Czy warto kupić kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX? - Analiza redakcji

Czy warto kupić kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX? - Analiza redakcji

Czy warto kupić kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX? - Analiza obecnej sytuacji

Od premiery nowej generacji kart graficznych NVIDII, znanych jako GeForce RTX, minęły już cztery miesiące i jest to dobra okazja, by ponownie przyjrzeć się tym produktom i ich opłacalności. Tym bardziej, że w międzyczasie rodzina ta rozszerzyła się o nowy model, a doczekaliśmy się też pierwszych gier korzystających z ekskluzywnych technologii architektury Turing. Nieco zmienił się także krajobraz, bo wiemy już, że AMD jak na razie zamierza odpowiedzieć na ofertę Zielonych tylko jedną high-endową kartą graficzną, czyli Radeon VII, ale ta wciąż bazuje na architekturze Vega (przeniesionej na 7 nm) i wydaje się być produktem przygotowanym na szybko, by zaoferować graczom cokolwiek w tym segmencie i przynajmniej na razie nie ma zbyt wielu argumentów w walce z bezpośrednim rywalem, czyli GeForcem RTX 2080. Co więcej, ceny RTX-ów obecnie nie są już takie straszne, jak na starcie, gdzie firma koncentrowała się jedynie na modelach z najwyższej półki, co wynika nie tylko z faktu pojawienia się na rynku modelu GeForce’a RTX 2060, ale również tego, że praktycznie wszyscy partnerzy NVIDII zdążyli już wprowadzić do sprzedaży swoje autorskie wersje kart Turing, w tym także tańsze alternatywy dla użytkowników, którzy nie czują potrzeby kręcenia swoich GPU i zdają się na to, co przygotował producent (w przypadku podkręconych modeli o większym potencjale OC, NVIDIA dostarcza partnerom specjalnie wyselekcjonowane układy). Postaram się zatem przedstawić kilka argumentów uzasadniających, dlaczego warto zainwestować w karty graficzne GeForce RTX już teraz, zamiast rozglądać się za starszymi generacjami.

Od premiery nowej generacji kart graficznych NVIDII, znanych jako GeForce RTX, minęły już cztery miesiące i jest to dobra okazja, by ponownie przyjrzeć się tym produktom i ich opłacalności.

Warto zacząć od tego, że nie będę brał pod uwagę możliwości zakupu używanych kart graficznych Pascal, które często sprzedawane są w atrakcyjnych cenach i to z kilku powodów. Po pierwsze, kupowanie „używek” zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem, gdyż przeważnie pozbawieni jesteśmy gwarancji na produkt i nie wiemy w jaki sposób eksploatowana była karta przez poprzedniego właściciela (ta pracować mogła u niego 24 godziny na dobę 7 dni w tygodni, służąc jako koparka do kryptowalut) - tym samym zakupiony sprzęt może odmówić posłuszeństwa niedługo po nabyciu. Po drugie, porównywanie nowych produktów do używanych wydaje się mało sprawiedliwe, a jak na razie trudno o kupno RTX-ów z drugiej ręki i na aukcjach znaleźć można jedynie pojedyncze sztuki (poza tym, to wciąż prawie nowe produkty, bo wykorzystywane były co najwyżej cztery miesiące). Po trzecie zaś, kupując używaną grafikę pozbawiamy się korzyści płynących z nowego produktu, takich jak promocje typu cashback czy darmowe gry.

ASUS ROG STRIX GeForce RTX 2060 O6G GAMING - test karty graficznej

Przegląd rynku

I tu dochodzimy do pierwszej ważnej kwestii, którą warto poruszyć, czyli braku nowych Pascali na sklepowych półkach. Obecnie tyczy się to wprawdzie tylko dwóch najwyższych modeli, czyli GeForce GTX 1080 Ti i GTX 1080, które są już niedostępne w popularnych komputerowych sklepach, ale według zapowiedzi prezesa NVIDII pozostałe grafiki z tej rodziny także są już na wyczerpaniu, więc za kilka tygodni zapewne zabraknie także modeli GeForce GTX 1070 Ti, GTX 1070 oraz GTX 1060. Gdzieniegdzie pojawiają się jeszcze pojedyncze sztuki high-endowych Pascali, ale przeważnie osiągają niebotyczne ceny, które sprawiają, że w zestawieniu z Turingami są kompletnie nieopłacalne. Na szczęście boom na kryptowaluty już dawno przeminął i nie ma żadnych problemów z zakupem nowych kart graficznych NVIDII, a ich ceny, choć trudno uznać za niskie, to jednak w kontekście możliwości nie robią już takie wrażenia. Oczywiście jest to bardzo drażliwy temat, gdyż mówimy o wysokich kwotach, ale trzeba pamiętać, że te nie biorą się znikąd i trzeba rozpatrywać je konkretnym kontekście, np. konkurencji. Co więcej, podwyżki cen widać także w wielu innych sektorach branży technologicznej i wystarczy spojrzeć, ile obecnie kosztują flagowe smartfony od popularnych producentów, a ile kosztowały jeszcze kilka lat temu (wzrost procentowy jest tu ogromny). Wynika to nie tylko z rosnących kosztów produkcyjnych, ale też opracowywania i stosowania nowych technologii, które przeważnie są po prostu droższe (według ostatnich informacji, pamięci GDDR6 stosowane z kartach GeForce RTX są o 70% droższe od GDDR5).

GeForce RTX 2080 Ti

O ile GeForce RTX 2080 Ti to model skierowany do entuzjastów i z natury rzeczy jest drogi, tak już GeForce RTX 2080 na starcie oferował wydajność na poziomie GTX 1080 Ti w bardzo zbliżonej cenie (obecnie RTX 2080 kupić można nawet taniej, choćby w wersji Gigabyte GeForce RTX 2080 WindForce3 8 GB). Oczywiście mówimy tu o kwocie powyżej 3000 zł, więc produkcie skierowanym do graczy z bardzo zasobnym portfelem, ale trzeba pamiętać o kontekście i możliwościach tej karty, która spełnia kryteria nawet najbardziej wymagających użytkowników, celujących choćby w rozgrywkę 4K na pojedynczym GPU. Poza tym, konkurencja jak na razie nie oferuje praktycznie nic w tym segmencie wydajnościowym (ba, za wyraźnie słabszego Radeona RX Vega 64 również trzeba zapłacić najczęściej więcej niż 3000 zł), a nadchodzący Radeon VII oferować będzie podobne osiągi co RTX 2080 (mamy tu pewne wątpliwości, gdyż pokazywane przez Czerwonych przykłady bazowały na tytułach, w których ich produkty wypadają korzystnie), kosztować ma praktycznie tyle samo, a RTX-y mają wiele dodatkowych atutów, których na próżno szukać u rywala, jak choćby ray-tracing czy DLSS, do których jeszcze dojdziemy.

GeForce RTX 2070

Idąc dalej, mamy zdecydowanie bardziej przystępny cenowo model GeForce RTX 2070 (choć to wciąż górna półka, gdyż mówimy o wydatku ok. 2500 zł), który traktować można jako interesującą i bardziej przyszłościową alternatywę dla starszego GTX 1080. W cenie (a nawet nieco taniej, jak w przypadku modelu Gigabyte GeForce RTX 2070 GAMING 8 GB), w jakiej do niedawna można było kupić tego Pascala, otrzymujemy kartę o zbliżonej wydajności, która z czasem będzie tylko zyskiwać za sprawą optymalizacji i lepszego wykorzystania architektury Turing przez deweloperów. Poza tym, wciąż trzeba mieć na względzie wykorzystanie sztucznej inteligencji przez RTX-y do poprawy wydajności oraz wsparcie dla śledzenia promieni w czasie rzeczywistym, na które pozwolić możemy sobie jedynie w przypadku kart z tej serii. Niedawno zaś rodzina Turingów powiększyła się o niezwykle ciekawy model GeForce RTX 2060, który zdecydowanie spełnił pokładane w nim nadzieje, stając się godnym następcą GTX 1070. Prócz szeregu technologii dostępnych na wyłączność dla najnowszej generacji kart NVIDII, model ten oferuje wyższą wydajność od popularnego GTX 1070 i to w niższej cenie, stając się z miejsca nie tylko najbardziej opłacalnym z RTX-ów, ale i jedną z najbardziej opłacalnych grafik na rynku w ogóle. Jego cena zaczyna się bowiem od 1619 zł, a za niewiele więcej otrzymać możemy autorskie konstrukcje pokroju Palit GeForce RTX 2060 GamingPro OC 6G. Oczywiście, jak wszystkie karty z tej rodziny, także i RTX 2060 wspiera ray-tracing i to na naprawdę zadowalającym poziomie wydajności. W naszych testach w Battlefield V wypadł naprawdę solidnie, a kiedy tytuł doczeka się też obsługi DLSS, spodziewać można się, że nie będziemy musieli iść na żadne kompromisy w tym zakresie. Tym samym jest to obecnie najlepsza opcja dla osób poszukujących rozwiązania na długi czas, które z jednej strony nie obciąży zbyt budżetu, a z drugiej wciąż pozwoli posmakować technologii zarezerwowanych do niedawna dla produktów z wysokiej półki.

GeForce RTX 2060

Szczególnie atrakcyjna i zarazem rozsądna wydaje się być przesiadka na nowe GeForce’y z serii GTX 900 (Maxwell) oraz starszych modeli czy najbardziej podstawowych Pascali (jak np. GTX 1050 Ti). Nie oszukujmy się, grafikę co generację wymieniają przeważnie jedynie entuzjaści i z tego powodu nie odczuwają też oni tak dużego skoku generacyjnego. Jeśli jednak zestawimy wyniki wydajności takiego RTX 2060 z GTX 960, to okaże się, że dzieli je przepaść i to bez wsparcia dodatkowych technologii obecnych w Turingach, takich jak DLSS. Nie można też pominąć świeżej kwestii obsługi VESA Adaptive Sync, a konkretniej Adaptive Sync Variable Refresh Rate, czyli adaptacyjnej synchronizacji odświeżania monitora z generowaniem klatek przez GPU, co eliminuje efekt rozrywania obrazu i stuttering, zapewniając płynny obraz nawet jeśli framerate się waha. Dotychczas karty GeForce obsługiwały jedynie autorską technologię NVIDII, G-SYNC, dostępną w wybranych monitorach ze specjalnym modułem, ale Zieloni zdecydowali się na wsparcie otwartego standardu w ramach inicjatywy G-SYNC Compatible. Tym samym karty Pascal i Turing pozwalają na skorzystanie z Adaptive Sync, które dostępne jest w przeszło 500 modelach monitorów, choć najlepsze efekty uzyskamy w specjalnie certyfikowanych przez NVIDIĘ modelach. Więcej na ten temat znajdziecie w naszym artykule, który omawia tę kwestię, ale jest to kolejny mocny argument przemawiający za kartami z serii GeForce RTX (szczególnie w obliczu braków GTX 1000).

Adaptive-Sync na kartach graficznych NVIDII? Sprawdzamy czy to działa

Technologia w GeForce RTX

Tu dochodzimy do najmocniejszych argumentów, przemawiających na korzyść kart z rodziny RTX, czyli wielokrotnie przywoływanego już ray-tracingu i DLSS. Co prawda, oba te rozwiązania wzbudzają także sporo kontrowersji, ponieważ mocno wykorzystywane były do promocji nowych GeForce’ów, obiecując nam rewolucję w zakresie grafiki i wykorzystania sztucznej inteligencji do poprawy wydajności, tymczasem na starcie nie były obsługiwane przez żadną z gier, a dziś sytuacja nie wygląda dużo lepiej, ponieważ śledzenie promieni trafiło jedynie do Battlefield V, a Deep Learning Super Sampling wykorzystywane jest tylko przez Final Fantasy XV. Co więcej, zaraz po implementacji ray-tracingu w grze DICE, pojawiła się obawa, że technika ta będzie „zabijać” wydajność kart do poziomu, który trudny byłby do zaakceptowania w przypadku modeli z tego segmentu. Na szczęście szybka aktualizacja dla nowego Battlefielda udowodniła, że pierwotne wdrożenie ray-tracingu było słabo zoptymalizowane, a poza tym, wydaje się, że RT rozwinie skrzydła w momencie, gdy deweloperzy nauczą się z niego korzystać i gry już na etapie projektowania będą uwzględniać zastosowanie śledzenia promieni. Co warto wyraźnie zaznaczyć, ray-tracing nie jest jakąś tanią sztuczką, ale prawdziwą rewolucją w zakresie oświetlenia, oferującą praktycznie fotorealistyczne efekty, które dotychczas były niedostępne w grach, ze względu na zbyt duże obciążenie wydajności systemu. W tym celu właśnie NVIDIA wyposażyła swoje nowe grafiki w rdzenie RT, których zadaniem są obliczenia w zakresie śledzenia promieni w czasie rzeczywistym. Już Battlefield V pokazuje nam przedsmak tego, co technologia ta potrafi oferować, a można mieć pewność, że wraz z kolejnymi produkcjami i nabieraniem doświadczenia przez deweloperów, będzie to wyglądać tylko lepiej. Jest to zdecydowanie nowa jakość w grach komputerowych, coś, na co czekaliśmy od dawna. Jeśli zaś chodzi o popularyzację tego rozwiązania, to już wkrótce kolejne tytuły skorzystają z ray-tracingu, w tym duże produkcje pokroju Shadow of the Tomb Raider czy Metro Exodus, ale i mniejsze, jak Atomic Heart czy Enlisted. Wygląda więc na to, że nie musimy obawiać się o brak wsparcia dla RT ze strony deweloperów, a w przyszłości większość nowych gier (przynajmniej tych AAA) może korzystać z tego rozwiązania, tym bardziej, że AMD potwierdziło, że ich przyszłe karty będą je wspierać, a przecieki sugerują, że ray-tracing może zawitać też do kolejnego Xboxa. NVIDIA wyznacza tu zatem pewne standardy, a że GPU z górnej półki przeważnie służą nam kilka lat, to nie powinno zabraknąć gier, które pokażą możliwości technik RTX.

Jeśli zaś chodzi o Deep Learning Super-Sampling, to jak tłumaczy producent, jest to nowa technologia platformy RTX, która wykorzystuje możliwości rozwiązań z zakresu głębokiego uczenia i sztucznej inteligencji, aby „szkolić” układ GPU w renderowaniu wyraźnych obrazów. Jednocześnie, wydajność tej technologii jest dwukrotnie wyższa w porównaniu do standardowych technik antyaliasingu wykorzystywanych w przypadku układów GPU poprzedniej generacji. Mówiąc wprost, jest to rozwiązanie, które zastąpić ma tradycyjne wygładzanie w grach, gdzie zamiast w natywnej rozdzielczości, te renderowane byłyby w niższej, a następnie upscalowane do rozdzielczości wyświetlacza, co pozwoliłoby na poprawę wydajności. Za tą technologią kryje się jednak zdecydowanie więcej niż tylko proste upscalowanie obrazu - po pierwsze, pobiera mniej próbek na piksel niż obecne rozwiązania anti-aliasingu, co przekłada się na mniejsze obciążenie GPU. Po drugie zaś, DLSS realizowane jest praktycznie w całości przez rdzenie Tensor dostępne w GPU z rodziny Turing, zamiast standardowych rdzeni CUDA, co oznacza, że zwalnia shadery do zadań niezwiązanych z wygładzaniem krawędzi. Jak na razie DLSS dostępne jest jedynie w Final Fantasy XV, gdzie udowadnia, że rzeczywiście przekłada się na duży wzrost wydajności (ok. 33%). Choć trzeba pamiętać, że technika w przypadku FFXV działa tylko w 4K (nie każdemu przypadnie też do gustu fakt, że minimalnie „zmiękcza” obraz), ale wynika to z faktu, iż implementacja DLSS w danej grze wymaga wytrenowania sztucznej inteligencji, tak aby przyjmowane uproszczenia nie wpływały na jakość grafiki. Po pierwsze zajmuje to trochę czasu, a poza tym musi być przeprowadzane osobno dla każdej z rozdzielczości. Tak więc w przypadku FFXV skupiono się na 4K, ale w innych grach DLSS będzie dostępne również dla innych rozdzielczości. Uzyskiwana dzięki niej poprawa wydajności jest naprawdę imponująca i nie mogę doczekać się kolejnych gier, które zrobią z niej użytek, gdyż jeśli wzrost w innych tytułach będzie podobny do tego z FFXV, to płynne granie w 4K i 60 kl./s powinno być możliwe na kartach niższych serii, jak choćby RTX 2060 (choć wiele zależy oczywiście od samej gry). W tym przypadku także raczej nie będę musiał długo na to czekać, ponieważ wkrótce trafić ma ona do Battlefield V, Anthem, Shadow of the Tomb Raider czy PUBG.

To jeszcze nie wszystkie rozwiązania i nowości wprowadzone przez karty z rodziny Turing i warto wspomnieć jeszcze choćby o nowych technologiach cieniowania (pozwalają np. uwolnić więcej zasobów z CPU) czy też złączu VirtualLink w formie USB typu C, które umożliwi nam podłączenie next-genowych gogli VR do komputera za pomocą jednego kabla. Poprawiono też enkoder NVENC, z czego ucieszą się streamerzy i twórcy treści, ponieważ zyskają lepszą jakość obrazu, wsparcie dla wyższych rozdzielczości i szerszego zakresu standardów wideo przy jednoczesnym zmniejszeniu obciążenia procesora.

Battlefield V - test wydajności ray-tracingu po aktualizacji gry

Dodatkowe promocje przy zakupie GeForce RTX

Na koniec warto poruszyć jeszcze jedną kwestię przemawiającą na korzyść kart graficznych GeForce RTX, czyli aktualną promocję Game On, w ramach której kupując modele z rodziny Turing, możemy otrzymać nawet dwie duże gry, czyli Battlefield V oraz Anthem zupełnie za free. O ile pierwszego tytułu nie trzeba nikomu przedstawiać, gdyż mowa tu o kolejnej odsłonie popularnych shooterów od studia DICE, tak Anthem od uznanego studia Bioware dopiero zmierza na rynek (premiera 22 lutego) i jest to RPG akcji z elementami MMO w formie shootera TPP, osadzone w konwencji science fiction. Gra zapowiada się na duży hit, a jedną z jej najmocniejszych stron ma być olśniewająca oprawa graficzna (trzeba przyznać, że prezentowane materiały robią duże wrażenie, choć z ostateczną oceną wstrzymam się do premiery). Obie gry powinny znaleźć się w bibliotece właścicieli RTX-ów, właśnie ze względu na oprawę graficzną i wsparcie dla ekskluzywnych dla tych kart technologii. Co prawda, darmowe gry nie powinny być traktowane jako czynnik decydujący o wyborze karty, ale trudno przejść zupełnie obojętnie obok prezentu wartego blisko 400 zł, co tylko zwiększa atrakcyjność tych produktów. Trzeba jednak zaznaczyć, że obie gry otrzymamy przy zakupie najwyższych modeli RTX 2080 i RTX 2080 Ti, natomiast w przypadku RTX 2060 i RTX 2070 możemy wybrać jedną z tych dwóch pozycji.

Reasumując...

Jeśli weźmiemy więc pod uwagę wszystkie argumenty za i przeciw, to okazuje się, że zakup kart graficznych GeForce RTX wydaje się być obecnie bardzo rozsądnym wyborem (szczególnie w przypadku modelu RTX 2060), który gwarantuje nam spokój na kilka najbliższych lat, pozwalając rozkoszować się rewolucją, jaką jest ray-tracing, od samego początku (zanim użytkownicy konkurencyjnych grafik lub konsol się jej doczekają upłynie jeszcze dużo wody w Wiśle). W końcu też możemy cieszyć się graniem w 4K w sensownej wydajności, korzystając z jednego GPU. Oczywiście ray-tracing i DLSS to wciąż swoista obietnica lepszej przyszłości, ale niezwykle kusząca, a pierwsze tytuły już robią użytek z tych technologii, natomiast kolejne są tuż tuż. Nie można też marginalizować wyraźnego skoku wydajności w standardowym wykorzystaniu, gdzie RTX-y pokazują pazury (wystarczy spojrzeć na różnicę między RTX 2060 i RTX 2070 a ich poprzednikami). Jeśli więc właśnie przymierzacie się do zakupu nowej karty graficznej i rozglądacie się za czymś, co pozwoli już teraz wycisnąć ostatnie soki z gier AAA, ale będzie też przyszłościowe, to modele GeForce RTX od NVIDII wydają się być najrozsądniejszym wyborem.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Czy warto kupić kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX? - Analiza redakcji

 0