Czas spędzony z Concrete Genie to mieszanka skakania, malowania nowych wzorów na ścianach i rozwiązywania prostych zagadek przy pomocy dżinów. Jest to połączenie ładnej oprawy, bajkowej muzyki i kilku przyjemnych mechanik. Czasem gameplay potrafi trochę zaskoczyć, ale ogólnie produkcja Pixelopus potwierdza zasadę, że gry kierowane do dzieci szybko zjadają własny ogon, nie oferując konkretnych niespodzianek. To, że jest łatwo i przyjemnie, nie jest równoznaczne z tym, że takie gry nie potrzebują wyraźnych zmian, rozwoju, nowości. Na pewno będzie to boleć starsze osoby sięgające po ten tytuł. Młodsi odbiorcy też mogą w pewnym momencie poczuć, że przygoda ma problem z rozkręceniem się. Jest jednak druga strona medalu: gra jest na tyle krótka, że trudno zdążyć się nią naprawdę znudzić. I paradoksalnie z tego powodu może się spodobać nie tylko młodszym graczom. Nawet dla kogoś doświadczonego taka przygoda, szybka i bezproblemowa, stanowi bowiem świetny kontrast względem gier, którymi jesteśmy faszerowani na co dzień. Tabelki, levele, headshoty, składanie setów, robienie idiotycznych questów „idź tam i wróć”, losowanie skórek w lootboksach i tak dalej... ile można. Po czymś takim bardzo przyjemnie zasiąść do gry, która jest lekką platformówką z dużą dawką kreatywności. Wartość relaksacyjna Concrete Genie to zdecydowanie jej największa wartość.
Pytanie tylko, czy grę nastawioną na to, by była przystępna nawet dla osób, które pierwszy sięgają po pada, krytykować za jej strukturę? Bo może i nie działa tu kilkanaście systemów naraz i bogowie gameplayu nie siedzieli miesiącami nad odwzorowaniem każdego ruchu pędzla i jego wpływu na cyfrowy świat, ale nie zawsze o to chodzi. Concrete Genie jest dobre takie, jakie jest. Chociaż kolejna opowieść o wrażliwym chłopcu, który odkrywa, że dzieci znęcające się nad innymi to tak naprawdę słabe, skrzywdzone istotki, jest obraźliwie banalna. Da się to jednak przeżyć. Choć największy ból sprawiło mi właśnie śledzenie wszystkiego, co związane z fabułą. Odpuszczenie sobie pseudo-komentarzy rzeczywistości na rzecz stworzenia jakiegoś kolorowego, pełnego dżinów świata byłoby chyba fajniejsze. Im dalej w grę tym bardziej jednak wątpiłem, by designerzy podołali czemuś na tyle ambitnemu... Ogólnie trochę za dużo tu sztampy, za dużo chodzenia utartymi szlakami i za dużo cieplutkich zagrań pod publiczkę. Najlepsze co się dzieje w tym tytule to malowanie, które warto byłoby rozwijać w ewentualnej kontynuacji.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Concrete Genie – chłopiec i wesoły diabeł kontra świat