Get Even – recenzja gry

Get Even – recenzja gry

Zacznijmy od tego, czym tak naprawdę jest Get Even, bo materiały promocyjne mogły wprowadzić wielu z nas w błąd. Wbrew temu, co sugerowały pierwsze zapowiedzi, nie jest to bowiem typowy shooter, a raczej popularny ostatnio symulator chodzenia z elementami strzelania, skradania i rozwiązywania zagadek. Mamy więc do czynienia ze swoistym miszmaszem gatunkowym i muszę przyznać, że połączenie to sprawdza się tu naprawdę dobrze. Żeby jednak uspokoić osoby alergicznie reagujące na podziwianie widoczków w stylu Everybody's Gone to the Rapture czy też przeżywania historii niczym w Dear Esther, The Farm 51 zafundowało nam zdecydowanie więcej grania w graniu i chociaż „zwiedzanie” i czytanie zapisków stanowi trzon rozgrywki, to jednak często urozmaicane jest przez wspomniane już akcje strzelecko-skradankowo-łamigłówkowe. Fani typowych shooterów raczej nie mają tu czego szukać, bo akcja jest tu zdecydowanie wolniejsza, a na pierwszy plan wysuwa się warstwa fabularna.

I to nie byle jaka, bo przyznam szczerze, że dawno już nie widziałem tak ciekawej i intrygującej historii – zaczyna się ona od naprawdę mocnego uderzenia, czyli zostajemy wrzuceni w sam środek zwariowanej akcji i musimy uratować dziewczynę, która została porwana i przywiązana do krzesła z ładunkiem wybuchowym. Jak możecie się domyślać, nie wszystko idzie zgodnie z planem i nasz bohater, Cole Black, w pewnym momencie budzi się w starym obskurnym zakładzie psychiatrycznym, a jego losy zależą od tajemniczej postaci kryjącej się pod pseudonimem Red, który przydziela mu kolejne zadania. W naszej głowie kłębi się więc mnóstwo pytań, na które nie znamy odpowiedzi – kim jesteśmy, co tu robimy, co stało się z dziewczyną, kim ona była i czego do cholery chce od nas Red? Nie pomaga tu również fakt, że nasza postać ma na głowie swoisty hełm ala VR, który może sugerować, że nie wszystko, czego doświadczamy, jest rzeczywistością. Nasz bohater dzięki temu urządzeniu potrafi też odgrywać wspomnienia ze swojej przepości, które w odróżnieniu od niepokojącego psychiatryka koncentrują w większym stopniu na akcji (np. wykradamy prototyp broni z zakładu jego producenta).  

Kim jesteśmy, co tu robimy, co stało się z dziewczyną, kim ona była i czego do cholery chce od nas Red? Tego typu pytania często kłębić będą się w naszej głowie

Brzmi interesująco? No jasne, bo takie właśnie jest. Za każdym razem, kiedy już mamy wrażenie, ze zaczynamy coś sobie układać w spójną całość, twórcy serwują nam fabularny twist, który cofa nas do punktu wyjścia, wywracając wszystko do góry nogami. Co więcej, samo zakończenie jest równie spektakularne, ale oczywiście o tym musicie przekonać się sami - zdradzę tylko, że Get Even to idealna gra dla fanów takich filmów, jak Szósty zmysł, Memento czy Incepcja. Mówiąc krótko, to właśnie fabuła jest motorem napędowym gry i sprawia, że nie możemy oderwać się od konsoli, nawet pomimo pewnych ułomności w innych aspektach, których niestety tu nie brakuje. Jeżeli więc oczekujecie dynamicznych akcji w hollywoodzkim stylu czy gęsto ścielącego się trupa, to lepiej zmieńcie adres, bo jak twierdzą sami twórcy Get Even to bardziej osobisty psychologiczny thriller.

Obserwuj nas w Google News

Tagi

GamingGry

Pokaż / Dodaj komentarze do: Get Even – recenzja gry

 0