Dell Alienware AW3423DW QD-OLED - budowa zewnętrzna i wykonanie
Monitor zapakowano w pokaźnych rozmiarów karton, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z 34-calowym modelem, a na dodatek z zakrzywionym ekranem. Producent zadbał także o to, by sprzęt można było bezpiecznie i wygodnie rozpakować, dlatego zamiast tradycyjnego otwarcia z góry, otrzymujemy swoiste wieko, które daje nam dostęp do boku pudełka. W oczy od razu rzuca się tu bardzo skrupulatne pakowanie, ponieważ wszystkie elementy umieszczono w wysokiej jakości profilowanej gąbce i dodatkowo zabezpieczono pianką - tak traktowane są jedynie monitory klasy premium. Oprócz samego wyświetlacza, ramienia i podstawy znajdziemy tu także dodatkowy element na tylny panel, który zakrywa porty, komplet kabli (w tym zasilający, DP, mini DP, HDMI i USB), element do montażu na ramieniu oraz obowiązkową dokumentację. Sam montaż jest zaś błyskawiczny, gdyż ogranicza się do umieszczenia ramienia w specjalnych zatrzaskach, a następnie przykręcenia do niego stopki za pomocą szybkośrubki.
Pierwsze skojarzenie, jakie nasunęło nam się w związku z designem Alienware AW3423DW, to… PlayStation 5, co wynika z zastosowania tworzywa sztucznego w białym i czarnym kolorze oraz konstrukcji o "płynącym" kształcie. Kwestia oceny wyglądu zawsze jest bardzo subiektywna, ale nam oryginalne wzornictwo Alienware przypadło do gustu, gdyż wyróżnia się na tle nudnych monitorów, a jednocześnie unika odpustowych tonów, charakterystycznych dla gamingowego segmentu. Jeśli jednak szukacie czegoś bardziej wyważonego, co nada się nie tylko do pokoju gracza, ale i salonu czy biura, to możecie kręcić nosem. Tym bardziej że na tylnym panelu umieszczono podświetlenie w systemie RGB, które obejmuje nie tylko niewielkie charakterystyczne logo marki Alienware i pierścień wokół elementu, do którego wpinamy ramię, ale też przycisk power i pasek u dołu ekranu.
Nie mamy też uwag do jakości wykonania, ponieważ zastosowany plastik (biały o gładkiej, satynowej powierzchni, a czarny bardziej chropowaty) nie budzi zastrzeżeń, a do tego łatwo utrzymać go w czystości, choć nie wiemy, jak będzie zachowywał się z czasem, ponieważ tworzywa w tym kolorze mają tendencję do żółknięcia. Co więcej, podstawa od wewnątrz jest metalowa, co pozwala zapewnić większą stabilność, a przy tym rozmiarze ma to duże znaczenie. Niemniej jednak stopka w kształcie litery V zajmuje naprawdę sporo miejsca na biurku, jak zresztą i sam monitor. Jeśli jesteśmy już przy ergonomii, to w tym aspekcie Alienware AW3423DW zasługuje na pochwały, ponieważ wyróżnia się na plus spośród innych monitorów ultrapanoramicznych w tym rozmiarze. Jego ramię umożliwia bowiem nie tylko regulację wysokości i kąta pochylenia ekranu, ale nawet obrót na boki.
Co ciekawe, matryca na pierwszy rzut oka zdaje się błyszcząca, ale producent zastosował powłokę antyrefleksyjną i tak naprawdę otrzymujemy tzw. wyświetlacz semi-glossy. Zapewnia on wyraźniejszy i czystszy obraz niż typowe matowe powłoki przeciwodblaskowe, które charakteryzują się ziarnem (co często odbija się też na odczuwalnym kontraście), a przy tym usuwa sporą część refleksów, w porównaniu do w pełni błyszczących ekranów stosowanych w telewizorach OLED. W mocno nasłonecznionym pomieszczeniu może stanowić to pewien problem, tym bardziej że maksymalna jasność obrazu SDR nie jest zbyt wysoka, o czym przekonamy się za moment.
Z racji tego, że monitor korzysta z modułu G-Sync Ultimate, wymaga aktywnego chłodzenia, czyli wentylatorów. W tym przypadku Alienware skorzystało z dwóch, z czego jeden działa non stop, a drugi załącza się tylko w przypadku bardziej wymagających scenariuszy, np. oglądania jasnego obrazu w HDR. Jak bardzo są one dokuczliwe w trakcie użytkowania? Praktycznie w ogóle, ponieważ pojedynczy wentylator, o ile nie użytkujemy monitora w całkowitej ciszy, jest praktycznie niesłyszalny, chyba że przystawimy ucho do obudowy. Jeśli zaś załącza się drugi, to oznacza, że i tak jesteśmy zanurzenie w grze lub filmie, które całkowicie go zagłuszą. Jeśli jednak ktoś jest przewrażliwiony na tym punkcie, to może mu to doskwierać, tym bardziej że wentylator potrafi chodzić przez jakiś czas nawet po przejściu monitora w tryb standby lub wyłączeniu z przycisku.
Pozostała jeszcze kwestia portów. Te tradycyjnie umieszczono równolegle do matrycy w tylnej części monitora. Znajdziemy tu pojedynczy DisplayPort 1.4, dwa HDMI 2.0, HUB z czterema portami USB 3.2 typu A i gniazdo minijack 3.5 mm (pojedyncze na słuchawki i mikrofon). Teoretycznie mamy więc wszystko, czego nam potrzeba, ale musimy trochę ponarzekać. Po pierwsze HUB USB znajduje się w trudno dostępnym miejscu i preferujemy, kiedy umieszczony jest z boku. Po drugie nie uświadczymy tu HDMI w wersji 2.1, tylko jego starszą wersję, co z kolei wynika z ograniczeń G-SYNC Ultimate. To z kolei rodzi inne konsekwencje, ponieważ przepustowość HDMI 2.0 i DP 1.4 nie pozwala wykorzystać pełnego potencjału zastosowanej matrycy. I tak, DisplayPort 1.4 nie obsługuje w tym monitorze Display Stream Compression (DSC), przez co umożliwia obsługę 10-bitowej głębi kolorów z HDR i próbkowaniem 4:4:4, ale wymaga obniżenia częstotliwości odświeżania do 144 Hz. 12-bitowa głębia zmusza nas do 120 Hz, a przy 175 Hz wymagane jest obniżenie próbkowania chrominancji do wartości 4:2:0. Będąc jednak szczerym, trudno w trakcie grania czy oglądania filmów dostrzec różnice między 8 a 10 bitami, a z drugiej strony 175 Hz nie da też mocno odczuwalnej poprawy względem 144 Hz, więc każdy może sam wybrać odpowiadającą mu bardziej opcję i nikt nie będzie mocno stratny z tego tytułu.
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test Dell Alienware AW3423DW QD-OLED. To najlepszy gamingowy monitor na rynku?