ASUS Zenfone 10 - ekran
W przypadku ekranu Zenfone’a też nie znajdziemy większych zmian względem poprzednika, bo chociaż na papierze można dostrzec podniesioną do 144 Hz częstotliwość odświeżania, to mowa o wartości osiąganej jedynie podczas grania, a w pozostałych scenariuszach wciąż mamy do dyspozycji maksymalnie 120 Hz. Co więcej, warto tu pamiętać o typowych dla ASUSa trybach wydajności systemu, które są skorelowane z częstotliwością odświeżania ekranu - teoretycznie mamy do wyboru 4 tryby odświeżania, tj. 60, 90 i 120 Hz oraz Auto, ale nie wszystkie są dostępne we wszystkich trybach wydajności.
Poza tym ponownie dostajemy chroniony przez szkło Gorilla Glass Victus 5,9-calowy Super AMOLED od Samsunga o proporcjach 20:9, rozdzielczości Full HD+ (2400x1080 pikseli), zagęszczeniu pikseli na poziomie 445 ppi, wsparciu dla standardu HDR10+, jasności maksymalnej 800 nitów i 1100 nitów w bardzo konkretnych scenariuszach HDR (wystarczająca w słoneczne dni, choć konkurenci coraz częściej oferują więcej, a minimalna i adaptacyjna też bez zarzutu) i próbkowaniu dotyku na poziomie 240 Hz, który otoczony jest nieco zbyt grubymi jak na te czasy i flagową półkę ramkami, ale to na szczęście jedyny minus tego panelu.
W ustawieniach ekranu możemy też zmienić temperaturę kolorów oraz wybrać jeden z dostępnych trybów obrazu: optymalny, naturalny, kinowy, standardowy i niestandardowy z osobnym suwakiem. Producent przewidział też opcję przyciemniania DC, która ogranicza migotanie ekranu przy niskiej jasności, tryb nocny oraz Always-On Display (z dość skromnymi w porównaniu z konkurencją opcjami personalizacji, dosłownie 4 style zegara, w tym tylko jeden do modyfikacji tła i koloru czcionki oraz opcja dodania tekstu lub obrazu).
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test i recenzja ASUS Zenfone 10. Poprzednio było niemal idealnie, a teraz?