Gears of War 4 - Recenzja gry

Gears of War 4 - Recenzja gry

Multiplayer przywraca wszystko to, za co Gearsy były znane i kochane, a wprowadzając 60 fps (które już było obecne w Ultimate Edition) wynosi wszystko na zupełnie inny poziom, dzięki zwiększonej responsywności. Gra przy tym nie zatraca swojej esencji, po prostu technicznie dostosowuje się pod wymóg czasów, czyli esportsu. Z racji reprezentowania gatunku TPP nie grozi jej zbliżanie się mechaniką do CoDa czy Titanfalla, jak to ma miejsce z wieloma innymi strzelaninami.

Powraca tutaj wiele klasycznych trybów, w tym Guardian z GoW 2, w którym musimy wyeliminować przeciwną drużynę, ale możliwe jest to dopiero po uprzednim zabiciu dowódcy. Znajdziemy tutaj także pomysłowe nowe tryby, w tym „Arms Race”, w którym wszyscy zawodnicy z danej drużyny posiadają tylko i wyłącznie jedną broń i muszą wspólnie uzyskać trzy zabójstwa zanim dojdzie do automatycznej zmiany oręża i tak seriami, aż do momentu gdy jedna drużyna wykorzysta cały możliwy asortyment.  Już wcześniej w Judgement był dostępny tryb Master at Arms, a w Call of Duty pojawił się „Gun Game”, ale tutaj zasady odnoszą się do drużynowych – nie indywidualnych – starć. Innym ciekawym  nowum jest „Dodgeball”, gdzie po śmierci nie możemy się odrodzić – chyba że ktoś z naszej drużyna kogoś wyeliminuje, nie ginąc przy tym przez kolejnych 5 sekund.

Nowa mechanika, nie tak drastycznie zmieniająca sposób grania, jak w Halo 5 (nie jest to zarzut dla gry 343i), jak na przykład wyciąganie zza rogów, kontrowanie wskakującego na nas z przeciwnej strony muru przeciwnika czy możliwość dokonywawania aktywnego przeładowania (idealny timing wynagradza nas wzmocnieniem naszych ataków) nawet przy pełnym magazynku zwiększają dynamikę bez wywracania wszystkiego do góry nogami.

Osobnym zagadnieniem jest season pass, do którego posiadania gra nas kompletnie nie zmusza. Sam w sobie nie wydaje się on być niezbędny – mapy z ogólnej puli są w regularnej rotacji (każdy gra w to samo), a jedyną korzyścią z przepustki sezonowej jest możliwość rozgrywania prywatnych meczów na dowolnej mapie. Co więcej, wystarczy, aby jedynie gospodarz spotkania posiadał przepustkę – reszta osób mieć jej nie musi. Nie fragmentuje to graczy ani gra nie sprawia wrażenia wybrakowanej w momencie gdy nie posiadamy season passa.

Ikoniczny split-screen, będący wizytówką serii powraca po raz kolejny. Co prawda jest on tym razem dwuosobowy i może ten fakt rozczarowywać, ale z drugiej strony głównych postaci jest 3, a być może Coalition eksperymentowało z większą ilością graczy i nie było w stanie adekwatnie wyważyć takiej rozgrywki przy tak zaprojektowanych mapach. Niemniej jednak podzielony ekran jest dostępny także na PC a na tej platformie to prawdziwa rzadkość, a Halo 5 z niego całkowicie zrezygnowało.

Inny tryb współpracy, Horda 3.0, kontynuuje pomysły wprowadzone w Judgement i także oferuje klasy – chociaż te są kompletnie opcjonalne. Nie można też grać Rojem, ale za to pojawia się znany z kampanii Fabrykator. Zdobywając wspólnie grową walutę, możemy dzięki niemu zainwestować w różnego rodzaju fortyfikacje czy wieżyczki, a także nabyć bronie. Co więcej, nawet można wskrzesić zabitych pobratymców po zebraniu ich nieśmiertelników. Jest to definitywnie element, który jeszcze bardziej zbliża do siebie graczy.

Obserwuj nas w Google News

Tagi

GamingGry

Pokaż / Dodaj komentarze do: Gears of War 4 - Recenzja gry

 0