niesamowity pęd, a możliwość wybrania jednego z trzech widoków kamery (zza samolotu, z kokpitu, z oczu pilota) tylko zwiększa zaangażowanie w powietrzne starcia. Oczywiście trzeba było pójść na pewne kompromisy i obiekty naziemne są wyposażone w niewiele szczegółów, jednak wszystko co dzieje się nad nimi, odwzorowanie samolotów, przepiękne chmury, błękit nieba czy cudne ujęcia górskich szlaków, stoją na najwyższym poziomie. Podczas właściwej rozgrywki ekran przysłaniają sugestywne znaczniki i kursory wskazujące najbliższe cele, sojuszników, naszą szybkość, wysokość itd. Przy bardzo dużym tempie akcji, z ekranem zalanym zielonymi wskaźnikami, trudno dobrze podziwiać otoczenie, ale na szczęście po każdej misji możemy obejrzeć jej powtórkę z wielu kątów. Opcja ta przypomina oglądane w wyścigach samochodowych relacje z przejazdów, ale jest o wiele bardziej majestatyczna. Nie dość, że w końcu możemy podziwiać piękno naszych myśliwców, to jeszcze obracając kamerę dowolnie, w 360 stopniach, w pełni doceniamy kunszt grafików. O ile w praktycznie każdej grze, z którą miałem do czynienia, od razu wyłączałem oglądanie replayów, tak w AC7 chętnie spędzam przy nich czas. Po prostu siadam, kręcę kamerą, robię screenshoty i podziwiam, jak właściwie wyglądała misja, której przed chwilą się podjąłem. Nawet tak pozornie nieważna czynność sprawia tu masę frajdy.

Ace Combat 7: Skies Unknown – recenzja wielkiego przelotu

Warstwa dźwiękowa także należy do mocnych punktów tej produkcji. Każdy samolot brzmi inaczej, a dźwięk mijających się odrzutowców to prawdziwy miód dla uszu. Trudno też o piękniejszą melodię niż ta, którą wydają wybuchające jednostki przeciwnika. Mieszanka szybkiej, pompatycznej muzyki z odgłosami wojennymi zawsze gwarantuje świetne doświadczenia. Na to wszystko nałożono jeszcze warstwę „radiową” zawierającą komunikację jednostek wroga, naszych sojuszników i połączeń z dowództwem. Choć często jest to zbyt przytłaczające i nie da się wyłapać wszystkich komunikatów radiowych w ogniu walki, to... nie ma nic bardziej sugestywnego. Piloci często sobie docinają, a wiele dramatycznych wydarzeń ma miejsce nie w scenkach przerywnikowych, a właśnie podczas samej akcji. Projektanci dźwięku musieli włożyć tonę pracy, by wszystkie te elementy ze sobą współgrały, ale zdecydowanie im się to udało.

Ace Combat 7: Skies Unknown – recenzja wielkiego przelotu

Kolejnym ciekawym dodatkiem do AC7 jest możliwość korzystania z gogli VR (na PS4). Przygotowano pod nie trzy misje, możliwość swobodnych przelotów i oglądanie maszyn w hangarze. Dzięki nim naprawdę wejdziemy do wnętrza wojskowego samolotu. To świetne uzupełnienie całości, wypełnionej już po brzegi misjami dla jednego gracza i możliwością zabawy w multiplayerze. A jeżeli posypiemy to wszystko płynną animacją, efektownym systemem zniszczeń oraz pięknymi filmami CGI umieszczonymi pomiędzy misjami, to otrzymamy tytuł, któremu żaden fan wirtualnego latania się nie oprze. Myślę, że nawet osoby nie do końca przekonane, czy tego typu rozrywka im się spodoba, powinny dać grze szansę. Jeżeli rzadko ryzykujecie przy wyborze nowych tytułów, to niech pierwszy "niepewny" wybór tego roku padnie właśnie na Ace Combat 7. Możliwe, że znajdziecie w ten sposób swoją nową ulubioną serię, w której jest przecież co odkrywać, bo poprzednie części wciąż całkiem nieźle się trzymają.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Ace Combat 7: Skies Unknown – recenzja wielkiego przelotu

 0