Crash Bandicoot N.Sane Trilogy będzie dla wielu osób wyjątkowym powrotem do czasów dzieciństwa i kultowego PSX. Tytuł w odpowiedni sposób dostosowano do dzisiejszych standardów, zachowując jednocześnie tego ducha, za którego go pokochaliśmy. Niewątpliwym plusem jest fakt, że w cenie 100-160 złotych (w przypadku wersji pecetowej) dostajemy pakiet trzech stosunkowo długich oraz złożonych produktów. Postarano się o dołożenie kilku ciekawych rozwiązań, jak choćby odmieniony system zapisu. Ciekawy okazuje się poza tym tryb Time Trial polegający na ukończeniu levelów w jak najkrótszym czasie. Otrzymujemy tym samym nieco więcej niż klasycznego odgrzewanego kotleta zapakowanego w nowe opakowanie za wyższą niż standardowo sumę. Niestety nie wszystko złoto, co się świeci, a nostalgiczne wspomnienia nie powinny nam całkowicie przysłaniać obrazu sytuacji, gdyż produkt posiada minimalne wady. Otóż w wielu przypadkach pomysłodawcy za bardzo postawili na czysto losowe pokonywanie przeszkód - dodajmy do tego to, że Crash jest zwykłą ofermą, która nie potrafi wykonać prostego skoku oraz reaguje z opóźnieniem wpływającym na potencjalną przegraną. Ciężko stwierdzić, czy ów lag został celowo wprowadzony do gry, czy stał się wynikiem czysto technicznego błędu. No i jeszcze ważna uwaga, przez wyższy stopień trudności Bandicoot dedykowany jest bardziej dorosłym odbiorcom niż ich pociechom, które zwyczajnie mogą nie wytrzymać ciążącej na nich presji. Jednak mimo drobnych uchybień gra jest wręcz obowiązkowa dla fanów starszych klasycznych platformówek i osobiście bawiłem się przy niej wyśmienicie.
Mimo kilku wad zremasterowana trylogia Crasha jest grą, przy której bawiłem się wyśmienicie.
Wracając zaś do remasterów, ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy rynek w pełni zaakceptuje taką formę wydawania gier. Obecnie panujące trendy utwierdzają nas w przekonaniu, że przykuwa ona uwagę sporej ilości zwolenników, szczególnie że część tytułów traci w ten sposób ekskluzywność i otwiera się na zupełnie nowe platformy, docierając do dużo większej liczby odbiorców. Wielkie korporacje widzą ten stan rzeczy, dlatego w przyszłości z pewnością będą serwować nam więcej tego typu dań, choć na przeszkodzie stanąć może oczywiście firma odpowiadająca za konkretną konsolę (w praktyce trudno jednak wyorazić sobie takie blokady). Czy zatem możemy liczyć na to, że The Last of Us zadebiutuje na sprzęcie Microsoftu? Raczej nie ma na to szans, bo Japończycy nie wypuszczą z rąk takiego hitu, ale w przypadku starszych produkcji mogą być bardziej chętni do współpracy. Osobną kwestią jest natomiast cena takich kotlecików, bo w przypadku wersji konsolowych autorzy często życzą sobie średnio 160 złotych, co w zdecydowanej większości wypadków jest sporą przesadą i bardziej rozsądną propozycją byłaby kwota sięgająca poziomu maksymalnie 100 złotych. Wyjątek od reguły stanowią gry pokroju omawianej powyżej trylogii Crasha, w ramach której dostaliśmy nie jedną, ale aż trzy spore produkcje. Tak czy inaczej, uważam, że tworzenie tego typu tytułów ma głębszy sens wyłącznie w przypadku ich multiplatformowości oraz wniesienia czegoś więcej niż dostosowanej do dzisiejszych standardów oprawy wizualnej.
Crash Bandicoot N. Sane Trilogy
Klimat pierwowzoru, oferująca szeroki wachlarz pułapek oraz innych możliwości platformówka, oprawa wizualna, trzy części w jednym zestawie
Powtarzalność kilku poziomów pod względem wizualnym, opóźniona reakcja kierowanej postaci, brak polskiej wersji
Ceny (na dzień publikacji): ok. 160,99 zł (PC), 140 zł (PS4), 159 zł (Xbox One)
Grę do testów dostarczył:
Pokaż / Dodaj komentarze do: Crash Bandicoot N. Sane Trilogy - recenzja gry