Recenzja Biomutant - Futerko i karabin
Produkcje z otwartymi światami coraz częściej przypominają skanseny branży gier. Łączenie wielu gatunków wymaga wyczucia, doświadczenia i wielkiego kunsztu. Biomutant podejmuje to wyzwanie i odważnie idzie przed siebie - momentami wydaje się jednak, że ambicje przerosły możliwości studia. Podstawowa ekipa Experiment 101 to bowiem dwadzieścia osób, które przez pięć lat starały się udowodnić, że zespół tej skali może dostarczyć przebój AAA. W pewnym stopniu im to wyszło - o tym dalej w tekście; na pewno zbudowali coś, co dla osób niewnikających w warunki produkcyjne wygląda jak „normalna” gra, od dużej ekipy. Paradoksalnie, bardzo trudno ocenić czy działa to na ich korzyść, czy niekorzyść. Bo Biomutant to produkcja tworzona z sercem, o wielkiej przygodzie małego zmutowanego futrzaka, ratującego (lub nie) świat wieki po katastrofie ekologicznej. Przyroda znalazła sposób, by przetrwać i chodzący na dwóch łapkach futrzaści wojownicy są tego żywym dowodem.
Biomutant to produkcja tworzona z sercem, o wielkiej przygodzie małego zmutowanego futrzaka, ratującego (lub nie) świat wieki po katastrofie ekologicznej
GTA - Zrozumieć fenomen
Grę rozpoczynamy od przejścia kilku ekranów definiujących naszą postać. Od ubarwienia futra i wyboru aparycji, po możliwości bojowe, preferencje i predyspozycje wynikające z unikalnych mutacji. Możliwości jest ogrom, a gra pozostaje na tyle elastyczna, że pozwala nam rozwijać bohatera w wielu kierunkach. Klimat to mocna postapokalipsa, w której kontrolę nad planetą znów sprawuje fauna i flora, odrodzona ze zwielokrotnioną siłą dzięki zniknięciu ludzi i radioaktywnym śmieciom, jakie zdążyli wyprodukować przed swą zagładą. Nie jest to najoryginalniejsze umiejscowienie, ale wciąż bardzo kompetentne dla gry akcji. Bo odzierając Biomutant z wyborów moralnych, zajmowania terytoriów, craftowania i wielu innych elementów na końcu jest to po prostu gra o strzelaniu, kulaniu się i wymachiwaniu pałką w całkiem sporym świecie. Opowiada nam o tym narrator, który swoim głosem tłumaczy to co chcą przekazać zwierzokształtne istoty mamroczące pod swym nosem. I choć twórcy starali się w ten sposób zbudować klimat disneyowskiej baśni o walce dobra ze złem to jest to przede wszystkim eskalujący siłowymi rozwiązaniami open world. Taki w którym zwiedzamy kropki na mapie, by ruszyć w kierunku innych kropek i zdzielić tam kogoś po pośladach. Jeżeli tylko szukacie takiego tytułu, pozwalającego wam totalnie zdominować świat gry ulubionym narzędziem perswazji, to na pewno będziecie usatysfakcjonowani.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Biomutant - Futerko i karabin