Oprawa audiowizualna
Na koniec pozostała jeszcze kwestia oprawy audiowizualnej. Niestety Anthem to kolejna ofiara zbyt ambitnych początkowych założeń twórców, w związku z czym gra zaliczyła bardzo wyraźny downgrade w stosunku do prezentacji sprzed dwóch lat na E3. Różnica jest naprawdę duża, zarówno w ramach Fort Tarsis, który nie jest już tak tętniącym życiem, jak na pamiętnym demie, z bardzo dynamiczne reagującymi postaciami (obecnie są zdecydowanie bardziej sztywne), toną szczegółów czy naturalnie powiewających na wietrze płacht okrywających stragany, ale także otwartego świata, gdzie ewidentnie zredukowano zagęszczenie roślinności i na próżno szukać tu spontanicznych interakcji świata gry, np. w postaci walczących ze sobą różnych gatunków zwierząt. W tym kontekście można więc poczuć się bardzo rozczarowanym, ale jeśli ktoś rzeczywiście wierzył w poziom prezentowany na tamtym pokazie, to był nieco naiwny. Nie zmienia to jednak faktu, że Anthem jest bardzo ładną grą, ba czasem wręcz przepiękną, która zachwyca oprawą. Na szczególne pochwały zasługuje geometria Bastionu i jego wertykalność, ale także świetne efekty cząsteczkowe czy towarzyszące umiejętnościom związanym z elementami (np. elektrycznością). Jest to po prostu pokaz możliwości silnika Frostbite w pełnej krasie. Gorzej jest jednak z wydajnością, gdzie na teoretycznie najmocniejszej konsoli, czyli Xbox One X, regularnie zaliczałem spadki mocno poniżej 30 kl./s, szczególnie w trakcie większej zadymy.
Udźwiękowienie zrealizowano zaś bardzo poprawnie - o dubbingu już pisałem, a muzyka dobrze sprawdza się do podkręcenia tempa akcji, ale zabrakło mi to jakichś bardziej zapadających w pamięć motywów, które miałyby szansę przejść do kanonu. Rewelacyjnie wypadają za to dźwięki wystrzałów, którym nadano odpowiednią moc oraz silników odrzutowych naszych javelinów. Generalnie nie ma się czego przyczepić w kwestii audio, ale trudno też o zachwyt.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Anthem, czyli dlaczego warto spróbować