Xiaomi 11T - Ekran
Zdecydowaną większość przodu Xiaomi 11T zajmuje wyświetlacz otoczony bardzo cienkimi ramkami, którego taflę przełamuje jedynie niewielkie okrągłe wycięcie na kamerkę przednią - nad nim znajdziemy też niemal niewidoczny grill głośnika do rozmów, który nie kryje niestety diody powiadomień, ale w przypadku tego producenta przyzwyczailiśmy się już do korzystania z Always-On Display oraz podświetlanych krawędzi. Jeśli chodzi o sam panel, to jest to 6,67-calowy panel AMOLED, który ma chyba wszystko, czego można oczekiwać po tej półce cenowej, a nawet więcej - wyświetla 1 mld kolorów, oferuje rozdzielczość 2400x1080 pikseli, adaptacyjne odświeżanie 120 Hz (z możliwością wyboru 60 Hz), próbkowanie dotyku na poziomie 480 Hz, pokrycie palety kolorów DCI-P3 i wsparcie dla HDR10+.
Złego słowa nie można też powiedzieć o jasności, bo w trybie manualnym możemy liczyć na blisko 500 nitów, a kiedy zostawimy tę kwestię automatycznemu dopasowaniu, to w pełnym słońcu może osiągnąć nawet 1000 nitów, więc nie ma żadnych problemów z widocznością. Jasność minimalna to zaś typowo dla OLEDów 0 nitów, a do tego mamy niemal nieskończony kontrast i bardzo szerokie kąty widzenia, więc naprawdę trudno się do czegokolwiek przyczepić. Ze strony oprogramowania możemy zaś liczyć na tryb słoneczny, który możemy włączyć w bardzo nasłonecznione dni, kiedy nie korzystamy z jasności automatycznej, a także tryb czytania, gdzie możemy ustawić harmonogram, zmienić temperaturę kolorów, a nawet dodać teksturę papieru, by jeszcze ograniczyć zmęczenie wzroku. Nie zabrakło też wyboru schematu kolorów (żywe, nasycony, oryginalny kolor), kolorów adaptacyjnych (dopasowane do światła otoczenia), temperatury kolorów (domyślne, ciepłe, chłodne, własny) czy wyboru między trybem jasnym i ciemnym (możemy zaplanować włączenie i wyłączenie tego drugiego na konkretne godziny).
Pokaż / Dodaj komentarze do: Xiaomi 11T - test nowego flagowca, który nie rujnuje domowego budżetu czy deja vu?