Test i recenzja Doogee T30 Pro. Tablet, który każdy chciałby mieć?

Test i recenzja Doogee T30 Pro. Tablet, który każdy chciałby mieć?

Doogee T30 Pro - oprogramowanie, audio i bateria

Software

Doogee T30 Pro działa pod kontrolą czystego Androida 13, co oznacza znajome oprogramowanie z ograniczonymi możliwościami personalizacji, ale i bez bloatware’u, co ceni sobie bardzo wielu użytkowników. Szkoda tylko, że podobnie jak to było w przypadku smartfona Doogee V30T, polska wersja językowa nie została przygotowana wystarczająco starannie i w części ustawień musimy radzić sobie po angielsku, np. rozszerzenie RAM o pamięć wirtualną. Co więcej, w przypadku dużych urządzeń tego typu lepiej sprawdza się przygotowana z myślą o nich wersja Androida, oferująca choćby okno ze wszystkimi apkami czy pasek zadań ułatwiający wielozadaniowość, w tym dzielenie ekranu - w Doogee też możemy skorzystać z pracy na podzielonym ekranie, ale nie jest to intuicyjne, a do tego możliwości narzędzia są bardzo podstawowe, tj. podział na dwie części, pionowo lub poziomo, ale to w zależności od orientacji ekranu, a nie własnego wyboru. 

Audio i dodatkowe akcesoria

Podkreślając największe zalety Doogee T30 Pro, producent wskazuje m.in. na cztery głośniki zapewniające dźwięk wysokiej jakości „zgodny ze standardami High-Resolution Audio określonymi przez Japan Audio Association”. Co to oznacza dla użytkownika? Tablet niczego nie urywa swoimi możliwościami w tym zakresie, bo chociaż gra dość głośno, to już gdzieś za połową głośności zaczyna nieprzyjemnie trzeszczeć, zabierając całą przyjemność ze słuchania muzyki, a do tego wyraźnie brakuje mu basu. Mówiąc krótko, jest bardzo typowo - do obejrzenia czegoś niezobowiązującego się nada, ale muzyka, filmy i granie moim zdaniem na słuchawkach, gdzie do dyspozycji mamy nie tylko opcję bezprzewodową i złącze USB typu C, ale i klasyczne 3,5 mm jack. 

W tym miejscu dodam jeszcze, że producent przewidział do Doogee T30 Pro dodatkowe akcesoria do dokupienia, w tym aktywny rysik Stylus pen i bezprzewodową klawiaturę z etui Wireless Keyboard Case Set, które również dostałam do testów. Jeśli chodzi o ten pierwszy, to wypada lepiej niż pasywne piórko dołączone do zestawu, bo jest cięższy, dłuższy i lepiej leży w ręku, ale ponownie nie mamy możliwości schowania go w etui czy obudowie i nie bardzo pasuje stylistycznie do urządzenia (białe błyszczące tworzywo), więc zapewne szybko zostanie wrzucony gdzieś do szuflady i zapomniany na wieki. Użytkownicy mogą być jednak bardziej łaskawi dla dedykowanej klawiatury bezprzewodowej, która jest zdecydowanie lepiej wykonana i bardziej przydatna, bo w prosty sposób zamienia tablet w mały laptop, umożliwiając wygodne odpisywanie na wiadomości, przeglądanie internetu itd.

Bateria

Pod maską Doogee T30 Pro znajdziemy akumulator o pojemności 8580 mAh, czyli mniejszy niż w przywoływanym już smartfonie Doogee V30T, który oferował 10800 mAh, co jest chyba najlepszym komentarzem. Co prawda tabletów nie użytkujemy tak intensywnie jak smartfonów, ale kiedy w grę zaczyna wchodzić łączność komórkowa, to procenty baterii uciekają dość szybko, zmuszając nas do dość częstego ładowania urządzenia. A nie jest to wybitnie przyjemny proces, bo ładowarka 18W potrzebuje pełnych dwóch godzin do uzupełnienia akumulatora od 0 do 100 proc., a co więcej nagrzewa się podczas tego procesu do aż 51 stopni.

Czas ładowania:

  • 15 min - 15%
  • 30 min - 30%
  • 45 min - 50%
  • 60 min - 66%
  • 75 min - 80%
  • 90 min - 89%
  • 120 min - 100%
Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Test i recenzja Doogee T30 Pro. Tablet, który każdy chciałby mieć?

 0