SMX Rascal Wireless - Komfort użytkowania
Kształt Silver Monkey X Rascal Wireless nie jest wyjątkowy. Bazuje ona bezpośrednio na znanym i lubianym Logitechu G Pro Wireless, ale odróżnia się od niego obecnością perforacji w kształcie plastra miodu w niemal identycznym wzorze, jak otworki starego wypustu Gloriousa Model O. Właśnie dlatego SMX Rascal Wireless dzieli z nim tę samą wadę, czyli perforację na łopatkach LPM i PPM, która jak pokazał Model O, dla wielu graczy bywa irytująca, a zwłaszcza użytkowników stosujących chwyt aggressive claw. Właśnie z tego powodu nowa wersja Glorious Model O otworków w łopatkach nie posiada.
Silver Monkey X Rascal Wireless, ze względu na swój uniwersalny kształt, powinna dobrze współpracować z większością chwytów (za wyjątkiem aggressive claw z wymienionego wcześniej powodu). Przyciski główne napędzają Huano Blue Shell, których żywotność wynosi 20 milionów kliknięć. Najważniejszą cechą tych przełączników jest ich niezawodność, ponieważ nie mają problemów z double clickiem, co jest powszechnym zjawiskiem w chińskich przełącznikach produkcji Omron. Na papierze do ich aktywacji wymagany jest nacisk 74 g, ale jak wykazał mój pomiar, w przypadku sztuki testowej realnie LPM i PPM działają odpowiednio z siłą 68 g i 64 g. Innymi słowy, są to ciężkie switche, niebędące selektywnie dopasowywane do siebie na etapie produkcji. Podobnie jak w przewodowej Silver Monkey Rascal łopatki przycisków głównych przejawiają jedynie niewielki post-travel, co uznalibyśmy za drobną wadę w myszy za mniej więcej 400 zł, ale tutaj nie ma na co narzekać.
Przyciski boczne działają bez zarzutu. W ich przypadku również nie stwierdziłem nieprawidłowości w funkcjonowaniu. Cechują się średnią siłą nacisku, w ich przypadku pre-travel nie istnieje, a post-travel jest tylko lekko odczuwalny. Niestety w przycisku zmiany DPI można odnotować delikatne luzy, powodujące jego chybotanie. Podobnie jak LPM i PPM, switch znajdujący się pod nim można skategoryzować jako ciężki. Rolka przewijania nie zachwyca, zastosowano tu tani enkoder i przeciętne, OEM-owe kółko scrolla. Scrollowanie jest niestety mało precyzyjne, ale na szczęście enkoder jest dosyć cichy, więc nic nie grzechocze, poszczególne stopnie są wyczuwalne, a opór przy przewijaniu jest umiarkowany. Ślizgacze również nie oferują nam spektakularnych osiągów, za to przynajmniej mają płynny ślizg i nie szarpią - aczkolwiek opór, jaki stawiają, jest dosyć spory.
Zgodnie z deklaracją producenta mysz waży 90 gramów, co zresztą udało mi się potwierdzić własnym pomiarem. Zatem możemy skategoryzować Silver Monkey X Rascal jako mysz średniej ciężkości, gdyż daleko jej do ultralekkich myszek, pomimo posiadania perforacji. Poza irytującym kablem zasilającym, który nadaje się tylko do okazyjnego ładowania i niczego więcej, Silver Monkey X Rascal Wireless jest wygodną w użytkowaniu myszką, mimo kilku pomniejszych problemów. Niestety, jednym z jego największych ograniczeń i niedogodności jest brak zewnętrznego oprogramowania do zmiany DPI lub regulacji innych parametrów urządzenia. Szkoda, gdyż oprogramowanie jest niezbędnym elementem myszy gamingowej. Z tego powodu musimy korzystać tylko z dostępnych trybów dpi i funkcji ukrytych pod skrótami klawiszowymi. Zanim przejdziemy do dalszej części recenzji, dodam tylko, że na pokładzie SMX Rascal Wireless znajduje się akumulator o pojemności 600 mAh, który teoretycznie powinien nam zapewnić do dwóch tygodni czasu pracy na jednym cyklu ładowania.
Jednak bazując na moich własnych doświadczeniach zazwyczaj Rascal Wireless wytrzymywał około 11 do 13 dni. Natomiast ładowanie od 0 do 100% zajmuje do kilku godzin. Sam gryzoń łączy się z komputerem za pośrednictwem transmitera radiowego 2.4 GHz, który nie ma zauważalnych opóźnień. Każdy nasz ruch jest relatywnie szybko odwzorowywany przez kursor. Trzeba jednak pamiętać, że mając do czynienia z sensorem PMW3325 należy się przygotować na jego ostry charakter działania, typowy zresztą dla starszych czujników optycznych.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja SMX Rascal Wireless - tańsza inspiracja Logitech GPW powraca w bezprzewodowej formie