Destiny 2 - recenzja gry

Destiny 2 - recenzja gry

Generalnie Destiny 2 jest grą przyjemnie wyglądającą dla oka, a co ważne – z dużym, otwartym światem, pełnym imponujących i zamaszystych budowli, czy też górujących nad nami naturalnych formacji skalnych planet. Nie zawsze poziom graficzny jest równy w każdym rodzaju otoczenia, jednak ogólnie rzecz biorąc doznania wizualne są miłe.

Na 60 FPS trzeba będzie zaczekać do wersji PC, która zadebiutuje w 3. tygodniu października. Pod warunkiem, że nie znajdą się tam nowe błędy, trzeba będzie uznać ją za definitywną.

Jeszcze przed wydaniem gry powstało wiele kontrowersji, spowodowanych przede wszystkim brakiem 60 FPS - zarówno na na PS4 Pro, jak i nadchodzącym Xbox One X. Bądźmy jednak realistami, kod Destiny 2 musiał być przede wszystkim napisany pod podstawowe modele tychże konsol i to one wyznaczyły limity skali świata oraz możliwości zapełnienia go jednostkami kierowanymi przez komputer oraz fizyki itd. Łatwo narzekać na klatkaż, ale uważam, że Bungie postąpiło słusznie twardo trzymając się 30 FPS-ów. Dzięki temu rzeczywiście otoczenie, które mamy okazję eksplorować jest naprawdę imponujące w swojej skali, a co więcej, jest w nim dość tłoczno z racji nieustannie pojawiających się zastępów wroga. Aspekt symulacji świata jest niewątpliwie dla takiej gry jak Destiny 2 priorytetem i należy pogodzić się z pewnymi kompromisami dla większego dobra.

Owszem, rozgrywka w 60 klatkach na sekundę wprowadziłaby zupełnie nowy poziom jakości, ale przy ostatecznym ujęciu gry byłaby niemożliwa do zrealizowania na konsolach. Niewątpliwie, o ile kontrola jakości Activision i Bungie stanie na wysokości zadania, wersja PC-towa, na którą trzeba będzie poczekać do 24 października, będzie prawdopodobnie definitywnym wydaniem gry – właśnie przez 60 FPS-ów. No dobrze, ale wróćmy jednak do produktu, który mamy przed sobą, zamiast teoretyzować o czymś, czego jeszcze nie ma. Na początku troszkę topornie mi się grało i musiałem przestawić czułość analogowych gałek, choć miałem dziwne wrażenie, że jest nieco mniej płynnie niż w becie. Mimo wszystko, nawet w 30 FPS-ach gra się w Destiny 2 bardzo przyjemnie, a co najważniejsze, nigdy nie uświadczyłem żadnych przycięć, nawet w najbardziej obfitujących w wybuchy i efekty cząsteczkowe walkach.

Zważywszy na skalę gry i skomplikowaną symulację świata online, należy wybaczyć pewną dozę graficznych nierówności

Skoro już wiemy, że od strony wydajnościowej, produkcja Bungie jest nieskazitelna (oczywiście w ramach limitu 30 FPS), pora przyjrzeć się temu, jak wygląda to wszystko od strony estetyczno-artystycznej oraz jakości samych tekstur. Otóż jest dość nierówno – czasami naprawdę czuć technologiczny rodowód silnika Bungie, który sięga czasów Halo z Xboksa 360 i uproszczonej geometrii, a innym razem widoki zapierają dech w piersiach. Generalnie jednak jest bardzo dobrze, choć nie wybitnie – aczkolwiek z racji rozmachu gry, jest to jak najbardziej zrozumiałe. Na pewno architektura budzi wrażenie – Bungie potrafi budować światy (jak mało kto), które mają nas zaskakiwać i wprawiać w zdumienie. Od bujnych lasów, przez obco wyglądające pustkowia, po wnętrza skrytych głęboko w jaskiniach strzelistych budowli, naszpikowanych dookoła rozpadlinami… Do wyboru, do koloru – uwierzcie mi, na monotonię palety barw nie można narzekać. Pomimo tego, że kolorystyka odgrywa tutaj ogromne znaczenie, jest ona jednak kunsztownie stonowana. Całkiem sporo przy okazji w Destiny 2 klimatycznego mroku i gry półcieni, które czasem przecinają neonowe odblaski. 

Ścieżka dźwiękowa to mocny kandydat do zgarnięcia wszystkich możliwych nagród w branży

Muzyka zaś z kolei to klasa sama w sobie i to pomimo tego, że w projekcie w ogóle nie brał udziału legendarny twórca muzyki z Halo (i poprzedniego Destiny), Martin O’Donell. Soundtrack w grze Bungie doskonale dopasowuje się do sytuacji, raz pompując nas do epickich walk i miotania specjalem za specjalem, innym razem wplatając nutkę horroru, a innym zgrywając się z szaleńczo napierającymi na nas hordami wrogów. Epicki, kosmiczny gotyk przeplata się z postmodernistycznym electro-rockiem, a niekiedy pojawia się także idylliczna sielanka. Rzadko kiedy, lub prawie w ogóle nie ma jednak totalnego przesłodzenia i nadmiaru naiwnego romantyzmu. Co więcej, Michael Salvatori, Skye Lewin i C Paul Johnson musieli stworzyć naprawdę znacznie więcej materiału niż w przypadku konwencjonalnych ścieżek dźwiękowych, aby wszystko mogło się dynamicznie zapętlać. Mimo wszystko nic nie wydaje się tutaj wstawione na siłę i z przymusu, a każda stylistyka jest zrealizowana wręcz mistrzowsko. Na podobnym, bardzo wysokim poziomie plasują się efekty dźwiękowe, z czego najbardziej trzeba zwrócić uwagę na odgłosy broni. Są one niezwykle kinetyczne, nośne, dynamiczne, akcentują kopa i generalnie wraz ze świetną mechaniką strzelania sprawiają, że czynność ta jest niezwykle angażująca.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Destiny 2 - recenzja gry

 0