Sprzęt otrzymujemy w średnich rozmiarów kartonie, na którym producent chwali się najważniejszymi cechami produktu, a w jego wnętrzu znajdziemy wytłoczkę z samym routerem, kablem Ethernet RJ45, zasilaczem oraz dokumentami, w tym instrukcją obsługi i poradnikiem konfiguracyjnym (jedynie w języku angielskim). Nie uświadczymy tu żadnych dodatków, choćby karty z nazwą sieci, hasłem czy numerem WPS i dane te umieszczono na naklejce na "podwoziu" urządzenia. Niemniej jednak zestaw, jaki dostarcza nam Tenda, nie odbiega w żaden sposób od tego, co oferują inni producenci w tym segmencie cenowym, więc jakiekolwiek narzekania traktować można jako zwykłe malkontenctwo.
Sam router to stosunkowo niewielka czarna konstrukcja o kanciastym i dość futurystycznym kształcie nadającym urządzeniu agresywnego charakteru. Wyraźnie widać, że producent celował ze swoim produktem w graczy, ponieważ akcesoria im dedykowane często posiadają podobny design, a umieszczone z przodu diody informacyjne w postaci niebieskich LED-ów tylko potęgują ten efekt. Całość obudowy wykonano z twardego, matowego plastiku, który może nie wygląda najbardziej stylowo, ale jest wyraźnie praktyczniejszy niż błyszczące tworzywa, do których zamiłowanie ma TP-Link. Cieszy też nienachalna promocja marki, ponieważ jedyne logo umieszczono z lewej strony przedniej ścianki routera.
Zarówno boki, jak i cały spód obudowy, poszatkowane są otworami, które poprawiać mają wentylację podzespołów urządzenia. Spód kryje zaś cztery plastikowe nóżki, które ze względu na brak jakiegokolwiek ogumienia i niską wagę sprzętu nie zapewniają najlepszej przyczepności. Nie zabrakło także otworów umożliwiających montaż routera na ścianie. Pewną niedogodnością jest natomiast obecność tylko 4 diod informacyjnych: systemowej, WAN, LAN i Wi-Fi. Nie mamy więc osobnych LED-ów dla każdego z portów LAN czy sieci bezprzewodowych i producent zdecydował się w tym przypadku na wariant jak najbardziej uproszczony (jak już sugerowałem, pewne cięcia musiały tu nastąpić). Idąc dalej, otrzymujemy aż 4 anteny dookólne 5 dBi (dwie z tyłu i po jednej na bokach), ale te zintegrowane zostały na stałe, więc pozbawieni jesteśmy możliwości ich podmiany na mocniejsze. Z tyłu znajdziemy zaś jedynie złącze zasilające, przycisk do włączania/wyłączania Wi-Fi, WPS/Reset oraz 4 porty Ethernet: 1 WAN i 3 LAN. Tutaj także mogę się przyczepić i nie tylko do ich małej liczby, ale do oznaczania wszystkich żółtym kolorem. Standardem jest bowiem, że do WAN wykorzystywany jest niebieski kolor, co przydaje się, kiedy mamy utrudniony dostęp do tylnej ściany urządzenia i próbujemy podłączyć kable nieco na wyczucie.
Ocena samego designu jest kwestią zupełnie subiektywną i choć osobiście preferuję bardziej stonowane lub nowoczesne konstrukcje (niekoniecznie w kształcie spłaszczonego prostopadłościanu), to zapewne stylistyka AC10 może podobać się sporej grupie potencjalnych odbiorców. Jeśli zaś chodzi o jakość wykonania, to trudno cokolwiek zarzucić produktowi Tendy w tym zakresie. Co prawda całość wykonano ze "zwykłego plastiku", ale jednak spasowanie poszczególnych elementów nie budzi zastrzeżeń, nic tu nie trzeszczy, ani też nie ugina się pod naciskiem, więc router zasługuje w tym aspekcie na pozytywną ocenę. Sprawdźmy jednak, jak urządzenie wypada pod względem oprogramowania i co oferuje dedykowana mu mobilna aplikacja.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Tenda AC10 - recenzja niedrogiego routera 802.11ac Wave 2.0