Oprogramowanie
Wraz ze słuchawkami producent udostępnia dedykowane im oprogramowanie o nazwie Xear Audio Center, czyli to samo, co w Radonach 600. Jest to aplikacja, z której korzysta wielu innych producentów, którzy posiłkują się produktami OEM i znajdziemy ją choćby w produktach Ravcore czy California Access. Oprogramowanie nie zachęca może swoim wyglądem, ponieważ jego interfejs kojarzy się z programami minionej epoki, ale z drugiej strony kryje sporo ciekawych opcji - od tak podstawowych, jak regulacja głośności, przez korektor graficzny z predefiniowanymi trybami pod różne gatunki muzyki, efekty dźwiękowe środowiska pozwalające symulować otoczenie jakbyśmy byli pod wodą, w górach czy w amfiteatrze (tych trybów jest naprawdę sporo), aż po możliwość wirtualnego określenia rozmiaru pomieszczenia czy rozmieszczania poszczególnych kanałów (dokładność tej opcji pozostawia sporo do życzenia). Nie zabrakło też opcji dedykowanych mikrofonowi, gdzie możemy np. dodać echo czy specjalne efekty dźwiękowe (głos potwora, postaci z kreskówki, męski oraz żeński), a nawet odsłuchu. W gruncie rzeczy okazuje się ono więc miłym dodatkiem, którego często brakuje u konkurencji, gdzie musimy posiłkować się zewnętrznymi aplikacjami.
Jakość dźwięku i brzmienie
Przyszedł czas na najważniejszą kwestię, czyli ocenę jakości dźwięku. Warto przypomnieć jednak, że jest to sprzęt typu USB, czyli posiada własną kartę dźwiękową, co ma swoje plusy, ale i niesie ze sobą pewne konsekwencje. Jeśli więc posiadacie jedynie zintegrowany na płycie głównej układ audio, to "dźwiękówka" w Radonach 720 powinna zapewnić lepsze brzmienie. Z drugiej strony jesteśmy na nią skazani, co oznacza, że posiadacze dedykowanych kart dźwiękowych, szczególnie lepszej klasy, będą poszkodowani, ponieważ nie wykorzystają ich potencjału. Wydaje się jednak, że osoby te celować będą raczej w droższe słuchawki z wyższej półki, więc takie rozwiązanie ma sens. Przed oceną, słuchawki tradycyjnie poddałem najpierw kilkunastogodzinnemu procesowi wygrzewania i dopiero w kolejnym dniu podszedłem do odsłuchów. Testy zaczniemy od ogólnej charakterystyki dźwięku i tego jak sprawdza się ona w muzyce, a następnie sprawdzimy, jak headset wypadania podczas grania, czyli w swoim głównym zastosowaniu.
O ile w Radonach 600 chwaliłem dość powściągliwy bas, który nie zagłuszał pozostałych pasm, tak tym razem Genesis zdecydował się na zgoła odmienną charakterystykę brzmienia. To rozłożone jest na planie litery "V", co oznacza, że otrzymujemy mocno zaakcentowane niższe i wysokie pasma, a w konsekwencji wycofaną średnicę. Jest to dość popularny schemat, który przekłada się na mocno rozrywkowe granie z ocieplonym i przyciemnionym dźwiękiem. Nie da się ukryć, że producent mocno zaszalał tu przede wszystkim z basami, które wyraźnie wysuwają się na pierwszy plan, nadając ton całości. Osoby preferujące zbalansowane brzmienie raczej nie mają tu czego szukać, ale jeśli lubicie mocny, mięsisty bas z mocnym kopem oraz wyostrzone soprany i przedkładacie efektowność nad precyzję, to Radony 720 przypadną Wam do gustu.
Jeśli chodzi o muzykę, nowe słuchawki Genesisa nie są zbyt wyrafinowane i stawiają przede wszystkim na typową rozrywkowość. Basy grają jednak dość punktowo i są całkiem dynamiczne, przez co nie wloką się zanadto i nie zamulają brzmienia. Jest to najmocniejsze pasmo, które nadaje całości ciężkości, ale przydałaby się tu większa różnorodność. Średnica zdecydowanie została schowana z tyłu, przez co trudno doszukiwać się tu większych szczegółów czy klarowności, ale pochwalić można wyraźne, nieco wysunięte wokale. Soprany są wyraźnie podbite i wyostrzone, ale mało detaliczne. Scena jest dość przeciętna, ale w aplikacji znajduje się opcja Xear surround Max, po włączeniu której dźwięk w trakcie odtwarzania muzyki zyskuje przestrzenność i muszę przyznać, że działa to całkiem dobrze i wyraźnie powiększa scenę. Izolacja wypada dobrze, ale nie jesteśmy odcięci w 100% od otoczenia. Jeśli zaś chodzi o wbudowany w oprogramowanie korektor graficzny, to oferowane predefiniowane tryby wypadają bardzo słabo i jeśli nie macie ochoty bawić się manualnymi ustawieniami, lepiej pozostać przy domyślnym trybie. Mówiąc krótko, odbiór muzyki na Radonach 720 w dużej mierze zależny będzie od naszych upodobań i jeśli lubicie mocny bas i amerykańskie brzmienie, to powinniście być zadowoleni. Usatysfakcjonowane nie będą za to osoby oczekujące czegoś bardziej wysublimowanego i zrównoważonego, ale coś za coś.
A jak Radony wypadają w grach? Generalnie podobnie jak w muzyce, bo nie jest to headset, który na pierwszym miejscu stawiaj detaliczność, starając się dostarczyć graczom jak najwięcej szczegółów. Tu liczy się przede wszystkim efekciarstwo i mocne basy idealnie spisują się w tej roli, podkreślając wszystkie odgłosy wybuchów, wystrzałów, itp. Potwierdzają to testy w konkretnych tytułach, bo zdecydowanie przyjemniej grało mi się w takie produkcje, jak Bettlefront 2, Battlefield 1 czy Call of Duty: WWII niż w typowe esportowe gry pokroju CS: GO czy Overwatch. Jeśli zaś chodzi o pozycjonowanie dźwięku, w szczególności w trybie przestrzennym, to wypada ono różnie. Zasadniczo spisuje się dobrze, o ile nasz cel znajduje się przed nami i dobrze akcentowane są tu nie tylko odległości, ale i przestrzeń wertykalna. Problemy pojawiają się w przypadku dźwięków, które dochodzić powinny zza naszych pleców, ponieważ trudno rozróżnić je od tych bocznych. Wynikać to może jednak charakterystyki brzmienia, gdzie mocno podbite niskie tony utrudniają wychwytywanie pewnych niuansów. Trudno też wyłapywać detale, które wchodzą w zakres środka pasma. Pomimo tych wad, Radony świetnie spisują się jednak w graniu dla przyjemności, gdzie po prostu bawimy się dla czystej frajdy. Pozytywnie zaskoczyły mnie także stosunkowo niewielkie zniekształcenia charakterystyczne dla wirtualnego dźwięku 7.1. Oglądanie filmów z tymi słuchawkami wypada natomiast bardzo podobnie jak granie, więc nie będę się tu dodatkowo rozpisywał.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Genesis Radon 720 - test słuchawek z wirtualnym dźwiękiem 7.1