Get Even – recenzja gry

Ostatnie lata były przełomowe dla polskiego gamedevu i na światowej scenie zaistniało kilka podmiotów, które na stałe wpisały się w świadomość graczy. Wystarczy tu wspomnieć o wielkim sukcesie CD Projekt RED, czyli Wiedźminie czy Techlandzie i jego udanej marce Dying Light (a wcześniej Dead Island), które otworzyły drogę również mniejszym niezależnym deweloperom. Tutaj także wymienić można kilka znaczących sukcesów, które stały się udziałem takich studiów, jak 11 bit studios (seria Anomaly i This War of Mine) czy The Astronauts (Zaginięcie Ethana Cartera). Co prawda ostatnie miesiące przyniosły lekką zadyszkę w temacie i na rynku zadebiutowało kilka mocno średnich produkcji, typu Husk, Inner Chains czy Sniper: Ghost Warrior 3, ale pojawiła się właśnie szansa powrotu na dobre tory. A mowa o Get Even od The Farm 51, które właśnie trafiło do naszej redakcji, więc mieliśmy okazję zweryfikować ambitne obietnice twórców.

Długo przyszło na czekać na premierę Get Even i od początku wiązaliśmy z tym tytułem spore oczekiwania. Pozostaje odpowiedzieć na pytanie czy udało się je spełnić

Swoją drogą, długo przyszło nam czekać na premierę gry gliwickiego studia, ponieważ jej pierwszy teaser oglądaliśmy już 3 lata temu. Co więcej, Get Even miało pierwotnie zadebiutować w 2015 roku, ale niestety nie udało się dotrzymać tego terminu i jak widać obsuwa jest znaczna. Nie da się jednak ukryć, że tytuł od początku zapowiadał się niezwykle intrygująco, więc z niecierpliwością wyczekiwaliśmy nowych doniesień, które umilały nam kolejne upływające miesiące.

I kiedy już wydawało się, że gra wyląduje na półkach pod koniec maja, przewrotność losu znowu dała o sobie znać i w związku z zamachem terrorystycznym w Manchesterze po raz kolejny przesunięto jej debiut – na szczęście tym razem tylko o kilka tygodni. Przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem to posunięcie, bo moim zdaniem „problematyczna scena z ładunkiem wybuchowym” nie wymagała takich zabiegów, a poza tym wzbudziła podejrzenia o konieczność dopracowania produkcji na ostatnią chwilę, a nawet dość perfidnej akcji marketingowej. Osobiście daleki jestem od podobnych oskarżeń i liczy się dla mnie tylko odpowiedź na pytanie, czy warto było czekać.