California Access Python - Komfort użytkowania i dźwięk
Ze względu na wspomniany wcześniej mechanizm samoregulacji pałąka, California Access Python są naprawdę wygodne. Nie uciskają nam głowy, a ze względu na ich stosunkowo niską wagę i miłą "poduszeczkę" praktycznie ich nie czuć w trakcie noszenia. Sprawdzą się dobrze niezależnie od wielkości naszej głowy. Z drugiej strony welurowe pady są wyczuwalnie szorstkie, co może przełożyć się na obcieranie okolic naszych uszu w trakcie dłuższych rozgrywek. Aczkolwiek jest to ich jedyny potencjalny mankament. Ogólnie rzecz biorąc, są one średnio-miękkie i dosyć sprężyste. Gorzej izolują dźwięki otoczenia oraz bas, za to nadrabiają przepuszczalnością powietrza. Gdyby zastosowano tu poduszeczki obite sztuczną skórą, byłoby nam znacznie mniej komfortowo (uczucie gorąca, potliwość - zwłaszcza, że podświetlenie RGB też generuje trochę niechcianego ciepła).
Skoro już o podświetleniu mowa, przynajmniej w przypadku muszli prezentuje się atrakcyjnie i na pewno znajdzie swoich entuzjastów. Z drugiej strony iluminacja odpinanego mikrofonu to zupełnie inna bajka. W moim mniemaniu jest ona za mocna i rozpraszająca. Warto również zauważyć, iż jest ono czysto kosmetyczne oraz nie włącza się wraz z użyciem/wyciszeniem mikrofonu, dlatego tym bardziej nie rozumiem, czemu w ogóle je zaimplementowano. Włączyłem sobie je testowo na około 15 minut - dłużej nie wytrzymałem, ponieważ w godzinach wieczornych, świeciło ono tak jasno, że zwyczajnie nie mogłem skupić się na rozgrywce. Na szczęście można je w łatwy sposób wyłączyć za pośrednictwem przycisku na pilocie. Oprócz tego oferuje on potencjometr służący do kontroli poziomu głośności oraz suwak pozwalający nam wyciszyć/odciszyć mikrofon w dowolnej chwili. Choć nie jestem największym fanem wyglądu zastosowanego w CA Python przewodu zasilającego, to muszę przyznać, że nie powoduje on tak zwanego efektu mikrofonowego.
Przejdźmy zatem do kwestii najważniejszej… brzmienia. California Access Python oparto o dynamiczny przetwornik o średnicy 50 mm. Pracuje on w zakresie granic ludzkiego słuchu tj. od 20 do 20 000 Hz. Dynamika przetworników plasuje się na poziomie 109 Db, zaś Impedancja wynosi 22 Ohmy. Aczkolwiek ze względu, iż jest to headset oparty o interfejs USB, z własnym układem dźwiękowym, impedancja nie powinna zaprzątać nam głowy, gdyż nie będziemy mieli problemu z zasileniem i napędzeniem California Access Python nawet na komputerze z ziemniaka. Aby sprawdzić działanie słuchawek Python, najpierw wygrzałem je przez ponad dobę. Po upływie tego czasu przeprowadziłem odsłuchy za pomocą mojego prywatnego komputera, laptopa Lenovo i Steam Decka. Testowałem je zarówno z plikami FLAC, jak i na popularnych serwisach streamingowych, takich jak YT Music, Spotify, Deezer i Tidal. Zahaczyłem o różne gatunki muzyki, w tym phonk, raprock, metal, muzykę klasyczną i trap. Poniżej zamieściłem listę przykładowych utworów, które przesłuchałem w trakcie testów:
- BURZUM - H8.HOOD
- evil! - Sadfriendd
- Drift Aura - my!lane - Sakura’s Shadows
- Welcome to the party - Diplo, French Montana & Lil Pump
- A.D.I.D.A.S. - Korn
- Wait and Bleed - Slipknot
- I am the Bullgod - Kid Rock
- Dusted - Astroid Boys
- Woda sodowa - Saful, Karolina Stanisławczyk
- Żar - PRO8L3M, Monika Brodka
- Sweater Weather - The Neighbourhood
- Lonely Boy - The Black Keys
- The End / Undead - Zero 9:36, Hollywood Undead
- VOGUE - Bedoes, Lanek
- Army Of The Night - Powerwolf
- God’s Gonna Cut You Down - Marilyn Manson
- Benz-Dealer - Tommy Cash, Quebonafide
- Steh Auf - Lindemann
- Danse Macabre, Op.40, R.171 - Orchestre symphonique de Montréal
- J. Strauss II: An der schönen blauen Donau, Op. 314 - Berliner Philharmoniker
Podobnie jak w przypadku kwestii wykonania, jakość oferowanego dźwięku przez CA Python jest sporym zaskoczeniem. Słuchawki grają czysto i poprawnie. Bas jest nienachalny, wręcz lekko wycofany. Po części jest to kwestia powiązana z welurowymi, przepuszczającymi powietrze i dźwięk padami. Możliwe, że po zmianie na skórzane, bas nieco by się wzmocnił. Dominujące są tutaj góra wraz ze średnicą. Wokale brzmią całkiem nieźle jak na słuchawki za 189 zł. Są naturalne, niczym niepodkoloryzowane. W trakcie odsłuchu nie odnotowałem występowania sybilantów, co jest kolejnym pozytywnym zaskoczeniem. Scena może nie jest szczególnie szeroka, za to California Access Python pochwalić się może zadowalającą separacją dźwięków. Nie miałem najmniejszych problemów z rozróżnieniem poszczególnych instrumentów i odgłosów. Nawet na najwyższym ustawieniu głośności na potencjometrze nie słychać statycznego szumienia, które lubi pojawiać się w niektórych słuchawkach z własnym układem dźwiękowym, gdy są w spoczynku.
Pozycjonowanie w grach stoi na dobrym poziomie, mając na głowie California Access Python słysząc odgłosy nadciągającego przeciwnika na pewno nie pomylimy strony, z której ten hałas do nas dobiega. W przypadku muzyki powiedziałbym, że najlepiej w moim odczuciu brzmią utwory zakrawające o rock, metal lub pop, nieco słabiej prezentuje się natomiast rap, a szczególnie trap. Złego nie mogę także powiedzieć o zaimplementowanym w CA Python mikrofonie. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że brzmi on znacznie lepiej niż w słuchawkach HyperX czy SPC Gear Viro. Oczywiście zbiera trochę szumów, co słychać szczególnie w momentach, gdy panuje cisza. Aczkolwiek oddanie naszego głosu jest bardzo zbliżone do rzeczywistego, jest klarowny i nietrudno go zrozumieć. Kilkoma słowami, nie rozczaruje naszych kolegów, gdy usłyszą nas w tym headsecie po raz pierwszy na Discordzie czy Team Speaku. Rzecz jasna, dobrze sprawdzi się też na zajęcia zdalne w szkole lub na uczelni.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test California Access Python - ten budżetowy headset potrafi miło zaskoczyć