Fifa 20 to produkt oferujący setki godzin zabawy w multiplayerze, trybach online i rozgrywkach dla jednego gracza. By zdobyć tu każdy puchar i wygrać wszystko należałoby zgarnąć główną wygraną na loterii, rzucić szkołę czy pracę i przez kilka miesięcy nie robić nic innego, tylko grać w Fifę. Pod względem skali to imponująca gra. Nie zapominajmy jednak o tym, że twórcom zależy przede wszystkim na przynoszącym im krocie trybie FUT, w którym bez konkretnych inwestycji zbudowanie konkretnej drużyny niemal graniczy z cudem. Wydaje się wręcz, że cała reszta gry jest dodatkiem do FUT-a, a nie odwrotnie.
Mimo wielu słodko-gorzkich zdań w tej recenzji, jestem pod wrażeniem wielkości Fify 20. To tytuł, który bez problemu wypełni wam każdy wolny wieczór aż do września 2020.
Chętni do grania „jeszcze jednego meczu” będą mogli tu spędzić cały rok, aż do premiery kolejnej odsłony. To wciągająca, wymagająca skupienia, pełna miłości do futbolu produkcja. Jej jedynym wyraźnym problemem jest to, że jest to kolejny tego typu tytuł z rzędu. Kolejny, który promuje tylko dwa-trzy sposoby gry, nie pozwalając prowadzić drużynom takim, jak np. waleczne Atletico Madryt, skupiony na posiadaniu piłki i szybkich reakcjach Juventus czy też totalnie mieszający pozycjami swoich zawodników Liverpool. Jeżeli nie gracie jak tytani dominacji pokroju napędzonej Barcelony, Manchesteru City czy też Bayernu, to czeka was ciężki czas... ale jak się przestawicie i pójdziecie na wymianę ciosów, to kolejne zwycięstwa powinny w końcu na was spłynąć.
Mimo wielu słodko-gorzkich zdań w tej recenzji, jestem pod wrażeniem wielkości Fify 20. Chciałbym to wyraźnie podkreślić – to tytuł, który bez problemu wypełni wam każdy wolny wieczór, aż do września 2020. Twórcy nie przekonali mnie jednak w kwestii tego, czy ze swą niepodważalną pozycją, nieograniczonym budżetem i popularnością totalną wciąż robią dobrą robotę. Wydaje mi się, że z tym silnikiem można zrobić o wiele więcej i sprawić, by mecze były rozgrywane prościej, bez sztuczek, na dużej intensywności, walce i w zdecydowanie bardziej wyrównany sposób. Fifa 20 to produkcja błyszcząca, popisowa, niemal galowa, która odrzuca fakt, że futbol to gra wyrastająca z brudu, złamanych nosów i lokalnych bohaterów mieszkających dwie ulice od stadionu. To warstwa, której tu zdecydowanie brakuje – tak samo jak i wyraźnych zmian systemowych względem poprzedników. Nawet pomimo braku najwyższej oceny pod względem zawartości to jednak wciąż mistrzostwo świata i pewny plan na każdy wieczór. Taki nasz piłkarski syndrom sztokholmski.
FIFA 20
Ogrom trybów, licencje, dynamika meczu, tryb Volta
Częsty chaos w polu karnym, bardzo dużo automatyzmów, niewielkie zmiany względem poprzedniej części
Cena na dzień publikacji: 199 PLN (PC), 239 PLN (PS4, XOne)
Pokaż / Dodaj komentarze do: FIFA 20 – recenzja