Recenzja Tannenberg – krwawy front

Recenzja Tannenberg – krwawy front

Chłopcy idą na wojnę - Podsumowanie

Sześć dopracowanych, wielkich map i genialna atmosfera nadrabiają wszystkie niedoskonałości Tannenberg. W to się po prostu świetnie gra, chłonąc klimat okrutnych starć I wojny światowej. Tutaj czuć błoto na twarzy i krew na rękach. To multiplayerowy odpowiednik starych filmów wojennych, który bez przerwy zaskakuje zwrotami akcji. Przywiązanie uwagi do detali, naturalne wprowadzenie elementów taktycznych i ciągłe napięcie przy pokonywaniu kolejnych metrów składają się na obraz jednej z najbardziej angażujących sieciowych strzelanek ostatnich lat. I choć nie da się porównać tego, co tu widzimy, z kolosami pokroju Fortnite czy CS:GO i tytuł M2H i Blackmill Games nigdy nie dorówna im popularnością, to pod względem samych wrażeń i zabawy nie ma się czego przy nich wstydzić. Zresztą, to bardzo fajne, że w kategorii „gry o strzelaniu” można znaleźć tak różniące się od siebie tytuły. I warto ich wszystkich spróbować. Można wtedy, tak jak ja, odkryć, że da się szczerze polubić hardkorową, szarą sieciową strzelaninę, o której nie wszyscy słyszeli.

Gameplay jest świetny i wymagający, potrafi też nagrodzić zaangażowanie i nie promuje nabijających statystyki cynicznych samolubów. I za to właśnie najbardziej cenię Tannenberg.

Tannenberg

Na pewno nie mamy tu produkcji, która zrewolucjonizuje branżę albo porwie tłumy. Brakuje jej trochę przebojowości, kolejnych trybów, map i dopracowania grafiki oraz tego jak się samą grę obsługuje (menusy). Poza tymi niedoróbkami, w gameplayu czai się jednak szczere złoto. Widać, że autorzy, których poprzedni tytuł Verdun, także był bardzo ceniony przez fanów klimatów wojennych, wypracowali sobie zwycięską formułę. Po prostu wiedzą jak zagęścić mapę, jak oddać siłę strzałów, jak mają wybuchać granaty itd. Te wszystkie trudne do uchwycenia rzeczy świetnie działają i wystarczą do tego, by grę mającą zaledwie trzy tryby zmienić w Wasze główne zajęcie na długie tygodnie. Gameplay jest świetny i wymagający, potrafi też nagrodzić zaangażowanie i nie promuje nabijających statystyki cynicznych samolubów. I za to właśnie najbardziej cenię Tannenberg. Przez średnią wartość produkcyjną i brak choćby krótkich kampanii solowych oraz niewielką skalę nie wypada dać wyższej oceny, jednak to tytuł jak najbardziej godny polecenia. A dla tych, którzy kochają militaria i nawet slipki mają w moro, to już w ogóle nie ma się nad czym zastanawiać.


Tannenberg

 

 Świetny tryb Manuever, sugestywność, oddanie klimatu I wojny światowej, możliwość gry z botami

 Stosunkowo niewielka zawartość, przestarzała grafika

Cena na dzień publikacji: 71,99 PLN (PC), 84 PLN (PS4, XOne)

Recenzja na podstawie wersji PS4

 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja Tannenberg – krwawy front

 0