Recenzja Mass Effect: Legendary Edition - Trzy Kolory

Recenzja Mass Effect: Legendary Edition - Trzy Kolory

To mój ulubiony sklep w całej galaktyce - Podsumowanie

Mass Effect bez dwóch zdań się zestarzał, uczynił to jednak z godnością. Udało się to osiągnąć także poprzez opieszałość konkurencji, bo przez ten cały czas nikt nawet nie próbował zrobić kosmicznej epopei tej skali. Nikt nie podjął się też tworzenia trylogii gier, w których dostępne są duże wybory fabularne, połączone w jedną narrację na przestrzeni lat. I właśnie to jest największa zaleta Mass Effect - mimo wielu tak pozornie sztampowych rozwiązań (kolejny cover shooter, dialogi podzielone na dobre/złe/neutralne, miksowanie Star Treka i Star Wars) w ogólnym rozrachunku jest to przedsięwzięcie unikalne. To gra, która jest czymś więcej niż tylko sumą swoich cech. Poza tym to fantastyczny generator wspomnień. Czego by nie pisać o wzlotach i upadkach BioWare, to nie jeden pamiętny moment umieścili w przygodach Sheparda. Mass Effect: Legendary Edition nawet jako gra pozbawiona swej legendy jest najdłuższym blockbusterem na rynku, zapewniającym więcej zwrotów akcji niż związki celebrytów na Instagramie. To zestaw gier reprezentatywny dla swej epoki. 

Mass Effect: Legendary Edition to produkt zawieszony między starymi zaletami i starymi niedoskonałościami. I paradoksalnie te drugie z perspektywy czasu łatwiej wybaczyć, a te pierwsze wydają się jeszcze większe.

Mass Effect: Legendary Edition

Otrzymaliśmy zestaw, który kipi zawartością fabularną (poza podstawowymi grami, jest w nich jeszcze 40 DLC) i wciąż potrafi porwać. Jeżeli tylko potrafimy wybaczyć początkową drętwotę, do której trzeba się przyzwyczaić, to możemy przeżyć tu naprawdę wielką przygodę. Jest to jednak kino dla tych, którzy lubią przyjmować rolę entuzjastów i nie kwestionować tego co oferują kolejne "zagęszczacze epickości". Nie naprawiono tu pewnych ustępstw, na które seria poszła prawie 15 lat temu, bo nie było to zwyczajnie możliwe. Dlatego Mass Effect: Legendary Edition to produkt zawieszony między starymi zaletami i starymi niedoskonałościami. I paradoksalnie te drugie z perspektywy czasu łatwiej wybaczyć, a te pierwsze wydają się jeszcze większe. Można mieć różne gusta, lubić inne gatunki itd. ale dla trylogię ME po prostu wciąż wypada mieć na koncie.

 

Mass Effect: Legendary Edition

 Tona zawartości, wyjątkowa przygoda, wciąż potrafi dobrze wyglądać, muzyka

 Brak trybu multiplayer z ME3, potrafi być mocno niekonsekwentna, strzelanie najmocniej się zestarzało, brak spójności w polskiej wersji językowej (inny dubbing w 1 i 2, część 3 w ogóle nie ma polskiego dubbingu)

 

Cena na dzień publikacji: 289 PLN (PS4, PS5, PC, XOne, XS)

Recenzja na podstawie wersji na PS4

 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Mass Effect: Legendary Edition - Trzy Kolory

 0