Oprogramowanie
Archer AX10 to pierwszy router TP-Link, który testujemy, wyposażony w odświeżony interfejs GUI. Już na wstępie możemy zdradzić, że nowy interfejs mocno przypadł nam do gustu i choć nie mieliśmy większych uwag co do poprzedniego, to jednak jego odświeżona odsłona wypada jeszcze lepiej. Dashboard jest jeszcze bardziej przejrzysty i intuicyjny, dzięki czemu łatwiej się po nim nawiguje. Co więcej, jest też szybszy, a choć zachowano podział na podstawowe ustawienia i zaawansowane, to teraz na wierzchu znajdziemy tylko najbardziej potrzebne opcje (bez tych bardziej skomplikowanych, które przeznaczone są dla entuzjastów i osób lubiących administrację domową siecią). Ma to sens, więc brawa dla TP-Link za ten lifting, tym bardziej, że całość prezentuje się bardzo nowocześnie i zastosowane pastelowe kolory są miłe dla oka.
Konfiguracja wstępna routera jest dziecinnie prosta, ponieważ po jego podłączeniu należy jedynie połączyć się ze wskazaną siecią (SSID), wykorzystując dostarczone hasło, udać się pod adres tplinkwifi.net lub skorzystać aplikacji mobilnej Tether dostępnej na Androida i iOS oraz podążać za prostymi poleceniami wyświetlanymi na ekranie (ustawiamy nowe hasło, strefę czasową, sieć Wi-Fi itd.). Całość zajmuje dosłownie kilka minut i jesteśmy gotowi do działania. A jeśli jesteśmy już przy Tether, to jest to ta sama aplikacja (pisaliśmy o niej już kilkukrotnie) wykorzystywana do zarządzania innymi routerami lub wzmacniaczami sygnału od TP-Link. Oferuje ona bardzo intuicyjny interfejs, który umożliwia m.in. sprawdzanie stanu urządzeń, konfigurowanie uprawnień dostępu oraz monitorowanie sieci. Poza tym, w połączeniu z usługą TP-Link Cloud, pozwala na zdalne zarządzanie sprzętem sieciowym. Nie da się jednak ukryć, że jest ona wyraźnie okrojona w stosunku do oprogramowania udostępnionego na komputerach (choć do codziennej kontroli naszego routera w większości przypadków okaże się w pełni wystarczająca), więc w omawianiu software'u bazować będziemy właśnie na PC. Niemniej Tether zaliczyć trzeba bez wątpienia na poczet plusów sprzętu sieciowego od TP-Link, tym bardziej, że smartfon praktycznie zawsze mamy pod ręką, dzięki czemu możemy szybko sprawdzić potrzebne nam informacje czy ustawić istotne w danym momencie funkcje, np. z zakresu kontroli rodzicielskiej, kiedy potrzebujemy szybko odciąć naszym dzieciakom dostęp do sieci. Co więcej, apka wyróżnia się przejrzystym stylem graficznym, intuicyjnym interfejsem i przeważnie logicznie pogrupowanymi opcjami.
Wracając do przeglądarkowego GUI, w jego nowej wersji producent zdecydował się na wyodrębnienie trzech podstawowych opcji: mapa sieci (stan naszego połączenia, wyszczególnieni klienci wraz z informacjami o wykorzystaniu przez nich łącza itd.), Internet (konfiguracja połączenia internetowego i klonowanie adresu MAC) oraz sieć bezprzewodowa (ustawienia Wi-Fi, zarówno dla 2,4 GHz, jak i 5 GHz, w tym konfiguracja sieci dla gości). Co ciekawy, okazuje się, że router nie wspiera kanału o szerokości 160 Hz, co wprowadzono wraz z Wi-Fi 6 i musimy się raczyć 80 Hz. Oznacza to potencjalnie znacznie niższą wydajność w prędkości transferów. Cała reszta znajduje się w zakładce zaawansowane i trzeba przyznać, że taki podział rzeczywiście ma sens, gdyż podaje na tacy tylko to, czego przeciętny użytkownik naprawdę potrzebuje. Co więcej, GUI wspiera polski język, co zawsze jest zaletą, ale brakuje w nim na razie bardzo dobrego systemu podpowiedzi, który posiadała poprzednia wersja.
W sekcji zaawansowanej znajdziemy z kolei to, co tygryski lubią najbardziej, ale z racji tego, że dział ten został niemal wprost przeniesiony z poprzednich routerów TP-Link, nie będziemy się powtarzać (zainteresowanych odsyłamy choćby do recenzji modelu Archer C5400X) i skupimy na najciekawszych kwestiach. Warto wspomnieć tu choćby o obecności Smart Connect, które odpowiada za automatyczny wybór częstotliwości, kanału i jego szerokości i w praktyce sprawuje się naprawdę bardzo dobrze, więc warto korzystać z tej funkcji. Nie brakuje także harmonogramu sieci bezprzewodowej czy technologii Airtime Fairness, polegającej na promowaniu wydajniejszych użytkowników bezprzewodowych, którzy są w stanie przesłać większą ilość danych w żądanym przedziale czasu.
W optymalizacji wydajności Wi-Fi pomaga także QoS (Quality of Service), ale Archer AX10 otrzymał uproszczoną wersję tej usługi, pozwalającą jedynie na przypisanie priorytetów poszczególnym klientom i określenie prędkości pobierania i wysyłania, a zabrakło priorytetów dla poszczególnych aktywności (np. grania). Rodziców ucieszą za to na pewno funkcje w ramach kontroli rodzicielskiej, które umożliwiają filtrowanie treści, ograniczanie czasu spędzanego online i sprawdzanie historii przeglądanych stron swoich bliskich. Tutaj również poczyniono jednak pewne cięcia względem droższych routerów TP-Link i nie otrzymujemy choćby predefiniowanych ustawień ze względu na wiek. Z racji tego, że Archer AX10 nie oferuje pakietu TP-Link Homecare, nie uzyskujemy także dostępu do antywirusa Trend Micro. Nie ma też opcji zainstalowania alternatywnego software’u, ale nie brakuje za to wsparcia dla VPN, firewalla czy opcji wiązania adresów IP i MAC. W ogólnym rozrachunku, nowe oprogramowanie TP-Link oceniamy bardzo pozytywnie, a pomimo pewnych cięć w Archer AX10, router jak na swoją klasę i tak może pochwalić się całkiem sporą funkcjonalnością.
Pokaż / Dodaj komentarze do: TP-Link Archer AX10 - test najtańszego routera Wi-Fi 6 (AX)