Wykonanie i komfort użytkowania
Radon 720 wyraźnie różni się od modelu Radon 600 pod względem wyglądu, co wynika z zastosowania zupełnie odmiennych muszli. Który sprzęt wygląda lepiej to już kwestia gustu, ale mi osobiście bardziej podobała się konstrukcja poprzednika. Mój największy zarzut w stosunku do nowego headsetu dotyczy czerwonego, bardziej intensywnego podświetlenia większości zewnętrznej części muszli, którego nie można wyłączyć. Jeśli więc jesteście wrażliwi na tym punkcie, to z góry ostrzegam, że nie jest to produkt dla Was. Same słuchawki są zaś średniego rozmiaru i utrzymano je w neutralnej czarnej kolorystyce, ale ich stylistyka dość wyraźnie podkreśla, że jest to sprzęt dla graczy, co w zależności od preferencji uznać można za plus lub wadę.
Radon 720 to bodajże najdroższe słuchawki w ofercie Genesisa, ale wciąż mówimy o raczej tanim produkcie (oficjalna cena to 199 PLN), więc nie dziwi, że większość konstrukcji wykonana została z plastiku, a niektóre elementy żywcem przeniesiono z Radon 600. Mowa choćby o pałąku, gdzie otrzymujemy system składający się z dwóch elementów, czyli metalowych szyn (tym razem bez gumowych osłon) oraz samoregulującej się opaski ze sztucznej skóry z tłoczonym logiem producenta. Jest to naprawdę wygodny patent, ponieważ nie wymaga od nas samodzielnego ustawiania długości pałąka po obu stronach. Poza tym, jego realizacja w tym przypadku przebiegła lepiej niż ostatnio i linka stanowiąca mechanizm ściągający nie powoduje już problemów z przyleganiem słuchawek do naszej głowy, przez co te nie mają tendencji do spadania przy gwałtowniejszych ruchach. Co prawda docisk na skroniach jak na mój gust wciąż jest nieco zbyt lekki, ale jest zdecydowanie lepiej niż w Radonie 600. Szkoda tylko, że wiąże się to z wyraźnie bardziej odczuwalnym prężeniem opaski na czubku głowy, co przy dłuższych sesjach może powodować szybsze zmęczenie. Z dwojga złego wolę jednak takie rozwiązanie niż spadające słuchawki.
Same muszle są natomiast mniejszych rozmiarów niż ostatnio, a zmienił się także ich kształt, ponieważ tym razem są one prostokątne. Ich obudowa wykonana została z czarnego gładkiego plastiku z siatką wokół centralnej części, gdzie umieszczono logo Genesis. Tworzywo to w niektórych miejscach przepuszcza czerwoną iluminację (poza wspomnianą siatką), co sugeruje z kolei, że jest ono dość cienkie, ale z drugiej strony nic się nie ugina pod naciskiem ani też nie trzeszczy, a spasowanie poszczególnych elementów jest naprawdę przyzwoite. Pady wykonano z miękkiej ekoskóry solidnej jakości, w środku której umieszczono dość grubą gąbkę. Same nausznice są dość sporych rozmiarów i nikt nie powinien mieć problemów ze zmieszczeniem małżowin w ich środku, ale ich kształt sprawia, że pady opierają się na naszych uszach w górnej części. Osobiście nie miałem z tym problemu (tym bardziej, że zastosowane materiały są przyjemne i miękkie w kontakcie), ale co bardziej wrażliwym osobom może to przeszkadzać.
Tradycyjnie już lewa słuchawka zawiera także dodatkowe elementy ułatwiające obsługę headsetu. I tak, w tylnej części u dołu znajdziemy regulację głośności dźwięku ze słuchawek, a w przedniej części - w małej wypustce zabezpieczonej siateczką - ukryto niepozorny mikrofon. Przeważnie ten element umieszczony jest na jakimś elastycznym ramieniu i takie subtelne rozwiązanie uznaję za plus, choć jak miałem się później przekonać niesie ze sobą także pewne konsekwencje. Zabrakło mi tu też przycisku do szybkiego wyciszenia "majka", nie wspominając o regulacji głośności. Chętnie zobaczyłbym również przycisk do przełączania się pomiędzy trybami stereo i surround, tak jak to miało miejsce w Viod Pro od Corsair. Warto jeszcze na koniec dodać, że z dolnej części lewej muszli wyprowadzono długi (2-metrowy) kabel w materiałowym czarno-czerwonym oplocie. Ten jest bardzo masywny, a co za tym idzie ciężki, ale jak na swoją grubość zachował naprawdę dobrą elastyczność. Producent stosownie zabezpieczył także jego początek i koniec, a nie zabrakło też dławika nefrytowego.
Podsumowując kwestie jakości wykonania i ergonomii, pomimo pewnych mankamentów Radon 720 nie ma się czego wstydzić w tym zakresie. Zastosowany plastik zdaje się być dobrej jakości (pomimo przepuszczania światła), podobnie jak ekoskóra czy inne elementy, a metalowy pałąk zapewnia solidność konstrukcji. Nie można także zbytnio narzekać na komfort użytkowania i chociaż pady mogłyby być nieco większe, a opaska nieco mocniej opiera się na czubku głowy niż w Radonach 600, to jednak nie odczuwałem większego dyskomfortu z tego tytułu, a poza tym znacząco poprawiono docisk, przez co nie musiałem obawiać się, że słuchawki spadną z głowy przy gwałtowniejszych ruchach. Szkoda jednak, że producent wciąż nie umieścił na muszli wyłącznika mikrofonu, ponieważ w obecnej formie dezaktywować można go jedynie z poziomu systemu, co nie należy do najwygodniejszych rozwiązań.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Genesis Radon 720 - test słuchawek z wirtualnym dźwiękiem 7.1