Słuchawki dość przyjemnie zaskoczyły mnie stonowanym designem, wyzwalającym poczucie trwałości i jakości. Zwykle słuchawki gamingowe dość pokracznie próbują przyciągnąć uwagę błyszczącymi plastikami, czerwonymi wstawkami i wykończeniem rodem z filmów science fiction. Można powiedzieć, że na tle pokracznej konkurencji, to najnowsze Corsairy wyróżniają się stosunkowo prostą stylistyką i jeśli podobnie jak ja okres młodzieńczego buntu macie już za sobą, a do kryzysu wieku średniego jeszcze daleko, z pewnością radośnie sięgniecie po tę konstrukcję. Ogólne wrażenia pozostają dobre także po wzięciu sprzętu w dłoń. Nie jest to najlżejsza konstrukcja, z jaką miałem do czynienia, ale z pewnością nie można postawić zarzutu, że sprzęt jest za ciężki. Producent nie podaje wagi urządzenia, ale udało mi się ustalić, że jej wartość to około 310 gram.
Całość jest utrzymana w Corsairowej czarno-szarej kolorystyce. Na szczęście dostępne są także dwie trochę bardziej hipsterskie wersje, mogące pochwalić się niebieskimi lub zielonymi wykończeniami, co sprawdza się głównie do obszyć czy ramki. Są one także troszkę droższe – testowany przeze mnie sampel kosztuje 280 złotych, a za kolorki trzeba dopłacić 20 złotych. Jeśli chodzi o materiały, to dominuje tu plastik, nie licząc metalowej siateczki po bokach muszli. Podobnie jak w przypadku wagi, tak również w przypadku przewodu trudno znaleźć informację o jego długości. Miarka rozwinęła się do około 190 centymetrów. Niestety nie zastosowano tu coraz bardziej popularnego rozwiązania w pełni modularnego okablowania, pozwalającego odłączyć przewód przy samych słuchawkach. Na szczęście ten, co jest na stałe, jest wystarczająco długi, elastyczny i choć nie zastosowano oplotu itd., sprawia wrażenie wystarczająco solidnego. Jeśli mamy ochotę skorzystać z dołączonych słuchawek, trzeba będzie posłużyć się znalezionym w opakowaniu rozdzielaczem i podpiąć wejście/wyjście. Bardzo dobrze, że chociaż ten element możemy sobie odłączyć, gdy mikrofon jest niepotrzebny.
jeśli podobnie jak ja okres młodzieńczego buntu macie już za sobą, a do kryzysu wieku średniego jeszcze daleko, z pewnością radośnie sięgniecie po tę konstrukcję
Przewód wychodzi z lewej muszli słuchawek i w jego okolicy mamy taki jakby “panel sterujący”. Widzimy tam wyjście na słuchawki, domyślnie zabezpieczone gumową zaślepką, dalej przycisk pozwalający dezaktywować mikrofon i potencjometr do regulacji głośności. Tego typu rozwiązania zwykle znajdziemy na pilocie umieszczonym na przewodzie, co umożliwia szybszy dostęp, niż do panelu, który trzeba sobie wymacać gdzieś na słuchawkach. Jest to na szczęście mały problem, do którego można przywyknąć i kwestia bardziej indywidaualna. Skoro jesteśmy już przy bocznych częściach słuchawek, to tak jak wspominałem, zewnątrz miejsca membran pokrywa metalowa, ażurowa kratka, a w jej środku umieszczono srebrne logo Corsair. Od wewnątrz mamy bardzo grubą, materiałową część, która ma zapewnić komfort i możliwość nieprzerwanego noszenia słuchawek przez długie godziny. Materiał jest elastyczny, miękki i bardzo przyjemny w dotyku. Dalej, 13 milimetrów w jego głąb, znajdziemy pokryte cienkim materiałem 50 milimetrowe membrany, chronione jeszcze przez plastikową konstrukcję przed wszystkimi próbującymi nierozważnie wkładać tam palce. Obie muszle łączy wystarczająco elastyczny, plastikowy pałąk. Gdzieś w jego wnętrzu musiano przepuścić przewody dołączające prawą muszlę. Ze względu na grubość plastików, średnica ukrytego przewodu jest pewnie mikroskopijna. Słuchawki bezproblemowo obracają się, dostosowując do powierzchni styku z głową i ich wielkość pozwala pokryć całe małżowiny uszne.
O odpowiedni docisk do skroni powinna zadbać umieszczona na pałąku, gruba część wyścielona miękkim materiałem, dodatkowo elegancko obszytym. Jeśli zdecydowaliście się na inną wersję kolorystyczną, to właśnie nitka będzie zdobić słuchawki w wybranym przez Was kolorze. Oprócz nici, kolorem będzie odznaczać się cienka obwódka otaczająca metalową siatkę na zewnątrz słuchawek. Pałąk umożliwia bezproblemową regulację wysokości, tak by pasowały nawet do wielkich zniekształconych głów starożytnych Sumerów. Warto przy nich pomajstrować, bo oprócz wrażeń dotykowych, wiąże się to także z położeniem membran względem uszu i tego, jakie pasmo częstotliwości będziemy bardziej słyszeć. Na górze pałąku znajdziemy jeszcze ciemniejszy niż cała konstrukcja napis Corsair. Do opisania został nam jeszcze długi na kilkanaście centymetrów pałąk z mikrofonem. Jest on bardzo elastyczny i możemy go dowolnie powykręcać na wszystkie strony. O jego możliwościach rejestrowania głosu, podobnie jak o dźwięku, porozmawiamy w następnej części. W praktyce to jedne z najwygodniejszych słuchawek, jakie miałem na głowie. Mijały godziny, a ja nie odczuwałem żadnego dyskomfortu w związku ze źle wyważonym naciskiem. Nie miałem żadnej potrzeby dać swoim uszom odpocząć, ani też odczucia, że w tej części głowy robi mi się gorąco. Pod tym względem wypadają nawet lepiej niż chwalone za ergonomię i testowane przeze mnie niedawno testowane Asus Cerberus V2. Corsair HS50 trudno było mi ściągnąć jeszcze z jednego powodu – dobrze grają. Czas by skupić się na tej kwestii.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Słuchawki Corsair HS50 - Ergonomia i nienaganna jakość dźwięku