Test karty graficznej Asus GTX 1050 Ti 4 GB Expedition

Akcelerator zapakowano w miniaturowe, kartonowe pudełko, zdominowane przez czerń i odcienie czerwieni. Na przodzie umieszczono zdjęcie karty wraz z informacją o zastosowanym GPU, a tył pochłonęła graficzno-tekstowa prezentacja funkcji. Ciekawostką jest notka o sugerowanym do niniejszej grafiki zasilaczu. Producent poleca jednostkę o mocy znamionowej 300 W i obciążalności linii +12 V równej... 42 A. Nad bezpieczeństwem zawartości czuwa tekturowe wypełnienie. Akcesoriów nie uświadczymy.

Sam GTX 1050 Ti 4 GB Expedition, na tle innych modeli z tym układem, prezentuje się dość topornie. Nie tylko z uwagi na większą długość wynoszącą tutaj 210 mm, ale także maskownicę chłodzenia w kształcie lekko tylko ściętego prostopadłościanu, zakrywającą cały laminat. Za chłodzenie chipu Pascal GP107-400 odpowiada monolityczny radiator wykonany z aluminium wraz z duetem wentylatorów osiowych o średnicy łopatek 75 mm. Sekcja zasilania w układzie 3+1 nie posiada odpromiennika.

Karta oczywiście nie posiada backplate'u, do czego akceleratory ze rdzeniem GTX 1050 Ti zdążyły już wszystkich przyzwyczaić. Płytka drukowana jest za to głęboko czarna, co powinno zaspokoić potrzeby estetów. Na krawędzi bocznej widać miejsce przeznaczone dla gniazda zasilania, ale takowe jednak nie znalazło się w końcowym projekcie. Brak złącza SLI jest całkowicie zrozumiały, wszak żaden Pascal poniżej GTX 1070 nie wspiera tej techniki.

Wyjścia obrazu są łącznie trzy: DisplayPort 1.4 HDR, DVI-D oraz HDMI 2.0b. Jest to typowy zestaw dla GTX 1050 Ti. Naturalnie śledź jak również sama karta są dwuslotowe. Dla przypomnienia - żaden GeForce serii 10 nie przesyła sygnału analogowego. Tym samym zastosowanie prostego adaptera DVI -> D-Sub (VGA) nie jest możliwe. Uzyskanie połączenia ze starszymi monitorami bądź wybranymi modelami projektorów wymaga zakupu cyfrowo-analogowego konwertera sygnału.