Recenzja The Last of Us Part II – Najokrutniejsza zemsta gier wideo

Recenzja The Last of Us Part II – Najokrutniejsza zemsta gier wideo

Daj kamienia - Gameplay

Rozgrywka to element, który zmienił się najmniej względem oryginału. Między innymi dlatego, że zarządzanie ekwipunkiem świetnie tam działało (akcja nie pauzuje – zdejmujemy plecak i musimy szybko wyciągnąć to czego potrzebujemy), a w grach akcji zmieniło się bardzo niewiele przez ostatnią dekadę. Ta formuła jest po prostu tak dobrze dopracowana, że nie postanowiono wymyślać koła na nowo – zamiast tego skupiono się na reżyserii i przekazaniu konkretnych emocji w tej fatalistycznej opowieści. Mimo to przeciwnicy są groźniejsi, mają psy, które nas tropią (i musimy je zabijać – ten świat jest bezwzględny) i często polują na nas z wielkimi siekierami. Do naszej dyspozycji oddano także możliwość czołgania się, a świat zaczęła porastać wysoka, imponująco wykonana trawa. Dzięki tylko tym dwóm elementom, gra nabiera zupełnie innego wydźwięku dodając nam masę nowych możliwości. Twórcy podzielili TLoU2 na części typowo eksploatacyjne i te, w których są przeciwnicy. Te drugie to przeważnie duże wielopiętrowe areny, które można przejść na dziesiątki sposobów. Chowając się za osłonami nasłuchujemy ruchu wrogów, zakradając się do nich ze wszystkim, co mamy pod ręką, łącznie z leżącymi nieopodal cegłami. Wykorzystujemy na swoją korzyść dosłownie wszystko, byle tylko przejść kolejne kilka metrów i przeżyć kolejne kilka godzin.

Naughty Dog zmieniło opowieść w część rozgrywki, te dwa elementy są ze sobą nierozerwalnie spojone.

The Last of Us Part II recenzja

Wszystkie starcia noszą znamię dużego niebezpieczeństwa. Trudno być pewnym ilu przeciwników zbiegnie się gdy zostaniemy wykryci. Do tworzenia przedmiotów potrzeba sporo materiałów, a leczenie się na polu bitwy zwykle zajmuje więcej czasu niż mamy. Przy odrobinie sprytu wykorzystamy jednak kolejne elementy otoczenia, by się schować, zajść oponentów, wystrzelać ich z łuku, podłożyć bombę-pułapkę lub potraktować koktajlem Mołotowa. Walka z zakażonymi jest dużo łatwiejsza ze względu na to, że w większości przypadków są ślepi, i oczywiście nie dzierżą żadnej broni. The Last of Us Part II ma mechaniki, które pozwalają zmienić grę w festiwal efektownych strzelanin. Mimo to atmosfera i fabuła, to jak autentyczne są postaci i ich losy sprawiają, że to pełnoprawny survival horror. Naughty Dog zmieniło opowieść w część rozgrywki, te dwa elementy są ze sobą nierozerwalnie spojone. Nie chcemy, by w tym okropnym świecie bohaterów spotkało coś jeszcze okropniejszego niż to, z czym zmierzyli się do tej pory. Skradamy się, więc szukamy zasobów, walczymy zaciekle i w pełnym skupieniu, szanując każdą sztukę amunicji. To, co ta gra robi najlepiej to jednak oprowadzanie nas po swych wspaniałych lokacjach. Robi to tak organicznie, że czuć w ustach zgniłe mięso.
 

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Recenzja The Last of Us Part II – Najokrutniejsza zemsta gier wideo

 0