Call of Duty: WW2 - The Resistance - recenzja DLC

Call of Duty: WW2 - The Resistance - recenzja DLC

Choć Call of Duty: WWII nie spełniło wszystkich pokładanych w nim nadziei, to jednak było udaną odsłoną ultrapopularnej serii, a sam powrót do korzeni w postaci II wojny światowej stanowił, o ironio, powiem świeżego powietrza. Chyba większość fanów tego cyklu, w tym i ja, miało już po prostu dosyć kolejnych futurystycznych strzelanek, a Battlefield 1 pokazał, że jest apetyt na wielkobudżetowe strzelanki bazujące na historycznych konfliktach. Oczywiście, jeśli ktoś nie lubił flagowej serii Activision ze względu na przesadnie widowiskową i pełną skryptów kampanię czy chaotyczny multiplayer, to WWII nie zmieniło jego zdania na temat serii, bo odsłona ta pozostała wierna tym założeniom, ale ja osobiście bawiłem się z podstawką naprawdę świetnie. Bardziej przyziemny charakter trybu sieciowego, który nie wymagał ode mnie małpiej zręczności, sprawił, że ponownie mogłem odnaleźć swoje miejsce na polu walki. Tym chętniej wypróbowałem więc pierwszy dodatek do WWII, który zatytułowano The Resistance.

Pierwszy pakiet DLC do Call of Duty: WWII nie bez kozery nazwano The Resistance, ponieważ tym razem twórcy, czyli amerykańskie studio Sledgehammer Games, zdecydowali się postawić na lokacje związane z historycznymi zrywami ruchów oporu. Na początek czekało mnie jednak lekkie rozczarowanie, ponieważ oprócz typowych 4 map dla trybu multiplayer, tym razem otrzymaliśmy tylko 3 (w tym jeden odświeżony klasyk), ale sprawa szybko się wyjaśniła i ostatecznie nie jesteśmy poszkodowani. Okazuje się bowiem, że osobno otrzymujemy także zupełnie nową mapę opartą na wykonywaniu misji dla trybu Wojny, który zadebiutował w WWII i z miejsca stał się moim ulubionym. Oczywiście nie zabrakło także kolejnego scenariusza dla trybu Zombie, który zatytułowano „Na brzegu mroku” i ten kontynuuje przygody bohaterów z podstawki.

Zacznijmy jednak od podstawowego dania, czyli 3 wspomnianych map dla multiplayera. Nie znajdziemy tu żadnych zwariowanych projektów, ale w tym przypadku jest to jak najbardziej zrozumiałe, ponieważ mówimy o odsłonie, która próbuje poważnie podchodzić do historycznych realiów, więc nie było tu miejsca na fantazję. Tym samym mapy w dodatku nie odbiegają jakoś zasadniczo od tego, co otrzymaliśmy już w podstawce i jeśli tamten zestaw nie przypadł Wam do gustu, to The Resistance raczej tego nie zmieni. Z drugiej strony jeżeli klimat i ogólne założenia relatywnie niedużych map, na których dzieje się naprawdę dużo, to Wasz żywioł, to tutaj otrzymacie więcej tego typu dobroci.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Call of Duty: WW2 - The Resistance - recenzja DLC

 0