Pulsar X2 mini - Jakość wykonania
Pomimo niskiej masy na poziomie zaledwie 52 gramów Pulsar X2 mini nie posiada żadnej perforacji w miejscach mających bezpośredni kontakt z naszą dłonią. Cała magia dzieje się dopiero pod spodem. Podstawa myszy jest częściowo wycięta, aby zaoszczędzić kilka gramów, bez konieczności zmniejszania grubości obudowy. Dzięki temu zabiegowi mysz jest wygodna, łatwa w czyszczeniu, bardzo lekka, a zarazem wytrzymała i nie niesie to za sobą de facto żadnych niepożądanych skutków ubocznych. Podobnie funkcjonowało to w Pulsar Xlite V2, aczkolwiek względem poprzednika, w Pulsar X2 mini nie zaobserwujemy lekkiego wginania się do środka podstawy gdy mocno naciśniemy ją palcem. Pod względem użytkowym ta "wada" nie zmieniała niczego, ale bardzo dobrze, że koreański producent wyciągnął wnioski i na etapie projektowania nowego modelu myszki dla graczy poprawił strukturalnie swój design.
W teście siły Pulsar X2 poradził sobie znakomicie. Naciskając z całej siły oraz z każdej ze stron nie byłem w stanie wykrzesać najmniejszego skrzypnięcia z X2 mini. Ścianki obudowy nie drgnęły nawet na milimetr, co świadczy tylko o dobrym spasowaniu i wytrzymałości konstrukcji.
Świeżo po wyjęciu z pudełka, łopatki lewego i prawego przycisku myszy nie posiadają żadnych zauważalnych luzów. Jednak wraz z czasem udało mi się zaobserwować, że w stopniu nieznacznym ulegają one poluzowaniu i nie wpływa to na pre- ani post-travel, ale objawia się możliwością delikatnego przesuwania się łopatek na boki pod palcami. Natomiast w kwestii przycisków bocznych szczerze nie ma się do czego przyczepić. Działają one prawidłowo i nie chyboczą się ani odrobinę.
Niestety klawisze boczne występują jedynie po lewej stronie, można to usprawiedliwić niską masą, ale nadal nie zmienia to faktu, że jest to niewykorzystany potencjał konstrukcji symetrycznej, a osoby leworęczne mogą czuć się zawiedzione.
Tuż obok przycisków bocznych znajdziemy diodę informacyjną, która powiadomi nas, chociażby o stanie naładowania baterii czy obecnie używanym trybie czułości. Jest to patent znany przykładowo z Endgame Gear XM2we, który korzysta z niemalże identycznego designu. Zmianom nie uległ natomiast przewód zasilający, jest to dokładnie ten sam kabel typu Paracord, co w Xlite V2. Został on przeze mnie określony mianem jednego z najlepszych, fabrycznie stosowanych przewodów typu sznurówka i swoje zdanie na ten temat podtrzymuję. Chociaż, szczerze mówiąc, chętnie zobaczyłbym go w wersji odświeżonej o mini-bungee, rodem z Lamzu Atlantis Mini. Na koniec dodam jeszcze dla przypomnienia, że Pulsar X2 mini tak samo jak Xlite V2 posiada wyżłobienie na wtyk kabla, co wzmacnia i jednocześnie zabezpiecza połączenie przed mocniejszymi szarpnięciami, które mogłyby uszkodzić gniazdo lub wtyczkę USB-C.
Na spodzie oprócz ładnie wyeksponowanej płytki PCB z rozmaitymi oznaczeniami, przebijającej się przez wycięcia w obudowie, znajdziemy przycisk zmiany DPI oraz włącznik/wyłącznik zasilania akumulatorowego.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Pulsar X2 mini - test i recenzja. Tak dobrej myszki się nie spodziewałem