Test Corsair Katar Elite Wireless - świetny egg shape w rozsądnej cenie

Test Corsair Katar Elite Wireless - świetny egg shape w rozsądnej cenie

Corsair Katar Elite Wireless - Jakość wykonania

Choć z zewnątrz Katar Elite Wireless wygląda dosyć niepozornie, to jego wnętrze skrywa bardzo mocną elektronikę, której nie powstydziłaby się żadna myszka z górnej półki. Skorupa urządzenia jest jednolita tzn. nie ma tutaj mowy o żadnej perforacji w kształcie plastra miodu. Sam odlew kadłubka zdaje się być solidny i gruby, przez co raczej nie groźne będą mu upadki z wysokości biurka czy agresywne zachowania gracza, słabo kontrolującego swoje nerwy. Mysz posiada wyczuwalną pod palcem szorstkawą teksturę, a także niewielkie, trójkątne przetłoczenia po bokach. Niemalże cała powierzchnia Elite Wireless została wykończona na matowy finisz, wyjątkiem jest zaś środkowy pas, wyznaczony przez scroll i przycisk zmiany DPI, który to tak samo, jak przełącznik czułości sensora oraz przyciski boczne jest połyskliwy, przez co każda potencjalna ryska w tych rejonach będzie łatwo zauważalna. Wedle zapewnień producenta Katar Elite Wireless powinien ważyć 69 gramów. Zgodnie z moimi pomiarami jest jednak trochę inaczej. Bez transmitera w schowku mysz osiąga 67 gramów, z transmiterem 69. Zatem jak widać, sam gryzoń jest minimalnie lżejszy. 

 

W teście siły nie udało mi się ujawnić żadnych nieprawidłowości. Corsair Katar Elite Wireless bardzo dobrze zniósł silny nacisk wywierany na jego skorupę. Obyło się bez zgrzytów czy luzów na tyle dużych, aby cały kadłubek pracował. Jedynym mankamentem, jaki udało mi się zaobserwować, jest fakt, że mysz bardzo łatwo się palcuje, przez co widać na niej "tłuste przebarwienia". Łopatki LPM i PPM zostały oddzielone od reszty korpusu, przez co producentowi udało się uzyskać zadowalający efekt w zakresie ich działania. Nie ma tu mowy o ich chybotaniu się, przesuwaniu czy skrzypieniu. Również pre- oraz post-travel nie powinny być dla nas kłopotem, ponieważ są tak marginalne, że można uznać, jakby nie było ich wcale. Niepokojące jest natomiast to, że w momencie naciśnięcia przycisku i przesunięciu palca w trakcie tej czynności w którąkolwiek ze stron, można usłyszeć ciche chrupnięcie.

Na spodzie znajdziemy trzy ślizgacze wykonane z czystego PTFE. Dwa szersze umiejscowione z przodu i z tyłu myszki oraz jeden mały pierścień wokół oczka sensora. Pomiędzy nim, a tylną łyżwą producent wygospodarował przestrzeń na schowek na transmiter radiowy SlipStream Wireless ukryty pod klapką przypominającą te,  ze starych pilotów do kineskopowych TV Phillipsa. Oprócz tego nie zabrakło też przełącznika pomiędzy trybami wireless, a przewodowym. Źródłem zasilania jest tutaj akumulator, który zdaniem producenta powinien wytrzymać nawet do 110 godzin gry na jednym cyklu ładowania. Całość odbywa się za pośrednictwem interfejsu USB-C. Niestety przewód zasilający to zwykły, ordynarny gumiak, przez co jego użyteczność, w momencie, gdy chcemy grać na kablu, jest niemalże zerowa. Tego typu kable w obecnych czasach to już przeżytek w myszkach, dlatego szkoda, że bezprzewodowa mysz za ponad 300 złotych nadal z niego korzysta.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Test Corsair Katar Elite Wireless - świetny egg shape w rozsądnej cenie

 0