Mute Air - Oprawa
Na remake'i gier z tak dużym stażem można patrzeć na dwa sposoby. Pierwszy to porównywanie ich do obecnych hitów, drugi to sprawdzenie ile poprawiono względem oryginału. THPS 1+2 z perspektywy dzisiejszego odbiorcy wygląda jak ładny, ale niskobudżetowy tytuł – wszystko wygląda w nim, tak jak powinno i rusza się bez spadków animacji. Jest totalnie płynnie i nie ma problemów z poczuciem klimatu skateboardingu. Za to gdybyśmy porównali 1+2 z tym co wyszło na PlayStation w 1999 i 2000 roku to będzie to potężny przeskok. Oczywiście nie było to trudne, biorąc pod uwagę jak bardzo wzrosła moc sprzętów do grania przez ten czas, ale i tak warto odnotować, że gra wygląda dobrze. Plastyczność poziomów i ich wyjątkowy design doceni każdy, jednak to jak wiele zyskały na nowych platformach, docenią ci, którzy pamiętają ich pierwotne wersje. To świetne uczucie wrócić na plansze, które zna się na pamięć i ujrzeć je w jakości dorównującej naszym wspomnieniom.
THPS 1+2 ma prawdopodobnie najlepszy soundtrack złożony z licencjonowanych piosenek od czasu ukazania się GTAV.
Muzycznie mamy za to do czynienia z totalną ekstraklasą. Nie będę się hamował: THPS 1+2 ma prawdopodobnie najlepszy soundtrack złożony z licencjonowanych piosenek od czasu ukazania się GTAV. Do utworów, które działały kiedyś, dodano nowe, idealnie pasujące do klimatu serii. Dla całej deskorolkowej kontrkultury punkowe i hiphopowe utwory zawsze były niczym sztandar, a twórcy gry doskonale to zrozumieli. Z głośników usłyszycie zarówno A Tribe Called Quest, Merkulesa jak i Skeptę. Do przedstawicieli nowej fali powracają kultowe utwory Bad Religion, Anthrax, Rage Against The Machine. Lepiej się po prostu nie da, a to tylko kilku z 60 autorów piosenek do gry. Jeżeli lubicie obalać system, pijąc Coca-Colę, to będą to dla was idealne utwory.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Tony Hawk's Pro Skater 1+2 – powrót na rampę