G27F wyposażono w podświetlenie oparte na diodach W-LED, które wspierane jest przez technologię Flicker-free, czyli zasilanie przetwornicą prądu stałego. Eliminuje to męczący efekt migotania obrazu i choć nie mamy w redakcji oscyloskopu z fotodiodą, to testy z wykorzystaniem rejestrowania obrazu za pomocą smartfona zdają się to potwierdzać. Maksymalna jasność bieli w trybie osiąga 336,27cd/m2, czyli nieco poniżej oficjalnej specyfikacji (350 nitów). Parametr ten nie zachwyca, ale też nie rozczarowuje, a raczej pokrywa się z oczekiwaniami względem monitora z tego segmentu. Minimalna jasność również nie zawodzi, gdyż przy suwaku ustawionym na 0% wynosi ona tylko 55,58 cd/m2, przez co nie powinna stanowić problemu nawet dla użytkowników korzystających z monitora w ciemnościach. Równomierność podświetlenia pozostawia nieco do życzenia, ale to praktycznie standard w tej klasie, szczególnie przy tak dużych matrycach. Wycieki światła wzdłuż krawędzi, które widzicie na zdjęciu, nie są dokuczliwe podczas użytkowania monitora.
Rzeczywista jasność względem ustawień w OSD, w trybie SDR
100%
336,27 cd/m2
90%
303,27 cd/m2
80%
271,50 cd/m2
70%
238,65 cd/m2
60%
210,54 cd/m2
50%
185,84 cd/m2
40%
160,33 cd/m2
30%
134,63 cd/m2
20%
108,17 cd/m2
10%
81,13 cd/m2
0%
55,58 cd/m2
Jednorodność bieli w poszczególnych skrawkach ekranu
Pokaż / Dodaj komentarze do: Test monitora Gigabyte G34WQC. Najtańszy model w swojej klasie, ale czy opłacalny?