Test Lamzu Atlantis - ta myszka to największe pozytywne zaskoczenie roku 2022

Test Lamzu Atlantis - ta myszka to największe pozytywne zaskoczenie roku 2022

Lamzu Atlanis - Komfort użytkowania

Wspominałem już o przemyślanym designie i napomknę to jeszcze raz. Trzymając Lamzu Atlanis w dłoni, czuć, że poświęcono sporo czasu i uwagi na proces R&D tego urządzenia. Poczynając od wytrzymałości tego filigranowego gryzonia, a na świetnej ergonomii i nienagannej kulturze pracy kończąc. Mysz ze względu na symetryczną budowę idealnie nada się dla osób zarówno prawo, jak i leworęcznych o średnich bądź dużych dłoniach. Najwygodniej zastosujemy chwyty fingertip oraz claw, czy też jego pochodne pokroju Pincer Claw oraz Knuckle Claw. 

Jak już mówiłem wam we wstępie, pod przyciskami głównymi znajdziemy Huano Blue Shell Pink Dot, które należą do świtchy o średniej ciężkości. Są one minimalnie lżejsze niż na przykład Kailh GM 8.0 lub znacznie lżejsze od GM 4.0, za to zdecydowanie nie brakuje im chrupkości i przyjemnego niskiego tonu. Ich implementacja w Lamzu Atlantis stoi na bardzo wysokim poziomie. Przyciski główne nie posiadają problemów z pre-travel, a post-travel występuje tu w marginalnym stopniu. Łopatki LPM oraz PPM stanowią odrębny element obudowy, przez co nie musimy obawiać się o ich pękanie z powodu naprężeń i zużycia materiału, a także nie mają one żadnych bocznych luzów ani się nie chyboczą.

Podobnie jest w przypadku przycisków bocznych. Są one optymalnie rozmieszczone, pre-travel tu nie występuje, ale da się odnotować lekki post-travel, który jednak nie przeszkadza w użytkowaniu. Przełączniki, które się pod nimi skrywają to również Huano, ale tym razem model Black Shell White Dot o żywotności 10 milionów kliknięć, a nie jak w przypadku głównych switchy 80 milionów kliknięć. Pod kątem charakteru działania, są one troszkę mniej chrupkie, emitują wyższy dźwięk i wymagają przyłożenia trochę większej siły. Najtwardszym oraz najgłośniejszym mikrostykiem jest DPI switch umiejscowiony na spodzie myszy. Scroll to zaś kolejna mocna cecha Atlantydy. Napędza go moim zdaniem jeden z najlepszych obecnie produkowanych enkoderów TTC Gold, którego szacowana żywotność to 2 miliony pełnych cykli rolką. Znajdujący się pod nim mikroprzełącznik działa zero-jedynkowo, stawia mocny opór i emituje z siebie cichy, niski dźwięk. 

Mysz posiada przyjemną w dotyku fakturę, która sama w sobie zapewnia nam pewny i stabilny chwyt, nawet w momencie, gdy lekko spoci się nam dłoń. Aczkolwiek, pamiętajmy, że gdyby było to dla nas za mało, to w zestawie mamy przecież jeszcze komplet grip tape. Jak sprawdzają się w praktyce? - Naprawdę dobrze. W swojej karierze miałem do czynienia z wieloma owijkami. Niektóre z nich sprawdzały się znakomicie, inne wręcz sprawiały wrażenie, jakby pogarszały przyczepność. Natomiast fabryczne grip tape Lamzu Atlantis oceniłbym wysoko. Niestety tak samo dobrze nie wypadł przewód zasilający. Kabel typu sznurówka dołączany do zestawu, tylko z grubsza przypomina Paracord, w środku nadal jest to wielożyłowy kabel w zalewie gumowej, który co prawda nie należy do najsztywniejszych, ale trudno powiedzieć, że jest to dobry, elastyczny przewód. Jedyną jego zasadniczą zaletą jest mini-bungee, czyli zakrzywiony pod kątem 30-45 stopni wtyk USB typu C, przez co sam kabel nie szura nam po podkładce i nie wije się przed myszką, blokując nasze ruchy.

A skoro już o kablach i portach mowa, to na pokładzie Lamzu Atlantis znajdziemy wbudowany akumulator o pojemności 300 mAh, czyli dokładnie tyle co w Endorfy/SPC Gear LIX Plus czy wielu innych, bezprzewodowych myszkach. Producent jednak swoje zadanie domowe odrobił i udało mu się wyciągnąć maksimum możliwości z tego maleńkiego ogniwa. Lamzu Atlantis na jednym cyklu ładowania osiąga około 1,5 tygodnia pracy, co jest świetnym wynikiem, przy tak małej baterii. Również opóźnienia nie powinny zaprzątać nam głowy. W trakcie testów w grach, jak i użytkowaniu codziennym niczego takiego nie odnotowałem, potwierdziły to także późniejsze testy syntetyczne. Ponadto w ramach ciekawostki dodam, że Atlantis posiada wnękę na transmiter, którą zresztą bardzo łatwo jest przeoczyć, znajduje się ona w jednej z "falbanek" nad dolnym ślizgaczem myszy.

Co do ślizgaczy, jestem z nich jak najbardziej zadowolony. Nie zajmują one czołowego miejsca na mojej liście, ale na pewno uplasowałbym je bardzo wysoko. Zapewniają szybki i płynny ślizg, są grube, a po 4 miesiącach użytkowania naprzemiennie na podkładkach materiałowych oraz szklanym Skypadzie 3.0 XL posiadają tylko płytkie rysy i nic poza tym, więc raczej nieprędko będziemy zmuszeni skorzystać z naszego zapasowego zestawu ślizgaczy. Dzięki uprzejmości Lamzu wraz z myszką do testów otrzymałem również szklane ślizgacze, które można kupić osobno za około 60 złotych. Jeśli zależy wam na jeszcze szybszych i wytrzymalszych łyżwach, to myślę, że będą one bardzo dobrą alternatywą. A przy okazji są też bardzo ładne, ponieważ przeniesiono na nie wzór fal z pudełka Lamzu. Początkowo wydają się być niezwykle szybkie, chociaż wyczuwalnie wolniejsze niż Podkładka Skypad 3.0 + Tiger Ice. Po czasie spowalniają nieznacznie, chociaż wydaje mi się, iż nieco mniej niż konkurencyjne Superglide.

Obserwuj nas w Google News

Pokaż / Dodaj komentarze do: Test Lamzu Atlantis - ta myszka to największe pozytywne zaskoczenie roku 2022

 0