Test Cooler Master GM32-FQ. Menu ekranowe (OSD)
Jak już wspominaliśmy, menu ekranowe Cooler Master GM32-FQ obsługiwane jest za pomocą sześciu przycisków z tyłu monitora (a w gruncie rzeczy to pięciu, bo ostatni to włącznik/wyłącznik). Dżojstik obiektywnie jest wygodniejszym rozwiązaniem, ale producent nie najlepiej spisał się także, jeśli chodzi o realizację sterowania przyciskami. Tym bardziej że OSD ma poziomą strukturę, a przyciski rozmieszczono pionowo, więc ciężko się w tym połapać. Co więcej, kolejność funkcji przycisków także jest dość dyskusyjna, a na dodatek ich klik jest twardy, więc szybko potrafią męczyć. To wszystko sprawia, że obsługa OSD jest mało wygodna, a czasem wręcz frustrująca. Można było łatwo to obejść, gdyby producent pokusił się o aplikację systemową, na wzór wielu konkurentów, ale niestety takiej nie dostaliśmy.
Mało intuicyjna wydaje się też lokalizacja poszczególnych opcji (np. regulacja overdrive znajduje się w ustawieniach obrazu przy każdym z trybów obrazu do wyregulowania z osobna), ale nie można narzekać na funkcjonalność. Producent przygotował kilka profili dedykowanych poszczególnym gatunkom gier czy scenariuszom użytkowania (film, tekst, czytanie), a nie zabrakło także kilku gamingowych opcji, począwszy od dopalacza, przez tryb stroboskopowy (motion clearness) i Adaptive-Sync, po celownik ekranowy. Czasem zdarzają się drobne wpadki, jak opcje pisane małą literą, ale nie jest to nic wielkiego i bardziej boli brak języka polskiego w menu. Stylistycznie OSD utrzymane w czarno-fioletowych barwach prezentuje się w porządku, bez wodotrysków, ale też nie tandetnie czy oldschoolowo, jak w tanich monitorach. Generalnie jednak oprogramowanie wymaga jeszcze trochę poprawy i dopracowania.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test Cooler Master GM32-FQ. Czy specjaliści od chłodzenia umieją w monitory?