Test pięciu laptopów z GeForce RTX 3060 na pokładzie, czyli jak TGP przekłada się na wydajność
Wybór laptopa do gier to niełatwa sprawa. Nie dosyć, że gamingowe notebooki przeważnie kosztują krocie, to na dodatek producenci sprzętu nie ułatwiają nam zadania, często ukrywając wiele szczegółów, które mogą mieć kluczowy wpływ na nasze doświadczenia z danym produktem. Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej w ostatnich latach, kiedy to NVIDIA zrezygnowała z oznaczeń Max-Q dla swoich niskonapięciowych wersji mobilnych kart graficznych i teraz jej GPU mogą być konfigurowane w bardzo szerokim zakresie mocy, co w bardzo istotny sposób wpływa na wydajność takiej grafiki. Oznacza to, że nie wiemy do końca, czego spodziewać się po konkretnej laptopowej karcie graficznej, bo w zależności od jej limitów mocy, może ona oferować drastycznie różną wydajność. W tym teście postaramy się dokładnie pokazać, o jakich różnicach mowa i w tym celu przetestowaliśmy 5 laptopów wyposażonych w kartę graficzną GeForce RTX 3060.
W tym teście postaramy się dokładnie pokazać, o jakich różnicach mowa i w tym celu przetestowaliśmy 5 laptopów wyposażonych w kartę graficzną GeForce RTX 3060.
Trochę historii
Zanim jednak przejdziemy do testów, warto najpierw wyjaśnić kilka kwestii, a także przypomnieć, jak wyglądało to do niedawna. Jeszcze kilka dobrych lat temu NVIDIA stosowała wyraźne rozróżnienie między swoimi desktopowymi grafikami a kartami mobilnymi wykorzystywanymi w gamingowych laptopach, które jeszcze za czasów serii GeForce 900 (Maxwell) posiadały literę M na końcu nazwy lub też nie zwierały charakterystycznego GTX. Jednak zmieniło się to wraz z debiutem modelu GeForce GTX 980 MXM, który nie tylko porzucił M w nazwie, ale i oferować miał poziom wydajności desktopowego odpowiednika. Tę strategię kontynuowano wraz z nadejściem architektury Pascal, gdzie stacjonarne grafiki i ich mobilne odpowiedniki bazowały na tych samych GPU o praktycznie identycznej konfiguracji, ale oczywiście z niższym limitem mocy. To rodziło jednak pewne problemy, ponieważ producenci chcieli sprzedawać drogie laptopy o topowych specyfikacjach, choć ich maszyny nie zawsze radziły sobie z chłodzeniem tak wydajnych podzespołów, dlatego też wprowadzali restrykcyjne limity mocy, m.in. na GPU, obniżając tym samym ich wydajność. To zaś prowadziło do dużych rozbieżności w osiągach laptopów, które na papierze wydawały się praktycznie identyczne.
NVIDIA z czasem postanowiła coś z tym zrobić i wprowadziła oznaczenie Max-Q dla niskonapięciowych wariantów mobilnych kart graficznych z serii GeForce GTX 1000, które obejmowało też serie GeForce RTX 2000 i GeForce GTX 1600 (architektura Turing), ale i to wywoływało kontrowersje. Głównie z tego powodu, że Zieloni promowali warianty Max-Q jako specjalnie zoptymalizowane pod kątem smukłych gamingowych laptopów, które wówczas dopiero zaczynały pojawiać się na rynku, a niekoniecznie przyznając, że wiąże się to z dużym spadkiem wydajności. Co więcej, producenci dość swobodnie podchodzili do korzystania z tego oznaczenia, więc gracze przeważnie i tak nie byli pewni, co zaoferuje GeForce w danym laptopie.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test pięciu laptopów z GeForce RTX 3060 na pokładzie, czyli jak TGP przekłada się na wydajność