Mass Effect Andromeda – recenzja gry

Mass Effect Andromeda – recenzja gry

Długie lata oczekiwania, mnóstwo obietnic dewelopera i miliony fanów na całym świecie z niecierpliwością wypatrujących kolejnej odsłony … tak w skrócie można opisać to, co działo się w ostatnim czasie w związku z premierą nowego Mass Effecta. I chociaż wszyscy mieli świadomość, że ostatnia część Wiedźmina na zawsze zmieniła gatunek RPG i kolejnym tytułom będzie trudno się do niego zbliżyć, to BioWare, jak mało który deweloper, mogło liczyć na duży kredyt zaufania. No właśnie … mogło … to może być tu kluczowe sformułowanie, bo od premiery Andromedy minęło już trochę czasu i wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko poszło zgodnie z planem, a gra ma problem z osiągnięciem nawet poziomu ostatniego Dragon Age’a.

Seria Mass Effect jest jedną z najbardziej uznanych w historii, nic więc dziwnego, że oczekiwania względem Andromedy były naprawdę wysokie. Przed BioWare stało niezwykle trudne zadanie 

Zacznijmy od tego, że Mass Effect Andromeda jest pierwszą częścią serii na obecnej generacji konsol i wszyscy spodziewali się efektu „wow”. Tym bardziej, że wspomniana już Inkwizycja spotkała się z ciepłym przyjęciem fanów i recenzentów, a BioWare obiecało jeszcze ulepszyć swój proces twórczy, wsłuchując się w głosy krytyki i eliminując przeszkadzające graczom mankamenty. No ale niestety, jak to zazwyczaj bywa, na słuchaniu się chyba skończyło, bo już po kilkunastu minutach z grą wiedziałem, że planów tych nie udało się wcielić w życie. Rozczarowanie roku? I tak, i nie … zaraz po premierze skłaniałbym się do tego pierwszego wariantu, ale - jak wiadomo - czas leczy rany i w obecnej chwili nie skreśliłbym Andromedy tak łatwo – a może to po prostu moja wieloletnia sympatia do marki? Tak czy inaczej, postaram się obiektywnie spojrzeć na nową odsłonę Mass Effecta i wskazać zarówno jej dobre, jak i złe strony.

 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Mass Effect Andromeda – recenzja gry

 0