Karta zapakowana jest w pudełko, a właściwie pudełeczko o wymiarach niegdyś popularnych, kartonowych opakowań od gier. Szata graficzna prezentuje się typowo dla Zotaca, co oznacza żółto-szary motyw graficzny i duże natężenie danych technicznych. Zawartość niestety nie powala. Wewnątrz znajdziemy tylko akcelerator z monochromatyczną broszurą informującą o konieczności pobrania sterowników z witryny Nvidii. Wykonane z masy papierowej zabezpieczenie nie budzi zastrzeżeń.
Sama karta jest równie filigranowa co jej opakowanie, i mierzy dokładnie 174 mm - wraz z wystającą poza obrys laminatu maskownicą chłodzenia. Jeśli chodzi o radiator, to składa się on z umiarkowanie gęstego, aluminiowego użebrowania, dwóch rurek cieplnych o średnicy 6 mm i takiej samej liczby wentylatorów. Te są z kolei 70-milimetrowe. Niestety 2-pinowy kabelek zasilający zdradza brak tachometru. Mówiąc prościej, prędkości obrotowej nie da się programowo odczytać, typowo dla kart GTX 1050 Ti.
Odwracając kartę widzimy odkryty, ale elegancki z racji czarnej barwy laminat. Niska masa wyklucza możliwość deformacji, także nie ma powodu do obaw. Na krawędzi bocznej zaskakuje natomiast wolna przestrzeń przeznaczona dla gniazda PCIe PEG. Widać, że producent przewidział jeden projekt płytki drukowanej dla kilku różnych modeli. I akurat ten testowany dodatkowego zasilania nie posiada. Oczywiście złącza SLI nie uświadczymy - bo GTX 1050 Ti tej technologii nie obsługuje.
Co zastanawiające, śledź jest jednoslotowy - choć całość okupuje w obudowie de facto dwa sloty. To najprawdopodobniej kolejny efekt przygotowania wspólnej bazy pod wiele konstrukcji. Tak czy inaczej, zestaw wyjść obrazu prezentuje się standardowo, zapewniając po jednym złączu DisplayPort 1.4 HDR, DVI-D oraz HDMI 2.0b. Dla przypomnienia - żaden GeForce 10 nie wspiera sygnału analogowego, więc niemożliwym jest zastosowanie adaptera D-Sub (VGA).
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test karty graficznej Zotac GTX 1050 Ti 4 GB OC Edition - Pascal kieszonkowy