Shadow of the Colossus - Recenzja

Shadow of the Colossus - Recenzja

Shadow of the Colossus to gra z bardzo prostą historią. Co nie znaczy, że nudną, bo mamy tutaj do czynienia z jednym z najlepszych dramatów w formie gry wideo. Wcielamy się w młodego bohatera, który poszukując sposobu na wskrzeszenie swojej towarzyszki, trafia do ziemi zakazanej. W mrocznym zamczysku spotyka tajemniczą istotę twierdzącą, że jest w stanie przywrócić kobietę do życia, jednak aby to uczynić trzeba zabić 16 legendarnych kolosów. Bohater zawiera z nią pakt i bez zastanowienia wskakuje na swego wiernego rumaka Agro i rusza w kierunku pierwszego giganta. Tak wygląda cała historia. Nie uzyskujemy tutaj zbyt dużo informacji ani o bohaterach, ani o świecie. Wszystkie informacje uzyskujemy w czasie cutscenek otwierających i zamykających zabawę. Tych kończących grę nie zamierzam oczywiście przytaczać. Odkrycie czym są tytułowe kolosy i czemu wstęp do krainy, w której dzieje się akcja został zakazany, potrafią wywołać gęsią skórkę nawet na rękach najdzielniejszego woja. Tak jak powiedziałem, nie ma tutaj mocnego nacisku na fabułę. Wszystko przez większość czasu dzieje się w wyobraźni gracza. Dialogi ograniczają się do słuchania poleceń ducha ze świątyni. Ma to na celu budowanie napięcia i poczucia bezradności naszego bohatera. Nie jesteśmy w stanie sprzeciwić się Dorminowi w żaden sposób. Od jego widzimisię zależy przyszłość młodej kobiety, która w wyraźny sposób była ważna dla bohatera. Nikt nie łamie przecież świętych praw dla zwykłej dziewki w karczmie prawda?

Shadow of the colossus

Gameplayowo zabawa jest niezwykle prosta. Jak zresztą cała gra. Nasz bohater wyrusza na spotkanie z 16 gigantami zamieszkującymi ten świat. Do walki z każdym z nich wykorzystać może miecz, łuk i ewentualnie swojego konia. Każdy kolejny gigant to złożona zagadka środowiskowa, która wymaga od nas ruszenia głową. Aby zwyciężyć, musimy odnaleźć słabe punkty przeciwnika, które objawiają się jako świecące symbole na jego ciele. Nie każdy z symboli oznacza punkt witalny potwora, niektóre wykorzystywane są np. do powalenia bestii na kolana, aby wspiąć się na jej grzbiet. Albo inną część ciała. Im dalej w las, tym ciężej będzie walczyć z gigantami. Przeszkadzać będzie nam głównie szybko spadająca stamina, ale i na to znajdzie się sposób. W grze możemy polować na jaszczurki, a dzięki zjedzeniu ich ogona zwiększymy nieco staminę, co pozwoli nam na dłuższą walkę z potworem bez potrzeby regeneracji. W remake’u zdecydowano się zmienić wygląd paska staminy. Zamiast rosnącego okręgu, który z czasem zaczynał przysłaniać znaczną część ekranu, zdecydowano się na dodanie standardowego paska, który zacznie się wydłużać w miarę naszych postępów w grze. Jest to z pewnością wygodniejsze rozwiązanie i brawa dla twórców remake’u za tą zmianę.

Shadow of the colossus

Sama podróż do kolosa to przeżycie. Oczekiwanie, napięcie, niepokój - te uczucia dominują w trakcie jazdy na grzbiecie wiernego Agro. Natomiast, kiedy w końcu po wielu próbach dotrzemy w pobliże kolosa, kiedy ziemia pod nami drży od uderzeń stóp giganta, zaczyna pojawiać się koncentracja. Cel jest przed nami, musimy tylko odkryć jego słabe punkty, poznać zachowanie i w końcu uderzyć. Dla zasady zaznaczę, że każda bestia posiada swoje unikalne cechy. Nie wszystkie też poruszają się po ziemi, co dodatkowo utrudnia sprawę. I choć graficznie, o czym za chwilę, zmieniło się dużo, to pod względem sterowania wciąż mamy do czynienia z grą na PS2. Dla jednych będzie to z pewnością plus, bo w grze czuć dzięki temu ducha oryginału, ale mnie osobiście denerwowało sztywne sterowanie i mała responsywność postaci, szczególnie w czasie jazdy konnej. Jednak rozumiem, że takie sterowanie stanowiło istotną część zabawy w oryginale i zbytnie mieszanie w tym aspekcie mogłoby wpłynąć na odbiór całości.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Shadow of the Colossus - Recenzja

 0