Recenzja Assassin’s Creed: Valhalla – skrytobójca w stroju Wikinga

Recenzja Assassin’s Creed: Valhalla – skrytobójca w stroju Wikinga

Jak Wiking stał się Asasynem?

Historia Asassin’s Creed: Valhalla rozpoczyna się w momencie, w którym główny bohater lub bohaterka jest jeszcze dzieckiem. Jesteśmy świadkami porozumienia, które zostaje zawiązane między dwoma klanami Wikingów. Huczna biesiada zostaje jednak przerwana przez atak trzeciego klanu. Pomimo walki nasi rodzice zostają zdradziecko pokonani, a my w ostatniej chwili zostajemy uratowani przez niewiele starszego Sigurda. Po tej krótkiej scenie przenosimy się do czasów, gdy nasz bohater (Eivor) jest już dorosły i właśnie został schwytany przez klan Kjotve Okrutnego – tego samego człowieka, który wiele lat temu zdradził i zamordował jego rodziców. W tym momencie naszym celem jest odbicie własnych ludzi i ucieczka. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale w tym momencie myślałem, że będzie to prosta historia o zemście. Już teraz mogę Wam zdradzić, że to zaledwie wstęp do tego, co dzieje się później.

Fabuła Assassin's Creed: Valhalla jest ciekawa, rozbudowana i pełna zwrotów akcji.

Assassin's Creed: Valhalla - recenzja

Chociaż początkowo wszystko dzieje się w zimowej Norwegii i kręci wokół konfliktów między klanami Wikingów, to ostatecznie historia prowadzi nas na tereny Anglii z czasów IX wieku. Wyruszamy tam razem z grupą zaufanych osób, aby odnaleźć dla siebie nowe miejsce do życia, podbić kolejne obszary i jednocześnie zbudować potęgę swojego własnego klanu. Fabularnie gra wypada bardzo dobrze. Nie będę Was oszukiwał – nie jest to może scenariusz na miarę filmowego Oskara, ale historia wciąga i ciekawi. To o tyle ważne, że mamy bezpośredni wpływ na to, jak potoczą się losy nie tylko nas samych, ale też naszych pobratymców i całego klanu. W trakcie misji głównych często musimy podejmować decyzje, które ostatecznie rzutują na zakończenie rozgrywki. Czasami jest to kwestia oszczędzenia komuś życia, innym razem wybór między brutalną prawdą i przyjemniejszym w odbiorze kłamstwem, a czasami zdecydowania, kto okazał się zdrajcą. A to wszystko z polityką w tle, sojuszami, zdradami i walką nie tylko przy stołkach, ale także z bronią w ręku.

Assassin's Creed: Valhalla - recenzja

Wiele osób może się też zastanawiać, jak to się stało, że Wiking został skrytobójcą. Znowu nie chcę Wam niczego spojlerować, ale obecność Templariuszy i Asasynów została sprytnie i zarazem płynnie wprowadzona do rozgrywki. W końcu z historii całej serii wiemy, że obie organizacje istnieją już od dawna i od dawna też walczą o wpływy. My niejako przez przypadek zostajemy wplątani w ten konflikt, który z czasem staje się sednem całej historii. Generalnie fabuła rozgrywa się jednocześnie na kilku płaszczyznach. Z jednej strony mamy nowy klan Wikingów, który chce znaleźć dla siebie miejsce na świecie i w tym celu ląduje w Anglii. Z drugiej strony, początkowo gdzieś w tle, a później coraz bardziej na pierwszym planie, jest walka między Templariuszami i Asasynami. Wreszcie jest też świat bardziej teraźniejszy, który ma swoje problemy i rozterki. Wtedy też po raz kolejny widzimy Laylę Hassan i jej przyjaciół, którzy za wszelką cenę starają się poznać tajemnicę ukrytą za postacią Eivora. Już w początkowych godzinach rozgrywki dowiadujemy się, że Wiking w jakiś sposób jest kluczem do uratowania świata, w którym żyje była pracowniczka Abstergo Industries.

Assassin's Creed: Valhalla - recenzja

Ogromną zaletą Assassin’s Creed: Valhalla są też postacie. O ile w wydanym niedawno Watch Dogs: Legion bohaterowie byli płascy i nijacy, tak tutaj mamy do czynienia z różnymi charakterami, czasami bardziej wyraźnymi, a czasami mniej, ale przynajmniej każdy jest jakiś. Wokół Eivora pojawia się wielu bohaterów i każdy z nich ma swoje cele czy motywacje. Do wielu z nich z czasem wręcz się przywiązujemy, więc momenty zdrady, kłótni czy śmierci bywają bolesne. Mówimy jednak o brutalnych czasach, gdzie nie było miejsca na sentymenty i pobłażliwość. W tle toczy się przecież walka o tereny, wpływy i bogactwa. A jakby tego było mało, to nie brakuje też w tym wszystkim nordyckich bogów z Odynem czy Thorem na czele. Nie będę Wam jednak psuł zabawy i sami musicie odkryć, jaką rolę pełnią oni w całej tej historii. Warto jeszcze wspomnieć, że w Valhalla możemy grać bohaterem lub bohaterką. Do wyboru jest też trzeci wariant, w którym to Animus decyduje, które wspomnienia są bardziej spójne i w zależności od momentu zmienia płeć sterowanej przez nas postaci.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Assassin’s Creed: Valhalla – skrytobójca w stroju Wikinga

 0